Kiedy Lena była jeszcze w moim brzuchu, planowałam, że obejdzie się bez smoczka. Nasłuchałam się historii o krzywym zgryzie, próchnicy czy czterolatkach z "zatyczką", które przerażały mnie, choć sama nieprzyzwoicie zasmoczkowana nie cierpiałam na żadną z wymienionych dolegliwości. Rzeczywistość szybko zweryfikowała moje plany, trzeciego dnia Leny w domu, późnym wieczorem wysłałam Rafała do Tesco po ostatnią deskę ratunku...
Nie przeszkadzało mi to, że Maleńka najchętniej spędzałaby całą dobę przy piersi, bynajmniej. Równie ochoczo przeleżałabym razem z nią pierwsze miesiące po porodzie, a to był świetny pretekst. Jej silny odruch ssania kończył się jednak tym, że jadła do oporu i wymiotowała na przemian średnio tysiąc razy dziennie. Krztusiła się przy tym, zalewała mlekiem nos, oczy... W smoczku upatrywałam zatem nadzieję na ustabilizowanie jej żywienia. Nie zawiodłam się. Kiedy była głodna, wypluwała gumowego przyjaciela i domagała się jedzenia. Kiedy zaspokoiła głód, "cyckała monia".
Z czasem potrzeba ssania zaczęła się zmniejszać, nie pamiętam, kiedy zaczęliśmy używać smoczka wyłącznie jako usypiacza. Podejrzewam, że było to w okolicach pierwszych urodzin Lenki. A kiedy się pożegnaliśmy? Z obawy przed walką o smoczek z młodszym bratem, pozbawiłam siostrę tej przyjemności na dwa miesiące przed urodzeniem Kuby, a zatem w jej dwudziestym miesiącu życia. Jak? Bardzo prosto: wykorzystałam podobne brzmienie słów smoczek i kocyk. Kiedy przed snem Lena prosiła o "ocek", uparcie twierdziłam, że przecież już go ma. Wystarczyły cztery wieczory, żeby zapomniała o swoim kumplu. Obyło się bez płaczu, choć nie bez irytacji na niekompetencję matki ;)
W przypadku Kuby nie miałam złudzeń i, pomimo krzywych spojrzeń niektórych koleżanek z sali, przy aprobacie ordynator oddziału noworodków, zatkałam syna już na porodówce. Nie zmieniło to znacząco jego stosunku do uspokajacza od tego, który miała siostra. Nie pamiętam, kiedy przestaliśmy smoka zabierać na spacery, ani kiedy Kuba sam zaczął zostawiać go na poduszce...
Ciąg dalszy tej historii poznacie za trzy tygodnie, kiedy nastąpi ogłoszenie wyników konkursu, który przygotowaliśmy dla Was w ramach współpracy z marką Lovi. Marką bardzo nam bliską, bo wcześniacza Lena swoją smoczkową i butelkową przygodę zaczynała z jej produktami. Lovi wprowadziło właśnie na nasz rynek przepiękne smoczki z kolekcji "Retro baby". Na razie można je kupić wyłącznie w sieci sklepów Smyk albo... wygrać u nas.
Mamy dla Was 6 zestawów (3 bladoróżowe i 3 miętowe) po 6 smoczków (2: 0-3 m-cy, 2: 3-6 m-cy, 2: 6-18 m-cy).
Co należy zrobić, aby je zdobyć? Przede wszystkim w komentarzu pod tym wpisem na blogu zostawić swoją historię ze smoczkiem w tle. Nie musi to być, jak dziś u nas, opowieść o Waszej przyjaźni. Być może zgubiliście swojego kumpla w jakichś dziwnych okolicznościach, a może znaleźliście? A może macie kilku kumpli jednocześnie i dochodzi między nimi do walki o Wasze względy? Bardzo jestem ciekawa Waszych najciekawszych smoczkowych "kawałków" :) Koniecznie napiszcie, który zestaw Was interesuje (mięta czy róż).
Aby Wasze zgłoszenie zostało uwzględnione, musicie udostępnić na facebooku (innym portalu społecznościowym, blogu?) TEN PLAKAT konkursowy (w polu "adres www" komentarza wpiszcie, gdzie go szukać). Miło będzie, jeśli polubicie też nas, ale to nie jest konieczny warunek. Na komentarze czekamy do 8 grudnia, ogłoszenie wyników nastąpi najpewniej już 10. Do dzieła!
Sponsorem konkursu jest:
ojezu jakie obłędne zdjęcia <3
Choć ja marzyłam o smoczku mój syn miał całkiem inne plany 😉 Ale śliczne są te co można u Ciebie wygrać 🙂
Oj nasza Zuzia była zakochana w swoim smoczku przez całe dwa lata…wszyscy dookoła mówili, że będzie miała krzywe zęby, a ma równiutkie, więc nie ma się czego obawiać…ale była baaaardzo wybredna – upodobała sobie tylko jedną markę i jeden typ dydusia i żaden inny nie wchodził w grę…nawet po tych dwóch latach po odstawieniu naszej „zatyczki” jak gdzieś znajdowała smoczek, wkładała go do buzi i wypluwała, bo to nie był Jej smoczek…Jedno jest pewne – zatyczka daje rodzicom duuużo spokoju i przespanych nocy 🙂
Nasze drugie Maleństwo, które jest w drodze mamy nadzieję też pokocha smoki, ale ponieważ nie znamy płci chcielibyśmy wygrać zestaw miętowy.
Pozdrawiam
Alicja
Oj nie powiedziałabym, że to takie pewne 😉 Syn smoczka używał a noce niekoniecznie były przespane 😉
U nas zaczęło się w szpitalu i o smoczka poprosiły panie pielęgniarki 😉 Miały nadzieję, że dzięki niemu mały będzie spokojniejszy podczas naświetlań (miał żółtaczkę), więc mąż musiał przywieźć, bo mnie jakoś nie przyszło do głowy, żeby wziąć ze sobą (przed porodem kupiliśmy zestaw butelka + smoczek) 🙂 Tak na marginesie my również byliśmy związani z marką lovi, do tego stopnia, że kiedy po skończeniu roczku wymieliśmy smok na inny mały sam ze smoczka zrezygnował i tak zostało 😉 Ale u nas w ciągu dnia mogło go wcale nie być, od dawna był używany tylko do zasypiania 🙂
Pozdrawiam,
Kasia M.
P.S. Piękne zdjęcia! 🙂
Nasz Jurasek został „zakorkowany” pierwszej nocy w szpitalu przez położną 😀 Od tego czasu z „didim” się nie rozstaje. Ale nasze didi mają tendencję do ginięcia. Dziwnym trafem zawsze znikały w domu a rano Juras i tak jakiegoś zawsze dydlał. Ile ja razy powtarzałam mojemu mężowi, że dałabym sobie głowę odciąć, że szedł spać z zielonym smoczkiem a rano w buzi ma niebieskiego. Łóżeczko sprawdziłam – nigdzie nie miał pochowanych a sytuacja i tak się powtarzała. Sprawa wyjaśniła się pewnej leniwej niedzieli gdy wyrodnej matce nie chciało się wstać do dziecka i dziecko płakało 🙂 Owym „złodziejem” okazał się Fado – nasz owczarek. Przybiegł do pokoju ze smoczkiem w zębach 🙂 Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy jego skrytkę i kilka naszych didi 🙂
Oj długo trwało zanim go oduczyliśmy, żeby nie zbierał smoczków.
Aż strach pomyśleć o tych zarazkach….
interesują nas miętowe smoczki 6-18m-c
W tym roku nasze wakacje spędzaliśmy pierwszy raz w czwórkę.: Mama, Tata , starsza córcia i młodsza córcia. Byliśmy w Darłówku nad polskim morzem. Czas płynął nam miło. Słonko opalało nasze blade ciałka, szum fal koił nasze uszy. Dziewczynki były wyjątkowo grzeczne i zadowolone z urlopu. Nasza młodsza córka Olcia miała wtedy 6mc-y i używała smoczka dość często. Trzeciego dnia był straszny ukrop, dlatego postanowiliśmy wykąpać się w 4. Wzięliśmy ze sobą mały pontonik w którym pływały córeczki. W pewnej chwili nasz tatuś schował dydysia Oluni do kieszeni i całkiem o nim zapomniał. Mama wyszła z dziewczynkami na koc aby się wysuszyć, a pan tato chłodził się dalej w zimnej wodzie. Gdy nadszedł czas na sen naszej córki, mama zorientowała się że nie ma smoczka! Poszukiwania trwały wszędzie! Na kocu , w torbach, we wózku. Nawet piach przekopywaliśmy! Aż w końcu mama zapytała tatę, czy aby nie pływał ze smoczkiem w kieszeni swoich spodenek?! A to gapa! Zapomniał go wyjąć i dyduś popłynął razem z falą. Była wielka afera, a naszą Olcię słyszała chyba wtedy cała plaża! Mama migiem narzuciła na siebie ubranie i pobiegła w miasteczko w poszukiwaniu jakiejś drogerii/apteki wszędzie tam gdzie można by było kupić smoczka! Udało się! Ufffffffff Nowy smoczek został zakupiony! A nasza Olcia w końcu mogła spokojnie zasnąć! Od tej pory zawsze pamiętamy by mieć ze sobą „dodatkowy smoczek na zapas”. 🙂
Nasza historia jest banalna….wiedziałam, że Wiktoria będzie używać smoczka. Nie mogło być inaczej. W drugiej dobie życia zaczęła ssać smoka. W domu nastąpiło jego odrzucenie. Nie chciała, dławiła się…wisiała przy piersi, jadła, ulewała, spała. Ja próbowałam. W 6 tygodniu życia miłość powróciła. Smoczek był używany i w dizeń i w nocy. Potem, około roku służył tylko do zasypiania. Myślałam że rozstanie z nim przebiegnie łagodnie. Czekałam jednak za długo. Pojawienie się na świecie brata, który używa smoczka chyba to wszystko przeciągło. Wikusia dopominała się o smoczka nawet w ciągu dnia….moja cierpliwość skończyła się wraz z powrotem z wrześniowych wakacji. 26miesięczna córka nie wyjmowała by najchętniej smoka z ust:( Przewertowałam internet w poszukiwaniu skutecznego sposobu. Zabranie nie chodziło w grę…przed oczami miałam wieczorne histerie i półroczniaka śpiącego w tym samym pokoju. Bajki o smoczkowej wróżce u nas by nie przeszły. Nacięłam smoczek, wygladało jakby pękł. Wytłumaczyłam że zużył się, że już jest stary. Wiki zajrzała i stwierdziła że mieszka tam robaczek. Poszła z nim spać ale do ust go nie wkładała tylko trzymała w rączce. To samo przez kolejne dwa dni. Trzeciego odcięłam kawałeczek końcówki. Mało higieniczne ale skuteczne. Po dwóch tygodniach spania ze smoczkiem w ręce po przebudzeniu wstała i wyrzuciła go do kosza:)))) Teraz czasem gdy najdzie ją ochota widzę jak ukradkiem pociumka smoczka brata…i tłumaczy mu że pożycza na chwilkę bo ona jest duża i swojego już nie ma.
