Druga połowa października, środek tygodnia. Niemal bezchmurne niebo, na termometrze o dziewiątej rano piętnaście stopni. Jedziemy? Jedziemy! Tak oto trafiliśmy do „obleganego” Kazimierza Dolnego nad Wisłą. To niezwykle urokliwe miejsce, które – podobnie jak Tatry czy Bałtyk – w wakacje i weekendy przyciąga tłumy turystów. Tymczasem na Rynku spotkaliśmy wyłącznie dwie szkolne wycieczki (i dwie Cyganki), na bulwarze dwójkę rowerzystów i kilku spacerowiczów. Na kazimierskiej plaży byliśmy grubo ponad godzinę. Zupełnie sami.
Wpisy z kategorii: lenaikuba.pl
Czy to jesień?
Spóźnione „Sto lat!”
…odśpiewaliśmy już sobie na fejsbukowym fanpejdżu 😛 Tak, tak, Kochani, w zeszłą środę minął rok, odkąd uchyliliśmy Wam drzwi do naszego życia. Skłamałabym twierdząc, że od założenia bloga nic się nie zmieniło. Jeszcze jakiś czas temu planowałam post podsumowujący te dwanaście miesięcy, w ostatnich dniach nie jestem jednak w nastroju na tego typu podsumowania, wybaczcie. Może wkrótce…? W zamian mam dla Was piękne (piękne, prawda? puszę się jak paw) zdjęcia Leny i Kuby oraz pewną propozycję.
Przerwa techniczna
Miało być bez zapowiedzi. Bez wyjaśnień, ostrzeżeń i podań. Po prostu – tydzień bez lenaikuba.pl. W końcu sama jestem sobie szefem i ja decyduję, czy opublikuję kolejnego posta, odpowiem na komentarze i maile, czy odwiedzę znajome blogerki, prawda? Od jakiegoś czasu nosiłam się z tą myślą, postanowiłam kategorycznie w poniedziałek rano. Dziś jednak, zaraz po powrocie z długiego wspaniałego słonecznego rodzinnego spaceru (bez aparatu!!), przyszedł mail, który zmusił mnie do zrewidowania mojego podejścia. Dziękuję, Sylwia.
O matczynych marzeniach
Pamiętacie, kim chcieliście zostać, kiedy byliście dziećmi? Ja od małego chciałam być światowej sławy pisarką. Jako czterolatka wykaligrafowałam i zilustrowałam swoją pierwszą książkę, opowiadanie science-fiction o zielonych stworkach, które przybyły na Ziemię, aby przypomnieć ludziom, jak ważne jest dbanie o naszą planetę. Jak się skończyła ta historia? Nie pamiętam, a rękopis zaginął niestety w babcinych pawlaczach. Rzeczywistość boleśnie zweryfikowała moje marzenia, pielęgnowane przez całą podstawówkę, już w liceum, kiedy nauczycielka polskiego za pierwsze wypracowanie postawiła mi całe 3 z minusem…
Spacer – niespacer?
– Mamusiu, mamusiu! Zobacz, słonko! Chodźmy na spacer! Chodźmy, chodźmy! – wykrzykuje Lenka, łasa świeżego powietrza i doszczętnie znudzona czterema ścianami. „Hmm, rzeczywiście ładna pogoda – myślę sobie – spacer to byłoby coś!” «Chodzenie, przejście się na świeżym powietrzu dla przyjemności lub dla zdrowia», jak definiuje Słownik Języka Polskiego, w końcu bardzo wiarygodne źródło…