Na Wojtusia z popielnika…

...iskiereczka mruga. Chodź, opowiem Ci bajeczkę, bajka będzie długa." Oj, długa, dłuuuga - kiedy się ją zapętli. Są co prawda jeszcze tylko dwie zwrotki, o Babie Jadze i księżniczce, ale potrafią się dłużyć i dłuuużyć. Znacie? Moje dzieci znają doskonale. Lena potrafi zaśpiewać i bratu, i ulubionej lali, a Kuby jeszcze nie sprawdzimy, ale zaskoczeniem reaguje na wszelkie próby improwizacji. Nie wiem, ile razy wyśpiewałam tę kołysankę w moim matczynym życiu, w sprzyjających okolicznościach działa niezawodnie niczym wahadło hipnotyzera.



Tak, dobrze widzicie. Na zdjęciu ponad roczny Kuba odleciał w wózku. Lence do spania w domu służy od zawsze wyłącznie łóżeczko lub kojec. Jako niemowlę nie miała z tym problemu, zasypiała sama. Kiedy ktoś stał przy niej, wpatrzona w niego nie zamykała oczu. Tylko zniknął z zasięgu jej wzroku, powieki zasuwały się, a ona odpływała. Miałam nadzieję, że Kuba pójdzie tą drogą. I o ile wieczorem rzeczywiście, jeśli postąpimy zgodnie z codziennym rytuałem, o tej samej porze, znajome nuty Bacha płynące z mało estetycznego, ale bardzo atrakcyjnego dla moich pociech, a przede wszystkim pożytecznego urządzenia odprowadzają go w objęcia Morfeusza, o tyle w ciągu dnia bywa różnie. Nie udało nam się jeszcze wypracować ustalonych godzin snu, więc zbyt zmęczony złości się i piekli, nie mogąc zasnąć sam. Nie pomaga kizianie i śpiewanie. I choć przeciwna byłam zawsze noszeniu na rękach i bujaniu w jakiejkolwiek postaci, obecność czterech kółek w domu przyjęłam z ulgą. "Spacer" w tę i z powrotem w sypialni czy salonie, oczywiście w akompaniamencie Wojtusia, załatwia sprawę w dwie minuty. Nie byliśmy jeszcze z nowym wózkiem na spacerze, nie wiem więc, jak sprawdza się w terenie, widzę jednak jego ogromną przewagę nad poprzednikiem - oparcie rozkłada się niezależnie (pupa i nogi pozostają na miejscu), niemal do pozycji płaskiej, co sprawia, że znacznie wygodniej się w nim śpi. Czasem udaje mi się przełożyć Kubę na jego legowisko, innym razem nawet nie próbuję, obserwując jego płytki oddech. Nie mam pojęcia, jak poradzę sobie bez magicznego wehikułu, kiedy już wyjedzie spod naszego dachu, przewiduję kilka dni gehenny. Póki co liczę na to, że wiosną i tak całe dnie będziemy spędzać na spacerach, więc odrzucam problem od siebie niczym Scarlett O'Hara.

Lenka niestety też miewa swoje humory. Szczególnie o tej porze roku, jeśli nie wyhasa się należycie na świeżym powietrzu, nie widzi powodu, żeby być zmęczoną. Próbowałam nawet zrezygnować z drzemki w ciągu dnia, zwykle kończyło się jednak tym, że padała około 17 (przy jedzeniu, przy książce, przy telefonie, na podłodze), a potem wariowała do północy. Postanowiłam więc kategorycznie - śpimy w dzień. Kiedy więc pada hasło "Lenka, zaraz będzie zupa" nie spodziewam się odpowiedzi innej niż "ale nie chce mi się spać, mamusiu!". Nieczuła jednak pozostaję na wzdychania i płacze. Siusiu, bajka i spanie, im bardziej pewna jestem w swoich ruchach i głosie, tym większe szanse, że sen nadejdzie szybko. Zwykle wystarcza wspomniany Wojtuś poprzedzony ulubioną książką. Kiedy jednak oczy wpatrzone we mnie zdają się coraz bardziej rozszerzać, zamiast przymykać, ostateczną bronią są... słuchawki i jedna z dwóch ulubionych "kołysanek" - Lenki "Trouble is a friend" (relikt uwielbienia dla pewnego TVN-owego serialu) lub Aya RL i "Skóra". Wystarczająco oryginalnie?

Wieczorem bywa różnie. Zdarza się, że choć Kuba od godziny, dwóch już kima, starsza siostra znajduje milion powodów do pozostania w stanie czuwania. Zupełnie jak Albert z "Dobranoc, Albercie Albertsonie". Kiedy książeczka ta trafiła do nas, zaskoczeniu Leny nie było końca. To nie tylko ona tak wymyśla, kiedy przychodzi czas do łóżka? Nie tylko ona chce pić, siusiu, zęby, książkę, zabawkę? Nie tylko! Nic dziwnego, że Albert od razu stał się jej dobrym kumplem. Pozycję zdecydowanie polecam wszystkim cierpiącym na "niechciejus zapypius" - dziecko zdaje się po lekturze wykazywać więcej zrozumienia dla starań rodzica. Ten chłopak ze Szwecji w ogóle jest świetny! W Polsce ukazały się na razie trzy z 30 (!!) tomów jego przygód, z niecierpliwością czekamy na kolejne.

