Summer in the city

Pod tym względem dobraliśmy się z Twórcą idealnie - oboje jesteśmy mieszczuchami z krwi i kości, uwielbiamy miejskie życie wraz z jego wadami (kilkoma) i zaletami (których nie potrafię zliczyć). Do natury wolimy czasem uciec niż musieć się z nią mierzyć na co dzień, a do centrum lubimy mieć nie dalej niż pół godziny drogi piechotą. Zresztą najchętniej mieszkalibyśmy przy głównej ulicy... im większej metropolii, tym lepiej. Zdarza się nam więc ponarzekać na naszego poczciwego 350 tysięcznika, chętnie dopisalibyśmy do liczby jego mieszkańców choć jedno zero, ale koniec końców - nie jest taki najgorszy. A w słoneczne, upalne, wakacyjne dni stanowczo da się lubić!


Choć niemal wszyscy uciekają wówczas z miasta, dla mnie właśnie wtedy ma najwięcej uroku. Wyludnione, skwarne, pachnące rozgrzanym asfaltem i świeżo skoszoną trawą. Betonowa pustynia poprzecinana pasami zieleni, z oazami zacienionych skwerów... Jeśli Lena i Kuba nie wyssali tej fascynacji z mlekiem matki, przesiąkną nią niewątpliwie w dzieciństwie. Jedna wycieczka do centrum wystarczyła, żeby połknęli bakcyla.

Pamiętacie, jak pisałam o rutynie, że jest "fajna"? Musiałam uderzyć się w głowę! Trzy dni tego samego placu zabaw, tej samej drogi z domu do sklepu i poczułam, że przestaję być sobą. A póki co to przecież ja decyduję o tym, jak spędzamy wolny czas. Świadomość, że już nigdy nie będziemy go mieli dla siebie tak dużo, sprawiła, że powiedziałam "dość" i wróciłam na łono starego, poczciwego chaosu, z konieczności nieco lepiej zorganizowanego, z wcześniejszą pobudką i jako takim planem (czytaj - dziś kierujemy się, powiedzmy... na południe). Postanowiłam uczynić to lato możliwie jak najciekawszym, biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie nie uda nam się całą rodziną nigdzie wyjechać.

Na pierwszy ogień poszła nasza dzielnica. Te kilka dostępnych atrakcji odfajkowaliśmy szybko, dzieciaki były nad wyraz grzeczne i chętne, nie pozostało więc nic innego, jak wyprawić się dalej. Tym bardziej że w okolicach przystanków autobusowych z ust Leny niezmiennie padało to samo hasło: "mamusiu, jedziemy do miasta?". Wszyscy znajomi, których spotykam, dziwią się, że podczas naszych wycieczek wybieram transport publiczny. Nie dziwcie się, Kochani, ma on kilka gigantycznych plusów!

Po pierwsze - w wakacje wcale nie jest tłoczno, szczególnie w godzinach i kierunkach, które wybieramy. Po drugie - nic nas nie ogranicza, bo nie musimy wracać w to samo miejsce, z którego wystartowaliśmy. Możemy zakończyć imprezę w dowolnym momencie, udając się na najbliższy przystanek. No, i nie musimy jej kończyć za szybko, zastanawiając się, czy Twórca przypadkiem nie potrzebuje samochodu. Po trzecie - jest tańszy. Dwa bilety, w tę i z powrotem, kosztują tyle, co dwie godziny parkowania w centrum, nie licząc paliwa. Przypominam, że dzieci do czwartego roku życia jeżdżą za darmo, także z wózkami. Żyć, nie umierać!

Pewnego popołudnia, zaraz po obiedzie, spakowałam więc dwie pieluchy, paczkę wilgotnych i paczkę suchych chusteczek, aparat, telefon, kartę płatniczą i... w drogę! Wróciliśmy przeszczęśliwi przed zmierzchem, wyprawa okazała się hitem, obnażyła jednak braki asortymentu. Do listy "must have" dopisałam więc parę złotych w bilonie, dwie butelki wody, oddzielnie pakowane słomki (bardzo użyteczne, ultra higieniczne, do zdobycia przy kasach w fast-foodach) i dwa sweterki na wypadek zmiany pogody. Skreśliłam z niej aparat, z bólem serca. Musicie mi wybaczyć, ale widok złodzieja zrywającego z szyi młodej dziewczyny złoty łańcuszek dwa kroki od nas przeraził mnie nie na żarty. Nie darowałabym sobie utraty sprzętu, a dwójka dzieci i wózek to dla mnie samej wystarczające obciążenie. Na zdjęcia wybierzemy się w asyście Dziadków, Babć, Cioci, a może nawet Twórcy :)

Póki co przemierzyliśmy główne arterie Śródmieścia i dużą część Starego Miasta. Dzieci poznają miasto tymi samymi trasami, którymi wałęsaliśmy się paręnaście lat temu z Twórcą, poznając siebie nawzajem. Leciwe mury, choć odrestaurowane, spoglądają na naszą trójkę tymi samymi oknami, którymi paręnaście lat temu patrzyły na dwójkę zakochanych, trzymających się za ręce nastolatków. Chłodzimy się przy tej samej fontannie, która podsłuchała niejedną naszą kłótnię i niejedno czułe wyznanie. Siadamy na tych samych schodach, na których przesiadując, godzinami snuliśmy z Twórcą opowieści o naszej przyszłości... I tylko "nasz park" niestety wciąż zamknięty.

