Czy zdarzyło Wam się kiedykolwiek, Drogie Mamy, Kochani Rodzice, wracać do domu okrężną drogą? Celowo? A potem posiedzieć chwilę w samochodzie pod domem i posłuchać jeszcze jednej piosenki, a potem jeszcze jednej… Mnie się to zdarza wyjątkowo często. Tym częściej, im rzadziej sama wychodzę.
Archiwum wpisów z miesiąca listopad, 2013
Czas na drzemkę

Sen w ciągu dnia to u nas świętość. Po etapach negacji czy negocjacji, zasypianiu buzią w podwieczorku, pod stołem i w kąpieli, doszliśmy do wniosku, że w naszym przypadku najlepiej sprawdza się tak zwana „drzemka przymusowa”. Przychodzi wyznaczona godzina (tu jestem nieco elastyczna), jemy zupę i idziemy spać. Zdarzają się oczywiście wyjątki, zwykle związane z wyjazdami, ale kiedy tylko możemy, trzymamy się ustalonego schematu.
Był sobie smoczek…

Kiedy Lena była jeszcze w moim brzuchu, planowałam, że obejdzie się bez smoczka. Nasłuchałam się historii o krzywym zgryzie, próchnicy czy czterolatkach z „zatyczką”, które przerażały mnie, choć sama nieprzyzwoicie zasmoczkowana nie cierpiałam na żadną z wymienionych dolegliwości. Rzeczywistość szybko zweryfikowała moje plany, trzeciego dnia Leny w domu, późnym wieczorem wysłałam Rafała do Tesco po ostatnią deskę ratunku…
Bo czyste dzieci…

Godzina szczerości w urodzinowym wpisie okazała się całkiem niezłym pomysłem, mam nadzieję, że udzieliłam wyczerpujących odpowiedzi. Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie pytania, z których kilka zaskoczyło mnie, kilka rozśmieszyło, a kilka dało do myślenia. Jak na przykład to, czy nasze dzieci nigdy się nie brudzą.
Drukujemy!

O tym, że robimy dużo zdjęć i że są one dla nas ważne jako próba zachowania niepowtarzalnych chwil, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Często wracamy do tych ulubionych, przeglądamy i przypominamy sobie, w jakich okolicznościach powstały. Dzięki temu Lena „pamięta”, jak Kuba wyglądał, kiedy był malutki, a nawet, jak wyglądała ona sama 😉 „Sesje wspomnieniowe” odbywają się przy komputerze lub tablecie, nawet fotografie analogowe nie doczekały się jeszcze odbitek, a jedynie skanów z negatywów. Choć lubię zapach pliku kartoników prosto z fotolabu, jako AZ (Anonimowy Zbieracz) na odwyku pozwalam sobie na drukowanie wyłącznie do ramek, a i tak wiele ramek wisi u nas pustych… w końcu wybranie czterech czy nawet dziesięciu ulubionych zdjęć to bardzo trudne zadanie, szczególnie kiedy każde następne może stać się ulubionym 😉