Pierwsze słowo, jakie padło z ust Leny, nie było wyjątkowe. Najbliższy jej sercu mężczyzna – TATA – miał tym samym powód do radości i dumy, poczucie triumfu nad MAMĄ nie trwało jednak zbyt długo. BABA również nie mogła narzekać, ani jedna, ani druga. Chwilę później przyszła pora na DADA (Dziadkowie wypięli pierś) i KAKA (wszelkie ptactwo, jak na wiosenną porę przystało). Kilka dni zajęło nam rozszyfrowanie, czym jest tajemniczy DAA, którym okazał się samochód, oraz GAA, czyli samolot. Potem przyszła pora na zaskoczenie. Całkiem wyraźnie, z pełną świadomością znaczenia wypowiedziane – KSIĘŻYC.
Wpisy z kategorii: Bawialnia, Biblioteczka, Kuchnia, Mama się mądrzy, Konkursy, Szafy, Rozmówki
Kosmiczna fascynacja

Trzy cudowne lata w pigułce

Za każdym razem, kiedy wspominam przyjście Lenki na świat, mimowolnie się wzdrygam. Niemal trzy tygodnie spędzone na sali przedporodowej, tuż przy trakcie, codzienne oczekiwanie na poranny obchód i decyzję, jakie dziś będą badania, a w końcu cesarskie cięcie miesiąc przed terminem, zupełnie wbrew mojej matczynej intuicji. Potem jej pierwsze dni w inkubatorze i wszechogarniające pragnienie ciągłego kontaktu. Kolejne dwa tygodnie na oddziale i nareszcie! Dzień, w którym dowiedziałam się, że możemy jechać do domu – najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nigdy nie zapomnę pierwszego wspólnego, w trójkę, poranka. Tego rożka w owieczki i białego kaftanika…
Sobota będzie dla nas!!

– Podanie przyjęte. Urlopu udzielam – z takimi słowami obudził się dziś Twórca. Gdybym go nie znała, może bym się nawet ucieszyła. Świadoma jednak granic wspaniałomyślności swego wybranka, uśmiechnęłam się pod nosem i zrobiłam niedowierzającą minę. – Tylko zabierz dzieci – dodał, przekręcając się na drugi bok. Chyba muszę się odważyć i udać z pismem do wyższej instancji (czytaj: Teściowej). Wyższa instancja najwyraźniej czyta w moich myślach i humorach, nie po raz pierwszy z resztą, lecz zamiast urlopu podarowała mi coś znacznie lepszego – dzień tylko z synem!
Zmęczenie materiału

Na podstawie artykułu 1672 Kodeksu Pracy wnoszę o udzielenie mi w dniach 25-26 stycznia 2013 dwóch dni (ilość godzin: 36) urlopu wypoczynkowego, którego mogę żądać we wskazanym przeze mnie terminie. Oświadczam, że jest to pierwszy urlop wypoczynkowy, którego udzielenia w tym trybie żądam w 2013 roku.
Cztery kółka na wagę złota

Kiedy jest się wolnym człowiekiem, to znaczy bezdzietnym, nie ma się pojęcia o baaardzo wielu rzeczach. O ilości i częstotliwości skurczów przedporodowych, o prawidłowej konsystencji i kolorze kupy niemowlęcia, cenie pieluch jednorazowych, o wyższości cielęciny nad wieprzowiną, alergizujących właściwościach miodu i truskawek, o tym, że gruszki są ciężkostrawne… A to dopiero wierzchołek góry lodowej! Weźmy zwykły wózek: prosta sprawa – cztery kółka, do wyboru kolor. Zapraszam do pierwszego lepszego sklepu z wózkami, a przekonacie się, jak głębokie były wody Waszej, Drodzy Niedzieciaci Czytelnicy, ignorancji. Na przykład kółka mogą być trzy, a kolor to ostatnia rzecz, która ma znaczenie. Zawrót głowy gwarantowany, po powrocie polecam drzemkę.
A jakby tak w sejfie zamknąć?

Ten post miał być przedwczoraj i kompletnie o czym innym. Zdjęcia wrzucone na serwer czekały aż dzieci pójdą spać, a ja przeleję na klawiaturę swoje spostrzeżenia dotyczące blogowania, bo minęły już niemal trzy miesiące, od kiedy zaczęła się ta przygoda… ale to może poczekać. Zdarzył się bowiem wypadek, który na jakieś 10 sekund zatrzymał moje serce, a na kolejne parę godzin nie pozwolił myśleć o niczym innym. Bo podobno najwięcej wypadków zdarza się w domu…
A ja rosnę i rosnę

Informacja o tym, że moja córka jest już… Twórca powiedziałby “kumata”, uderzyła mnie jak obuchem w głowę, kiedy leżałam z Kubą na porodówce. Nagle, praktycznie z dnia na dzień, z maleńkiego bobasa zmieniła się w zupełnie świadomą małą dziewczynkę, która zdawała się wszystko rozumieć: że to jej braciszek, że trzeba ostrożnie, że niedługo wrócimy do domu… Popłakałam się jak głupia. Moja niespełna dwuletnia córa całuje drobniutkiego różowego paluszka i mówi: “cześć Kuba”. A on śpi malutki (nieważne, że niemal dwa razy większy niż ona po urodzeniu), bezbronny… Tak to zwykle bywa, że pewne rzeczy zauważamy dopiero w kontraście.
Przeprowadzka

Moi Mili, okazało się po raz kolejny, że Twórca ma zawsze rację. Sama nie wiem, błogosławieństwo to czy przekleństwo, mieć takiego faceta u boku… Tak czy owak, przenosimy się.
I po świętach

Tegoroczne święta i okres przedświąteczny minęły nam pod znakiem odpoczynku… głównie od aparatu fotograficznego i komputera. To chyba pierwsze Boże Narodzenie od lat, z którego nie mamy ani jednego zdjęcia. Żadne z nas nie pamiętało, najwyraźniej nie chciało pamiętać, aby wyjąć sprzęt z torby choć na chwilę, ale to chyba dobrze. Dla bloga nie najlepiej, nie uraczę Was widokiem żadnej z trzech poza naszą choinek odwiedzonych przez niezwykle hojną Gwiazdkę (u nas to ona zostawia prezenty). Dobrze dla nas i naszych spokojnych, zrelaksowanych świąt…