Plakat u mnie na blogu:)))) I gdyby nam się poszczęściło wybieram zestaw mietowy:)
U nas na szczęście były tylko 3 miesiące ‚smoczkowe’ i to jedynie do usypiana;) teraz synek ma 17 miesięcy i nawet nie wie co to smok! Nie wyobrażam sobie mojego dziecka z tym gumowym czymś w buźce:) i bawią mnie dzieci w jego wieku ciumkające smoczki nadal…
Witam!
U nas też najzabawniejsza historia ze smoczkiem to jego zniknięcie z życia Igorka. Nie byłam za tym by dac naszemu nowonarodzonemu dzieciątku smoka, ale tatuś postanowił inaczej :), bo dobrze miec coś dla maleństwa co go uspokoi (miał racje). Igor rósł a ja zastanawiałam się jak to będzie by się go pozybyc no i jak to przeżyje synek. Przyszła wiosna, Iguś miał 16 miesięcy… i zaczął wyglądac na balkon, obserwował ptaszki. Po paru minutach obserwacji przyszedł by wskazac że z balkonu spadł jego „przyjaciel”. Tatuś niezauważony pobiegł po smoka, a ja zaczęłam Igorkowi tłumaczyc, że ptaszki zabrały dydusia i nie ma go…. że teraz jakiś mały ptaszek się cieszy, że go posiada… wiem że on i tak tego nie rozumiał, ale zadziwiające jest to, że Igi ani razu nie zapłakał za smokiem. Co mnie bardzo cieszy, że nie cierpiał przy rozstaniu ze swym pierwszym przyjacielem, nie przeżywał traumy. Zabawnie jest, gdy jego dwaj młodsi kuzyni korzystając ze smoka, czasami go gdzieś zostawią a synek zabiera, oddaje właścicielom i grozi im palec mówiąc „ni wolno”. Może nie chce by ich to spotkało :).
Dziękujemy za wspaniały konkurs 🙂 a wrazie wygranej kolorek nam obojętny 🙂
pozdrawiam
Ja nie miałam zamiaru dawać małej ‚smoka’ ale po 2 tyg po ur. postanowiłam dać bo gdy w grę wchodziło chociaż szybkie wyskoczenie w miasto po zakupy itp. To mała nagle zaczynała tęsknić za cycusiem (karmię piersią). Także bez smoka się nie obyło. Mieliśmy już z Dydysia, Canpola, TommeTippe(ten zaginął do teraz nie wiem gdzie) a niedawno zakupiliśmy z drogerii Dayli marki Chicco – różowy, niestety wszystko się do niego przykleja. Najlepszym okazał się z Rossman’a, kauczukowy, którego uzywamy do teraz. to już 4. Najdziwniejsze ze, gdy mała pierwszego ‚wyssała’, podałam jej drugiego a gdy ten się chwilowo zagubił ten wyssany okazał się dla niej za duzy 🙂
Zdjęcia czadowe!! Kuba to prawdziwy model 🙂 Naszych smoczkowych historii mamy mnóstwo przy trójce, śmieszne i straszne, już wszyscy są „odsmoczkowani”, więc poza konkursem 🙂 Chyba najbardziej spektakularna: zdarzyło mi się wejść do pokoju i zastać całą trójkę z zatyczkami… w tym prawie pięciolatka… groza! 😉
Bardzo ciekawa jestem zakończenia u Kuby!
Pozdrawiam
Magda
Początek naszej trwającej po dziś dzień historii smoczkowej jest podobna do Waszej:). Jestem Mama dwóch córeczek 20-sto i 4-ro miesięcznej. Będąc w pierwszej ciąży zarzekałam się ze smoczka nie będzie. Jak to jednak w życiu była wszystko zweryfikowała rzeczywistość. Więc moja starsza córka po jakimś tygodniu dostała swój pierwszy „mok”, gdyż namiętnie wkładała kciuka do buźki. Smoczek zawsze towarzyszył jej tylko w porach spania, podczas jazdy autem ewentualnie w bardzo awaryjnych sytuacjach. Około 16 miesiąca jej życia zaczęłam zastanawiać się nad pożegnaniem się z „przyjacielem” mojej córki. Z pomocą przyszła nam bajeczka ” Baranek Timmy”, w której to czołówce Baranek oddaje mamie „moka”. Dominiśka szybko to wychwyciła, długo jednak na pytanie czy odda swojego smoczka odpowiadała, że nie. Cierpliwie wyczekiwaliśmy momentu w którym się jednak zdecyduje;). Ten nastąpił kiedy mała miała ok 1,5 roku. Widząc kolejny raz w bajeczce że Timmy oddaje Mamie smoka, Domi pobiegła po swój oddała mi a ja powiedziałam, że oddajemy go do krainy smoczków dla innych dzieci i wrzuciłam za telewizor. Kilka dni było marudzących, ale po tygodniu już zupełnie zapomniała o swoim przyjacielu:)
Moja druga córeczka natomiast smoka dostała już na porodówce tak jak Kuba. Niestety położne nie patrzyły na to łaskawym wzrokiem. Iga używa smoczków LOVI i jest z nich z pewnością zadowolona 🙂 byłby to dla nas super prezent
pozdrawiamy
Moja mała dostała 1 raz smoczka przed moją sesją egzaminacyjną… Siedziała przy cycu cały dzień, a mnie bardzo ponaglały terminy zaliczeń.. Tylko jak miałam się uczyć trzymając równocześnie w ręce dziecko i książkę? Może ktoś jest to wstanie sobie wyobrazić, ale mnie jakoś to niespecjalnie wychodziło..Wikii. miała wtedy jakoś 2 tyg.., a wiadomo jaki w tym czasie jest silny odruch ssania.. kupiłam smoczek jeszcze w trakcie wyprawki… ale jak przyszło już do sytuacji awaryjnej to wyciągnięcie go i podanie wcale nie okazało się takie proste jak myślałam. Nie mogłam się przemóc, żeby podać go mojej córce.. Płakałam mężowi , że nie mogę tego zrobić, że nie chcę doprowadzić u niej do wady zgryzu, czy zaburzenia odruchu ssania. Bałam się , że jeżeli podam jej smoczka to nie będzie chciała ssać piersi tylko Dyda 🙁 . Dla niektórych może się to wydać śmieszne, ale ja z tego powodu przepłakałam naprawdę kilka nocy.. No, ale naprawdę znalazłam się w końcu w sytuacji podbramkowej.. Rozpakowałam więc z wielkim bólem tego smoczka i przed spaniem podejmowałam pierwsze próby jej podania.. Ha ku mojemu zaskoczeniu mała go kilkakrotnie wypluwała, krzywiła się, dławiła. A ja po prostu myślałam, że to jest tak prosto, że dziecku się zatka buzię, jest zadowolone i wszystko gra. Jednakże dziecko to nie jest zaprojektowana maszyna. Ale nie poddałam się i podejmowałam próby kilkakrotnie, czego efektem było zaakceptowanie przez moją córkę swojego nowego gumowego przyjaciela. Dopadały mnie jeszcze wyrzuty sumienia, próbowałam jej go wyciągać , bo może jednak źle zrobiłam, niepotrzebnie, może bym dała jakoś radę bez tego. Tłumaczyłam sobie, że tak naprawdę to ja chciałam mieć święty spokój. Ale i wyrzuty sumienia odeszły w zapomnienie, kiedy mogłam spokojnie wieczorami skupić się na nauce i widzieć zadowolenie w oczach mojej córki. Dziś mała ma 8 m-c i ze smoczkiem ciężko jest się jej rozstać.. Smoczek u niej spełnia wiele funkcji. Uspokaja przed spaniem, służy jej naprawdę do ciekawej zabawy, potrafi go oglądać z każdej strony, przekładać go sobie z rączki do rączki. Jak go w buźce nie nosi to do rączki go sobie przenosi. Potrafi włożyć go sobie do buzi nawet w nocy podczas spania. Mając smoczki z firmy Lovi nie boję się o odruchy jej aktywnego ssania i o przeszkody w rozwoju gadania. Dają mi one gwarancję jakości. Więc chętnie chciałabym dostać je w prezencie, bo są modne , szałowe i wyjść z nimi będzie mogła wszędzie. Mogłaby dostać te w kolorze miętowym, bo dobiorę jej do nich ubrania szałowe. Ale jakby dostała inne to i tak zadowoloną będzie mieć minkę. Byleby rozmiar był dobry, to taki 6-18 mc. Pozdrawiamy i czekamy 🙂
Super są te chłopięce smoczki. A zdjęcia: FANTASTYCZNE!
Nie bierzemy udziały, bo my niesmoczkowi 🙂
Nasz historia jest z życia wzięta..
W ciąży tak jak większość mam zarzekałam się, że smoczka nie będzie – nie i koniec! Nawet nie chciałam o nim słyszeć ale.. No właśnie!
Gdzieś tam w środku, podświadomie (albo i nie, bo synek może dał mi cynk; )) wiedziałam, żeby tego smoczka jednak spakować do szpitalnej torby. Wiedziałam ale tego nie zrobiłam!
Przyszedł dzień porodu, w którym bardzo szybko zaspani z ukochanym zerwaliśmy się z łóżka – przed wyjściem jeszcze sprawdzałam, czy mam w torbie wszystko co było na liście – oczywiście – nie było na niej smoczka. Po wyjściu z domu, w drodze do szpitala rozmawialiśmy z wujkiem, który kierował, o Nas jak byliśmy mali i tu wujek wspomniał jak mój ukochany ssał palec do 5 roku życia – podobno wtedy zbladłam – bo i przypomniałam sobie, że nie mam smoczka, i nigdy też o tym palcu wcześniej nie słyszałam, przez co jeszcze bardziej się zestresowałam owym brakiem smoczka..
Poród trochę trwał, więc w międzyczasie ukochany skoczył do apteki po smoczek – ze stresu wziął zwykły, najzwyklejszy w świcie.
Po narodzinach synka to on właśnie widział go pierwszy i zapewne nie zgadniecie co po urodzeniu miał w buzi? Palec! Tak, ten sam, który przez całe dzieciństwo cycał mój partner! Gdy się o tym dowiedziałam, powiedziałam – BASTA! Będzie smoczek i już!
Synuś od razu zaakceptował smoczka, jest on jego towarzyszem życia. Pomaga mu zaspokoić potrzebę ssania, której ja niestety w naturalny sposób nie mogłam mu zapewnić.
W pewnym momencie mieliśmy aż 8 smoczków (!) ale zrezygnowaliśmy z nich na potrzebę 2 LOVI, które i tak w kółko gdzieś znikały – raz nawet szukałam smoczka przez tydzień a okazało się, że mój partner cały czas na nim spał..; )) Raz jeden zgubiliśmy na podwórku a ja znalazłam go niedawno w węglu do pieca; ))
Od 2. miesiąca używamy smoczków LOVI, które przypadły do gustu i samemu użytkownikowi, jak i jego opiekunom; ))
Bardzo się cieszę, że mój synek ssie smoczek, bo wcale nie taki smok straszny, jakim go malują..; ))
Wybieramy orzeźwiającą mięte; ))
Zapomniałam – tu można Was znaleźć; ))
Ah te smoczki! U nas bywało i bywa różnie. Alicja lat 4,5 nie wiedziała co to smoczek. Kiedy byłam z nią w ciąży, w ogóle nie wpadłam na pomysł aby w swojej wyprawce uwzględnić coś takiego jak smoczek;) Kiedy przyszła na świat nie poczuliśmy jego braku. Anioł nie dziecko. Nie płakała, nie marudziła i obyło się bez smoczka. Jednak kiedy skończyła rok czasu, w tej małej główce coś się „umaiło” i kiedy kładła się spać, ssała kciuka. Pomyślałam – „jak Ona słodko wygląda z tym paluszkiem w buzi”. Tfu tfu co ja wtedy zrobiłam!!! Od tego czasu Alicja aby uspokoić sie i hmm „wyluzować” przed snem brała do buzi kciuka, ciężko było jej wytłumaczyć, że tak nie można. Córka była coraz starsza a kciuk dalej rządził. Pomyślałam ” kurcze czemu my jej tego smoczka nie daliśmy, łatwiej byłoby się go pozbyć, no bo palca nie wyrzucę”. Były próby podawania smoczka zamiast kciuka ale na nic, nie wiedziała do czego to służy! Na szczęście z wiekiem i z tłumaczniem jej a nawet po drastycznych posunięciach haha np. moczenie palca w cytrynie itp udało się!!! Zuch dziewczynka;)
Kiedy, na świat miał przyjść nasz synek Janek, pierwsze co to kupiłam smoczka. Ale synek, wziął przykład ze starszej siostry i był bardzo grzecznym bobaskiem i smoczek nie był nam potrzebny. Jednak mając 6 tygodni nasz malutki Janek zachorował na zapalenie płuc i stan septyczny. Ciężko znosił podawanie leków i pobyt w szpitalu więc smoczek musiał zostać wprowadzony w życie. Na szczęście smoczek nie jest nieodłączną rzeczą życia Janka i nawet gdy o nim zapomnimy, Janek jest w stanie bez niego żyć. Synek ma 7 miesięcy i jest coraz bardziej rozumnym dzieckiem i patrząc na swoją starszą siostrę, która nie raz zapomni się i z nudów wsadzi sobie palca do buzi, Janek szybko łapie o co chodzi i tak o to ostatnio fajnie jest ssać kciuk! Dlatego smoczek jednak częściej gości, przypięty do Jasia ubranka i gdy tylko nadchodzi kciuk do buzi, mama interweniuje i daje smoka:) O to nasza historyjka smoczkowa. A ciąg dalszy nastąpi!
Oczywiście jeżeli się ida wygrać to prosimy o miętowe smoczki:)
A na naszym blogu wklejam plakat;)
Siadłem na laptopa, patrze a tu zdjęcia dzieci i to nie moich;) Pewnie żona zapomniała wyłączyć strony, więc z ciekawości czytam właśnie ten post o smoczkach. I stwierdziłem że napiszę, a co! Mamy dójkę dzieci córeczkę i synka. Córka wychowywała się bez smoczka a jeśli chodzi o syna, miało być tak samo, bez smoka. Ale na wszelki wypadek smoczek był w domu w razie nagłej potrzeby. Pamiętam że żona po 2 tygodniach od porodu pierwszy raz wyszła z domu na zakupy i zostawiła mnie z malutkim synkiem. Żona karmiła piersią i owszem odciągnęła pokarm no ale niestety okazało się że zbyt mało. Mały zaczął tak płakać, tak się wydzierać a ja biedny nie wiedziałem co zrobić, dzwonie do żony, żona stoi w korku, mleka brak a synek drze się w niebogłosy i nic nie pomaga więc głupio sie przyznać ale dałem mu mojego palca, zaczął tak ssać i wtedy „zaświeciła mi się lampeczka nad głową” i przypomniałem sobie że gdzieś jest smoczek! Przeszukałem pół mieszkanie i znalazłem, wyparzyłem i dałem synowi i cisza! Dzięki niemu wytrzymał jeszcze 30min aż wróciła mamusia i dała cycusia;) Oczywiście żona jak zobaczyła smoka w buzi to była w szoku i lekko zdenerwowana ale od tamtej pory smoczek jest z nami:) Nie wiem jakiej firmy bo się nie znam ale skoro piszecie że ta Lovi jest taka dobra to znając moją żonę kupiła właśnie Lovi- bo dla dzieci wszystko ma być super;) Pozdrawiam. Paweł
PS: oj żona by sie zdziwiła jakby zobaczyła, ze czytam blogi hahaha
doczytałem o kolorze smoka no to oczywiście że miętowy bo dla synka:)
a i nie mam bloga ani FB także nie udostępnie nigdzie, niestety;/
Smoczków było wiele… żaden nie podobał się Julce za bardzo… A potrzeba ssania ogromna… pewnego razu ciocia Iwonka z pierwsza wizytą u Julki przyniosła właśnie smoczek Lovi… … oczywiście ciocia nie dzieciowa o firmach pojęcia nie miała zatem wybrała go bo urzekł ją najbardziej. Nie tylko ją. Julka była nim zachwycona a ja uratowana. Jednak smoka nie było dość. Pierwszy uśmiech zza smoczka.. pierwsze gaworzenie zza smoczka.. powiedziałam dość smoczek służyć będzie tylko do spania. Jak powiedziałam tak się stało. Julcia kocha smoczka lulaczka a w ciągu aktywności radzi sobie bez:)
Nigdy nie zapomnimy naszej „smoczkowej histori”. Ja opiekuńcza mamusia – smoczyca, mąż nadopiekuńczy tatuś – smok, i nasza bezbronna córeczka – smociątko. Mamy to wszystko nagrane na telefonie, więc nie da się tego zapomnieć. My dumni rodzice stoimy nad łóżeczkiem z telefonem uwieczniając ten moemnt kiedy Amelka ssie swojego smoczka tak głośno, a My się poprostu (najzwyczajniej w świecie) cieszymy, że wkońcu mamy chwile spokoju (chwile dla siebie). Oj była to kosztowna chwila i nasza radość nie trwała długo. Dobrze, że nabraliśmy siły na to co będzie później… A co było? A no więc nasza córka od godziny 16 do godziny 20 zanosiła się swoim płaczem, a tatuś jak to na nadopiekuńczego smoka przystało zapakował córkę w kombinezon (była zima) i popędził w kierunku szpitala, oczywiście ze mną na czele. A tam porpostu usłyszeliśmy to co ja powtarzałam cały czas mojemu mężowi, że dziecko poprostu ma kolkę, tylko jeszcze wtedy nie wiedziałam czym ona była spowodowana. No jak myślicie czym?! (…) A no właśnie nasza córka nałykała się powietrza podczas aktywnego ssania smoczka. Kiedy to do nas dotarło powiedzieliśmy NIE – smoczkowi! Jednak smoczek powrócił, kiedy tylko Amelka zaczeła ząbkować i znalazła ukojenie w swoim przyjacielu smoczku. Nie nadużywa go oczywiście, ale lubi sie podrażnić ze swoim kumplem. (czasami to wygląda jak w bajce Shreka – Smoczyca i wierny przyjaciel osioł, który wkółko powtarza”weź mnie, nie zostawiaj mnie samego”, „ała nie gryź”).
Plakat o konkursie znajdziemy : http://klamerkowyswiat.blogspot.com/2013/11/konkurs-kuby-by-sobie-smoczek.html
Jeżeli nagroda trafi w ręce smoczej rodzinki, napewno się nią zaopiekujemy, a kolor może być wybrany losowo, chociaż z wąsem Amelce też byłoby do twarzy 🙂
Z rodzinnych opowieści dowiedziałam się jak to ze mną – dziś już mamą – było 🙂
Jako pyskata trzylatka za żadne skarby świata nie chciałam oddać nikomu mojego pęczka smoczków.
Było ich chyba z 5 i zawsze nosiłam je zawieszone na sznureczku na szyi. Byli to moi nieodzowni przyjaciele.
Rodzice dwoili się i troili co tu zrobić żebym w końcu pozbyła się smoków raz na zawsze. W końcu trzy lata to już najwyższa pora.
Na pomysł wpadł wujek – kazał mi schować gdzieś ‚nynusie’ a później On miał za zadanie je odnaleźć i mi oddać.
No i jak schowałam tak się skończyło.. Nikt nie miał zielonego pojęcia gdzie wciskęłam swój pęk smoczków, ani jak go odzyskać.
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – trzy dni płaczu i wszyscy mieli z głowy 🙂
Pewnie wszyscy są ciekawi czy kiedykolwiek smoczki się odnalazły ?
Oczywiście że tak. Po jakimś roku, podczas remontu w kuchni okazało się że wcisnęłam je za kuchenkę gazową .
Całe zakurzone i brudne wylądowały już nie na mojej szyi a w koszu 🙂
Plakat umieściłam na blogu http://www.mamabumma.blogspot.com
Jeśli chodzi o zestaw to wybieramy chłopięcy czyli miętowy 🙂
Ahh te smoczki! U nas smoczek pojawił się dopiero po 6 miesiącu życia Kornelci i jest nieodłączną częścią do dziś( Korn ma 17m.) Pewnego pięknego dnia będąc na spacerku Kornelcia smoczek zgubiła, dzień jakoś zleciał bezproblemowo więc pomyśleliśmy, że wszystko będzie ok. Dopiero w nocy nam pokazała na co ją stać bez smoczka! Matka nie wyspana z rana poleciała po nowego dydusia, bo bała się następnej nocy! 😀 Od tamtej pory Kornelia często gubi smoczki, ale mamy zawsze w zapasie jak dorwie 2 albo 3 to wymienia je co rusz, chyba żeby żaden nie poczuł się odrzucony hihi.
Zapomniałam dodać
Plakat udostępniony tutaj: https://www.facebook.com/kornelijkaa
KOLOR RÓŻOWY jeżeli na nas trafi ;)) Kornelia byłaby przeszczęśliwa
Unas smoczek zwany moniem jest znami od pierwszych dni życia Adaśka. Pomagał bardzo szczególnie przez pierwsze miesiące kiedy we znaki dawały się kolki. Pewnego dnia moń zaginął. Był a chwile później zniknął. Jakby zapadł się pod ziemie. Adaś krzyczał tak , że pewnie 5 piętera pod nami i 3 nad nami słyszało ten koncert. Tata próbowa utulić malca a mama zabrała się za poszukiwanie zguby. 40 metrowe mieszaknie zostało przewrócone do góry nogami. Łącznie z odsuwaniem szafy i przesywaniem łóżek. Centymert po centymetrze z dokładnością psa tropiącego poszukiwania trwały. Mijały minuty..godziny,…. Mama przejeła dziecie, poszukiwania zaczął tata. Wszystko na nic. Po 3h dziecię zasneło z zastępczym Moniem ( smoczek od butelki). Ojciec wykończony, matka też u kresu sił. Tata przytula na pocieszenie mame , patrząc jej głeboko w… dekold!! I jest!!!. Znalazł się!!! Kilkugodzinne poszukiwania zakończone sukcesem. Smoczek spokojnie spoczywał między piersiami mamy:):)
plakat udostępniony Magdalena Tutkaj Snopczyńska
Nasza córeczka dopiero będzie miała przygodę ze smoczkiem, ponieważ na razie jeszcze jest w brzuchu:) Ale smoczek Lovi na pewno jej się spodoba, zwłaszcza w takich rewelacyjnych kolorach z serii Retro! :)) Mama jest nimi zachwycona, więc córka też będzie:))
Różowy byłby najbardziej twarzowy:D
Plakat na moim blogu: http://lovemalinowe.blogspot.com/
p.s. rozmiarówka najbardziej by nam pasowała 3-6 lub 6-18:))
pozdrawiam:)
My mamy dzieciaczki smoczkowe i niesmoczkowe 🙂 Starszy syn leżąc pierwszy miesiąc w szpitalu był zatykany smokiem, co wprawdzie nie było po mojej myśli. W domu sam odrzucił smoka, jak się okazało wymienił go na swoje paluszki, które zawsze były blisko. Smokiem się dławił więc już go całkowicie odsatwiłam. Niestety dziś naszego 3 latka ciągle nie umiemy oduczyć wkładania paluszków do buzi. W ciąży z córcią wiedziałam, że będzie smoczek i już! Mała ma roczek, smoka używa już sporadycznie i raczej do zasypiania. Małe dzieci są urocze ze smoczkami, jaby moja miała jeszcze taki różowy zestawik to już w ogóle 🙂
Link dumnie reprezentujemy na stronie na Facebook’u. A jakby nam się poszczęściło to byśmy prosiły o rózowy smoczek 6-18
Mój syn jest smoczkowym magikiem.
4 rano, ryczy. Pamiętam, że brałam go do łóżka z czerwonym smoczkiem, na pewno gdzieś tu jest! Szukam. Podnoszę się, kołdrę, dzidziusia podnoszę, poduszki przekopuję. Pewnie za łóżko wpadł. Wstaję, biorę drugi, pomarańczowy.
7 rano. Czuję na sobie wzrok, tak go czuję cholera, że się budzę. Dzidziusia oczy duże jak pięciozłotówki. Przez chwilę jestem złą mamą, zostawiam go na moment w łóżku i lecę do wc. Wracam.
Ma w buzi CZERWONY smoczek.
Magik.
ach, plakat na blogu. A interesował by nas miętowy zestaw w rozmiarze 6-18 😉
Był sobie Król, był sobie Paź i była też Królewna. Żyli wśród róż, nie znali burz i byłaby to rzecz zupełnie pewna, gdyby nie…smok!!!
Do dnia dzisiejszego nikt nie wie dlaczego to własnie smok zawsze zmuszony jest do wkraczania w senne, romantyczne i hollywodzkie zycie wszystkich par, trójkątów i innych kochających się grup oraz podgrup ludzi. Fakt jest faktem – smok byc musi!
A więc, wrócmy do początku naszej opowieści.
Co już wiemy? Ano tyle, że żyli sobie w trójkę zacni mieszkańcy Pałacu darząc się miłością bezgraniczną i wzbudzającą podziw.
Czego nie wiemy? Ano tego, że idylla trwała tylko dni parę. Królewna oczywiście wiedziała, że w każdej bajce smok jest bohaterm negatywnym i nie miała zamaru go do swojej opowieści zapraszać.. Jednak rzeczywistość zaskakuje nawet przedstawicieli rodów królewskich. Paź okazał się pożeraczem o niebo przewyższającym łapczywością wszystkie smoki na ziemi. I tutaj do naszej basni wkracza Król, który podejmuje decyzję godną Głowy Państwa, a conajmniej Głowy Rodziny i nie zważając na konsekwencje, aby uratować swą Królewnę przed niechybnym pochłonięciem w otchlaniach paziowego brzuszka, wzywa SMOKA!
Wezwany przybywa i ku zaskoczeniu i radości całego Królestwa staje się przyjacielem Paziątka i wybawcą Królewej-Karmicielki, która w końcu może bezkarnie odbyć kąpiel z bąbelkami trwająca więcej niż 32 sekundy!
I co? I wszyscy będa żyli długo i szczęśliwie (tzn. Królowa ma nadzieję, że Smok nie planuje zostać z nami aż do emerytury. Przyjnajmniej w czynnej słuzbie;)
Plakat na blogu http://gdymamawpracyatatawdomu.blogspot.com/, a Paź chętnie zaprzyjaźni się ze Smokiem Miętusiokiem, w wieku dojrzałym – 6-18m-cy.
Witam, wraz z moją 2-miesięczną Lenką nie przeżyłyśmy jeszcze ciekawych przygód ze smokiem, ponieważ używamy go dopiero od miesiąca. Puki co mogę powiedzieć, że mała nie wyobraża sobie zasypiania bez „dudusia”. Nasz pierwszy duduś, który niby był w rozmiarze 0+ był za długi (!). Lenka cały czas miała odruch wymiotny bo koniec smoka sięgał jej do gardełka.. Musieliśmy kupić inny. Ale z nowym również jest coś nie tak, ponieważ ciągle wypada jej z buzi, a wtedy płacze. Cmoka go tylko podczas zasypiania, jak jej wypadnie od razu otwiera szeroko oczka, dlatego trzeba go trzymać, żeby nie wypadał 🙂 Liczymy na to, że nowy lepszy duduś LOVI spełni nasze oczekiwania i nie będę musiała przez długi czas siedzieć z palcem przy buzi Lenki 🙂
W razie wygranej prosimy o kolor różowy.
Pozdrawiamy, mama Klaudia i Lenka (2 miesiące)
Gdy urodził sie Filip położna położył mi go gołębi na brzuchu okryla pieluszka i wyszła. Byłam tylko ja mój maz i on , nasz syn. Wyczekany, wyteskniony, ukochany:) chwile potem przewieźli nad na sale. Filip spał a ja patrzyłam sie na niego do świtu szczęśliwa i wzruszona. Rano przystawialan to piersi nie chciał ssac. Nie jadł. Nikt nie potrafił mi pomoc. Pokarm był ale kruszyna nie potrafiła ssac bo wielu próbach zdenerwowana i smutna byłam gotowa zrezygnować. Wtedy maz przyniósł smoczka Lovi, włożył mi do buzi i! Nasz synuś zaczął ssac !:) potem z piersią nie miał problemów 😉
U nas było tak gdy córeczka sie urodziła to chore serduszko miła i do innego szpitala pojechać musiała.Tam bakterią sie zaraziła i dopiero po trzech tygodniach do domu wróciła . Na początku smoczka używała i bardzo go lubiła .Gdy 3 miała miesiące na spacerze go zgubiła kiedy mama ją karmiła .Na drugi dzień mama nowy kupiła ale córeczka go nie polubiła i tak kolejne 2 miesiące bez smoczusia żyła .Do zabawy używała.Gdy 5 miesięcy miała to dospania go zakładała a miesiąc puźniej już się z nim nie rozstawała.Teraz prawie 8 miesięcy ma a smoczusia nadal uwielbia.
Mój synuś od pierwszych chwil życia upodobał sobie smoczki Lovi za te ulubione. Teraz ma 23 miesiące i nie wyobraża sobie dnia bez swojego ,,Punia”. Ma ich 3 i trzyma je u siebie w łożeczku,wie że zawsze je tam znajdzie. Gdy sie obraza lub jest smutny idzie do swojego ,,lulu” i szuka swojego ,,Punia”. Tak słodko woła ,,Puniu gdzie jetes” ,że nie mam serca narazie go odsmoczkowac, chociaż chodziły mi ostatnio takie myśli po głowie. Ten ,,Punio ” jest jego takim małym przyjacielem,bez którego nie potrafi życ.Jest zawsze z nim kiedy tylko chce jak wstaje,płacze ,czy jest zły,a nawet we śnie. Mam nadzieje ,że przyjdzie taki czas z biegiem czasu,kiedy sam sie odsmoczkuje i bedzie gotowany na pożegnanie ze swoim małym przyjacielem…
pozdrawiamy Mama Paula i 23 mięsięczny Damcio
Podoba nam sie kolor miętowy w rozm 6-18.
Nie wiem, czy mogę się wypowiedzieć na ten temat, ponieważ mój synek ma dopiero 5 miesięcy i cały czas używa smoczek 🙂
a pamiętam, jak byłam w ciąży, gdy znajomi, rodzina mówili ” tylko nie uczcie ssać smoczek, później wady zgryzy… itp”
Oczywiście jak to na początku póki maleństwa nie ma, były postanowienia, nie będziemy dawać smoczka, odkładać maleństwo do łóżeczka, czytać bajki już od pierwszych dni…
Lecz, gdy pojawił się Wiktorek życie nasze się zmieniło 🙂 Pierwsza doba w domu i już smoczek w buzi 🙂
Synek jest moim pierwszym dzieckiem, człowiek młody, niedoświadczony wielu rzeczy nie wiedział i był przerażony. Już pierwszego dnia dał nam nieźle popalić, oboje z mężem nie spaliśmy do 5 nad ranem, Wiki cały czas płakał, oboje nie wiedzieliśmy o co chodzi, maluszek był przewinięty, nakarmiony i wciąż płakał..
byliśmy już bezsilni więc w ostateczności postanowiliśmy dać smoczek i co?
I od 5 nad radem dziecka nie było … spał spokojnie do południa..
w każdym bądź razie, nie wyobrażmy sobie życia bez SMOCZKA!
Używamy każdego wieczoru do zasypiania, a nasz Wiktorek czuje się bezpiecznie mając go w ustach 🙂
Pozdrawiamy Mama pięciomiesięcznego Wiktorka
Miętowy, 6-18 msc
Zapomniałam dopisać
tu opublikowany https://www.facebook.com/nensi.krystek
i różowy 6-18 msc