Zanim jednak uzbroimy się w następne tytuły na dobranoc, które nijak nie przybliżają nas do upragnionego snu Leny (jak to się dzieje, że sama niemal zasypiam po dwóch stronach, a ona zawsze dotrwa do końca?), zapraszamy Was do małej galerii śpiochów. Mimo że blog ten powstał, aby udowodnić, że dzieci są piękne nie tylko wtedy, kiedy śpią, trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie wtedy są najpiękniejsze. A jak słodko pochrapują...

17 komentarzy

  1. ola la's Gravatar ola la
    16 lutego 2013 at 11:38 | Permalink

    No Lencia wygląda wprost bosko na tych zdjęciach w łóżeczku. A co do snu…. ta… moja półroczna córeczka wciąż jest moją zagadką… gdy już wydaje mi się, że wypracowaliśmy jakiś sposób zasypiania czy to w dzień czy to w nocy… zaraz następnego dnia okazuję się, że wcale to jeszcze nie działa… :/ wczoraj spytałam męża dlaczego małe dzieci nie zaspiają tak jak małe pieski czy koniki czy jakiekolwiek inne małe zwierzaczki… no czemu?

  2. Sylwia's Gravatar Sylwia
    16 lutego 2013 at 11:38 | Permalink

    U nas jest „Ach śpij, Kochanie. Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz dostaniesz…” Fałszuję okropnie i nie znoszę swojego głosu, ale śpiewam, co robić? 🙂 O słuchawkach nigdy nie pomyślałam, a to świetne! Wózek też mamy w domu, nie wyobrażam sobie bez niego życia! Zdjęcia piękne!

  3. Agnieszka's Gravatar Agnieszka
    16 lutego 2013 at 13:20 | Permalink

    A jak tam nowy pojazd ? zastanawiam się nad tym modelem i czekam na Twoje relacje i zdjęcia ?

  4. Katiusza's Gravatar Katiusza
    16 lutego 2013 at 14:35 | Permalink

    Glany na poście urodzinowym jeszcze mnie nie wywołały, ale „Skóra”?

    <3

    Jestem fanką Leny!

  5. olga's Gravatar olga
    16 lutego 2013 at 23:10 | Permalink

    30 tomów Alberta, raaannnyyy. to jeszcze tylko 27! 😀
    a Ewka od roku nie śpi w dzień w ogóle (chlip chlip). i doprawdy nie wiem, jak podbiera energię z kosmosu! i nie dzieli się ze mną!

  6. Mariola's Gravatar Mariola
    17 lutego 2013 at 11:04 | Permalink

    No rewelacyjne masz dzieciaki, jak z reklamy – idealne 🙂
    U nas też małe problemy z zasypianiem w dzień ale dzielnie z nimi walczę.

    P.S. Widzę że nie tylko mnie urzekły smoczki z Aventu z samolotami 🙂

  7. ewap's Gravatar ewap
    17 lutego 2013 at 12:06 | Permalink

    Dopiero co ostatnio zakradalam sie by zrobic zdjecia spiacej malej, wtulonej w ogromnego misia, ale do tej pory nie udalo mi sie zrobic konkretnego.U niej w pokoju jest bardzo ciemno, a ja i zdjecia w ciemnosci…No nie ogarniam jeszcze.Potrzeba statyw, czy porzadne oparcie .
    Do ok 5 mc lekki dramat u nas z tym spaniem byl, ale potem to juz tylko sie chwalic.Spi regularnie i bez wiekszych problemow.W poludnie raz i wieczorem gdzies ok 20 zwijamy sie na gore, przebieramy, myjemy zeby, czytamy ksiazke i po odspiewaniu „aa, kotki dwa” oraz obietnicy niezamykania drzwi do konca, moge sie ulatniac. Oczywiscie miala w ciagu tych 2 lat odpaly , ale na szczescie sporadyczne.Da sie zyc i co najwazniejsze w gosciach, na wakacjach tez.
    Niedlugo bedziemy ja przenosili do „doroslego” lozka i troche zastanawiam sie jak z tym bedzie.
    p.s. od wczoraj widok spiacego dziecka z kabelkiem nieco mnie przeraza.Mielismy taki koszmarny incydent…(pamietasz?mialas cos podobnego na widok skaczacej lily po kanapie)

  8. Ania's Gravatar Ania
    17 lutego 2013 at 23:27 | Permalink

    Ale Ty piękne zdjęcia robisz! A dzieci cud, miód i maliny!

  9. Pani Narzeczona's Gravatar Pani Narzeczona
    18 lutego 2013 at 09:51 | Permalink

    Mi zawsze tę kołysankę śpiewała mama 🙂 Fakt działa jak magiczna różdżka! 🙂

  10. Joanna's Gravatar Joanna
    19 lutego 2013 at 20:55 | Permalink

    My spiewamy Brzechwe, a dokladnie Psie smutki … patrzec na spiace dzieci – urocze! A Twoje zdjecia – piekne. Pozdrawiam.

  11. Karolina's Gravatar Karolina
    19 lutego 2013 at 22:01 | Permalink

    Oj znamy kołysankę, znamy. U nas nie dość, że zapętlamy, to jeszcze mama wymyśla swoje zwrotki.
    Jak pamiętam, to z Niny (2 l 7 m) zasypianiem nie miałam problemów, ale Sara (7 m) to jest normalnie szogun, jakich mało.
    Nigdy w domu nie udało jej się zasnąć samej ze zmęczenia. Co innego auto i wózek. No, ale w domu to tragedia – trzeba nosić, bujać. Nawet zasypianie ze mną nie wchodzi w grę… Po prostu ona ma problem z wyciszeniem się… No, ale może to się jeszcze wszystko wyprostuje 😉
    Pozdrawiamy :)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *