Mocno, bardzo mocno wierzę, choć z wielu stron docierają do mnie informacje, które tę wiarę wystawiają na ciężką próbę, że każdy rodzic kocha swoje dziecko. Problem w tym, że nie każdy potrafi to okazać, a niewielu potrafi z dzieckiem o swoich uczuciach rozmawiać.
Wpisy z kategorii: Biblioteczka
Siema, Albercie Albertsonie!
Dziś przedstawię Wam, Kochani, jedną z trzech najbardziej w naszym domu wyczekiwanych premier tego roku, zaraz po ostatnim sezonie Dextera i tuż przed ostatnim Breaking Bad. Oto nowe przygody Alberta po polsku, do tego od razu aż trzy tomy!
Czy i jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci?
Rok 2013 to w naszej rodzinie rok strat. W wakacje, po długich zmaganiach, z nowotworem przegrał mój stryjek, niecałe dwa tygodnie temu pożegnaliśmy (nieśmiertelnego zdawałoby się) pradziadka. Obu Lenka dobrze znała, pierwszy był naszym sąsiadem, drugiego chętnie odwiedzaliśmy. W związku z tym, że od zawsze traktowaliśmy córkę, dziewczynkę wrażliwą, ale też niesamowicie mądrą i spostrzegawczą, poważnie i niczego przed nią nie ukrywaliśmy, postanowiliśmy bez ogródek powiedzieć jej o tym, co stało się z jej bliskimi. Dziadkowie umarli.
Prezent na Dzień Dziecka – nasze typy
Uff, tegoroczny maj jest najgorętszym od dawna. Choć temperatura za oknem w ostatnich dniach spadła na łeb na szyję, ja wciąż czuję, jakbym stąpała po rozżarzonych węglach. Bałagan, jaki teraz panuje w naszym domu, doprowadza mnie do białej gorączki, sprzątanie przypomina pracę Syzyfa z hitem Limahla na ustach. Niekończąca się opowieść… Kilka dni temu udało nam się pozbyć ostatniego zbędnego wielkogabarytowego mebla z dziecięcych pokoików. W oczekiwaniu na decyzję o nowych sprzętach, wszystko – ubranka, zabawki, książki – leży na podłodze, parapecie, kanapie, ewentualnie wisi w prowizorycznej „szafie”, czyli na wypożyczonym od Babci wieszaku garderobianym. Ze względu na trwający już od dłuższego czasu „stan zawieszenia”, do naszego domowego przedszkola nie trafiają żadne zabawkowe nowości. Jako że dostaję od Was mnóstwo pytań o pomysły na prezent dla dzieciaków, postanowiłam wśród stert i gór wyłowić te rzeczy, które sprawdziły się najlepiej, które Lenie i Kubie najwięcej dają radości i zajmują ich najdłużej. Długo szukać nie musiałam, bo te najlepsze były oczywiście na wierzchu 🙂
Na Wojtusia z popielnika…
…iskiereczka mruga. Chodź, opowiem Ci bajeczkę, bajka będzie długa.” Oj, długa, dłuuuga – kiedy się ją zapętli. Są co prawda jeszcze tylko dwie zwrotki, o Babie Jadze i księżniczce, ale potrafią się dłużyć i dłuuużyć. Znacie? Moje dzieci znają doskonale. Lena potrafi zaśpiewać i bratu, i ulubionej lali, a Kuby jeszcze nie sprawdzimy, ale zaskoczeniem reaguje na wszelkie próby improwizacji. Nie wiem, ile razy wyśpiewałam tę kołysankę w moim matczynym życiu, w sprzyjających okolicznościach działa niezawodnie niczym wahadło hipnotyzera.
Księżniczka hand-made
Są takie zachowania, o które jeszcze pięć lat temu bym siebie samej nie podejrzewała. Namawianie kogokolwiek na zjedzenie lub wypicie czegokolwiek, „normalne” funkcjonowanie po trzech nieprzespanych pod rząd nocach. Wycinanie liter z kolorowego papieru czy wizyta w sklepie z pasmanterią… Czego się jednak nie robi dla uśmiechu na ukochanej buzi?
Sobota będzie dla nas!!
– Podanie przyjęte. Urlopu udzielam – z takimi słowami obudził się dziś Twórca. Gdybym go nie znała, może bym się nawet ucieszyła. Świadoma jednak granic wspaniałomyślności swego wybranka, uśmiechnęłam się pod nosem i zrobiłam niedowierzającą minę. – Tylko zabierz dzieci – dodał, przekręcając się na drugi bok. Chyba muszę się odważyć i udać z pismem do wyższej instancji (czytaj: Teściowej). Wyższa instancja najwyraźniej czyta w moich myślach i humorach, nie po raz pierwszy z resztą, lecz zamiast urlopu podarowała mi coś znacznie lepszego – dzień tylko z synem!
A ja rosnę i rosnę
Informacja o tym, że moja córka jest już… Twórca powiedziałby “kumata”, uderzyła mnie jak obuchem w głowę, kiedy leżałam z Kubą na porodówce. Nagle, praktycznie z dnia na dzień, z maleńkiego bobasa zmieniła się w zupełnie świadomą małą dziewczynkę, która zdawała się wszystko rozumieć: że to jej braciszek, że trzeba ostrożnie, że niedługo wrócimy do domu… Popłakałam się jak głupia. Moja niespełna dwuletnia córa całuje drobniutkiego różowego paluszka i mówi: “cześć Kuba”. A on śpi malutki (nieważne, że niemal dwa razy większy niż ona po urodzeniu), bezbronny… Tak to zwykle bywa, że pewne rzeczy zauważamy dopiero w kontraście.