Poza masą wspomnień, miasto oferuje także wiele innych atrakcji. Spontaniczny koncert Strażackiej Orkiestry Dętej Gidle, etatowi uliczni grajkowie, szczudlarze, żonglerzy i karykaturzyści, stoiska z ręcznie robioną biżuterią, pomniki i ich najgorętszy wielbiciele - gołębie... wszystko wywołujące entuzjazm tak zaraźliwy, że aż trudny do opisania. Wieczorem dzieci są wypompowane, już w drodze powrotnej śpią z otwartymi oczami i ledwo starcza im sił na kolację. Dobra, mnie też. Ale to takie fajne, satysfakcjonujące zmęczenie, jak po wejściu na wysoki szczyt, przebiegnięciu półmaratonu czy całym dniu na rowerze. Dające poczucie prawdziwego spełnienia, ale i pewnego niedosytu. Niech to lato nigdy się nie kończy!

Zdjęcia: Rodzicielka

Lena:
chustka - allegro
bluzeczka - C&A
szorty - ReKids
buty - Bartek

Kuba:
koszula, spodenki - H&M
buty - Bartek (nieśmiało przypominam o konkursie)

18 komentarzy

  1. Kamila's Gravatar Kamila
    14 lipca 2013 at 20:55 | Permalink

    Jakbym czytała o sobie tylko u mnie w wózku sztuk jedna i obok nikogo tylko miasto i my. Nienawidze rutyny i uwielbaim to szaleństwo z odrobiną organizacji . Wielbię gdy wieczorem nie starcza sił na bajkę bo oczy już na zapałkach i dzień kończymy z uśmiechem, który maluje się na buzi z zakmniętymi już powiekami.

  2. Anka (maleem)'s Gravatar Anka (maleem)
    14 lipca 2013 at 21:38 | Permalink

    a czesem – spotyka się czytelników 😉
    My raczej odwrotnie – jesteśmy ludźmi wsi! Chociaż Lublin, jako raczej tymczasowe miejsce zamieszkania, też pokochałam.
    Co następne? Może Botanik? Albo skansen? Chyba, że już odfajkowany ? 😉 Piszemy się na lato w mieście!

  3. Karolina's Gravatar Karolina
    14 lipca 2013 at 21:46 | Permalink

    Hmmm moje miasto Waszymi oczami i opisami wyglada pieknie! Dziekuje! Ps. Do zobaczenia w jakims mpk-u 😉

  4. Maja's Gravatar Maja
    14 lipca 2013 at 22:29 | Permalink

    Lublin! 🙂 Nigdy nie patrzyłam na nasze miasto w ten sposób. A szkoda 🙂 Też lubię się zmęczyć, ale nienawidzę MPK!
    Pozdrowienia ze Sławinka!

  5. Agnieszka Wąsik's Gravatar Agnieszka Wąsik
    14 lipca 2013 at 23:03 | Permalink

    Ajjj rutyna… nie zawsze jest dobra… ok u nas sprawdza się jeśli chodzi o pory posiłków i spania, i na tym się kończy, a w innym wypadku… no cóż Aurelii potrzeba wciąż nowych atrakcji i doznań, dlatego staramy się pokazywać jej coraz to więcej. Nawet na plac zabaw chodzimy nie jeden tylko na dwa albo i na oddalony o trzy kilometry trzeci (mega wypasiony).

    ALe masz rację w tym, że sporo ludzi ucieka z miasta na wakacje, ale myślę, że to też dlatego, że chcą zobaczyć coś nowego. Ja sama często mam dość tych samych ulic, domów i sklepów, raz, dwa razy do roku można gdzieś pojechać na dlużej, by odpocząć od codzienności, by zobaczyć coś nowego, innego. Taki reset się przydaje, by na nowo pokochać dom, po wakacyjnej rozłące, a i tak pierwsze co się mówi po powrocie z wakacji to „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”:).

  6. Agata's Gravatar Agata
    15 lipca 2013 at 07:48 | Permalink

    wpis zainspirował i jak tylko pogoda dopisze wybieramy się na poczciwą starówkę. Ale zdjęciom nie dorównamy nawet w połowie… piękne:) Pozdrawiamy

  7. Agata's Gravatar Agata
    15 lipca 2013 at 07:51 | Permalink

    🙂

  8. Ania's Gravatar Ania
    15 lipca 2013 at 08:46 | Permalink

    Ale tu pięknie! Dzieci piękne, zdjęcia i słowo. Zostaję!

  9. Lilla Lou's Gravatar Lilla Lou
    15 lipca 2013 at 09:02 | Permalink

    Lublin to jedno z najpiękniejszych miast – nie zawsze doceniane niestety. 🙁 Zdjęcia jak zawsze – NAJ NAJ NAj…. cudowniejsze 😉

  10. Sylwia's Gravatar Sylwia
    15 lipca 2013 at 13:26 | Permalink

    Nie znam Lublina, nigdy tam nie byłam, ale aż chce się przyjechać 🙂 Zaprosicie czytelniczkę?

    Ja się chcę dziś jednak skupić na Lence – jak ona cudnie wygląda! Ten koczek, ta chustka! Coś jest na rzeczy z butami, ostatnio obserwowałam małe dziewczynki w rzymiankach albo balerinkach i aż serce boli, jako koślawią kostki! Jeśli tak dużo chodzicie, nie może być mowy o półśrodkach. Bartki Lenki wyglądają na super stabilne, a kolory mają idealne do tego stroju 🙂

    Pozdrowienia z Północnego Zachodu!

  11. Agacina's Gravatar Agacina
    15 lipca 2013 at 14:35 | Permalink

    Ale Lenka ślicznie wygląda w tej bluzeczce! Wiedziałam, że tak będzie! Że gdy pokażesz ja na Lence to będę zgrzytała zębami, że jej nie kupiłam… 🙁
    Buziaki! :*

  12. Agnieszka's Gravatar Agnieszka
    15 lipca 2013 at 14:51 | Permalink

    Dobry patent z tymi słomkami! 🙂 Piękny blog!

  13. Dorota's Gravatar Dorota
    16 lipca 2013 at 12:48 | Permalink

    ze mnie też był typomy mieszczuch w końcu 25 lat mieszkania w mieście do czegoś zobowiązuje 😉 ale odkąd mieszkamy za miastem mając własne podwórko nie wróciłabym już do miasta:)

    Dzisiaj znalezione może się komuś przyda 🙂
    http://www.mamawlublinie.pl/2013/07/15/bezplatne-badanie-stop-w-bosso/

  14. Pola's Gravatar Pola
    17 lipca 2013 at 09:49 | Permalink

    o proszę, proszę:) Nie wiedziałam, ze jesteście z Lublina:) Osobiście uwielbiam to miasto (choć perspetkywy „pracowe” słabe…), jest miło, ładnie, coraz więcej się dzieje fajnych rzeczy, mamy swoje ulubione miejsca, (sporo z resztą o nich pisałam u siebie) ale jesteśmy na tymczasowej emigracji w Lyonie:)

    pozdrawiam:)

  15. Hally (Raczek)'s Gravatar Hally (Raczek)
    18 lipca 2013 at 18:06 | Permalink

    Ja mieszkam na wsi….ze wsi też pochodzę…ale Kocham miasto….myslę że mogłabym tam mieszkać….jednak ciasne mieszkanie w bloku to nie dla mnie…musiałbym mieć swój dom:)
    PS> wiem , że się powtarzam ale uwielbiam twoje zdjęcia…dostałam od męża właściwy obiektyw ale dlaeko mi do doskonałości (czyt do Twoich zdjęć)

  16. Marta S.'s Gravatar Marta S.
    19 lipca 2013 at 13:30 | Permalink

    O ile mnie wzrok nie myli, to Lena tańczy z błyszczykiem 🙂 Czyli jednak jakiś makijaż był! 🙂

    Śliczna ta Leny sukienka, trochę staroświecka, ale prosty krój. Do tego kieszeń – dzieciaki uwielbiają kieszenie, szczególnie te kangurkowe. Szkoda, że nie u mnie chłopak, ale kto wie, co przyniesie najbliższy rok 😉 Poproszę zdjęcia z sesji!

  17. Ahulec's Gravatar Ahulec
    30 lipca 2013 at 12:16 | Permalink

    To ja zapraszam w inną dzielnicę Lublina… Bronowice zwane Bronx’em. Całkowite przemieszanie starego Lublina z elementami nowoczesności. Przy Al. Witosa nowo budowane centrum Felicity to cel kazdej naszej wycieczki, obserwowanie zmian i postepów w budowie, liczenie żurawi. Można sie tez pokusić o wycieczkę na lotnisko w Świdniku, albo wybrać na wycieczkę do Lubartowa szynobusem z Pólnocnego (bilet dla dorosłego 3 PLN, dzieci do lat 4 za free). Bloga nie posiadamy, ale dużo sie przemieszczamy po Lublinie i okolicach. Pozdrawiamy Kowale 🙂

  18. entomka's Gravatar entomka
    13 sierpnia 2013 at 21:17 | Permalink

    Ostatnia fotka najbardziej mnie przykuła 🙂

Skomentuj Kamila Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *