... nas nie dotyczy. Z uśmiechem mijałam dziś ubranych na galowo młodych ludzi w różnym wieku, bez cienia zazdrości, acz z pewnym rozrzewnieniem. Uświadomiliśmy sobie z Twórcą, że wraz ze zdaniem przez kochaną Ciocię Kasię matury, z naszego najbliższego otoczenia zniknęła ostatnia osoba, dla której wrzesień oznacza koniec laby. Już niedługo się to zmieni, w końcu Lena i Kuba nie będą wiecznie oseskami, póki co jednak korzystamy z przywileju życia według własnego rytmu.
Na nasz powrót do miasta nie miał więc wpływu kalendarz, a aura. Zabawiliśmy w sielskim raju (z typowo wakacyjnymi atrakcjami na wyciągnięcie ręki) dłużej niż planowaliśmy. Z tygodnia w oka mgnieniu zrobiły się dwa, kilka dodatkowych dni wycyganiliśmy, porannym dmuchaniem i chuchaniem przeganiając deszczowe chmury. To nieprawda, że tam czas płynie wolniej. W poczuciu niepowtarzalności każdej sekundy, każdego gestu, każdego nowego słowa Kuby, każdej porannej, codziennie poważniejszej rozmowy z Leną, płynął stanowczo za szybko. Nostalgia końca lata przez duże "N". Dzięki Bogu za aparat, który pomógł zatrzymać choć cień tych chwil na zawsze...
Zdjęcia: Rodzicielka.
Special guest star: babcia M. - cudowna Babcia i... co tu dużo pisać - najlepsza Mama pod słońcem. W jej przypadku słowo "teściowa" jest zwyczajnie nie na miejscu. Tak, jestem szczęściarą :)
Co do ciuszków, chyba nie ma sensu opisywać z osobna każdej rzeczy, tym bardziej, że wiele z nich to zeszłoroczne kolekcje i letnie wyprzedaże, a w większości pojawiały się już na blogu. Chciałabym jednak na kilka zwrócić Waszą uwagę. Szara bluza Leny "Detroit Homestate" - C&A dział chłopięcy - absolutna rewelacja! Miękka wyściółka, odpowiednia gramatura, najchętniej noszona "ciepła" rzecz na wyjeździe. Sama chętnie kupiłabym sobie taką, dla Kuby kupię na pewno. Są cztery kolory. Spodnie Kuby w gwiazdy - Little Rose and Brothers. Luźne w pupie, wąskie w nogawkach. Super wygodne, no i w gwiazdy. Wyjazd dzieciakom umilały także opisywane już basici od C&A, ale także od polskiego Escarabajo. Te drugie świetnie grzeją, jednocześnie pozwalają skórze oddychać, będą idealne na jesień i zimę. Mięsisty splot bawełny z pięcioprocentowym dodatkiem elastanu gwarantuje odpowiednie przyleganie do ciała, bluzeczki się nie ściągają, a do tego fajnie się piorą (także ręcznie). Last but not least - Bartki. Sandały towarzyszyły Lenie i Kubie przez całe wakacje i mogę z ręką na sercu powiedzieć: te buty są bezkonkurencyjne. Po najbliższej wizycie u ortopedy napiszę więcej, ale na moje nadopiekuńcze oko - nie mogliśmy trafić lepiej.
Na koniec, zgodnie z życzeniem: coś więcej na temat naszych lektur. Nie było ich wiele i, szczerze mówiąc, nie zajmowały nam za dużo czasu. W ciągu dnia wygrywała piłka, rower i piaskownica (w moim wykonaniu bezmyślne wpatrywanie się w dzieciaki i w niebo), a wieczorem padaliśmy wszyscy jak kawki. Tym niemniej choć parę słów.
Dla mamy i dzieci: Miroslav Šašek, Oto jest Paryż, Wydawnictwo Dwie Siostry - przesympatyczna wycieczka do Paryża sprzed lat. Pięknie ilustrowana, ujmująco napisana. Dla wielbicieli Paryża i nie tylko.
Dla dzieci:
Agata Królak, Różnimisie, Wydawnictwo Dwie siostry - cóż, bez rewelacji. Obrazki nieco zbyt abstrakcyjne nawet dla bystrej trzyipółlatki. Jako wstęp do przeciwieństw okej, ale na dłuższą metę nie zachwyca. Wolimy Robimisie, ale zapomnieliśmy ich zabrać. Pewnie jeszcze o nich u nas przeczytacie :)
Mizielińscy, Mam oko na litery, Wydawnictwo Dwie Siostry - naszym zachwytom nie ma końca. A w sercu tylko żal, że nie wzięliśmy "Map".
Birgitta Stenberg, Mati Lepp, Billy jest zły, Wydawnictwo Eneduerabe - pouczająca, świetnie ilustrowana opowieść o sympatycznym chłopcu, który obudził się z muchami w nosie. Idealna przypowiastka dla Brzdąców, które na co dzień są grzeczne, a czasem, ni z tego ni z owego, zmieniają się w małe diabełki. Każdemu się zdarza ;) Warto wiedzieć, co może być tego przyczyną. Na bunt dwulatka i bunt czterolatka(i) jak znalazł.
Alexandra Parsons, Zdumiewające ptaki - to zaiste zdumiewające, jak fascynujące mogą być dla Maluchów przyrodnicze książki popularnonaukowe. Ten egzemplarz dostałam w trzeciej czy czwartej klasie podstawówki jako nagrodę za dobre wyniki w nauce. Dzięki Lenie i Kubie zyskał nowe życie. Jeśli macie w swoich zbiorach coś podobnego, koniecznie sprawdźcie, czy przypadkiem nie podbije serc Waszych pociech. Uwaga! Kartki mogą doznać uszczerbku od rozentuzjazmowanego przekładania.
Dla mamy:
Kurt Vonnegut, Rzeźnia numer pięć oraz Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata. Dwie ukochane lektury. Cóż, to niesamowite, jak te same książki czytane w różnych momentach życia zmieniają się wraz z nami i nabierają nowych sensów. Jeśli dawno nie zaglądaliście do ulubionej książki, zróbcie to :)
Chuck Palahniuk, Fight Club. Znacie film z Edwardem Nortonem i Bradem Pittem? Jeśli nie, najpierw przeczytajcie tę książkę, a potem obejrzyjcie film. Albo odwrotnie, ale koniecznie i jedno, i drugie. Razem tworzą dzieło kompletne. Swoją drogą antykonsumpcjonistyczna filozofia Tylera Durdena skłoniła mnie do rachunku mojego kapitalistycznego sumienia i... remanentu na blogu. Oba wyszły całkiem przyzwoicie.
John Gray, Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus - hit sprzed niemal dwóch dekad, zbierał kurz na jednej z półek w letniskowym domku. Jeśli nie znacie, Drodzy Moi, koniecznie zajrzyjcie. Lektura obowiązkowa dla każdej żony, która chce lepiej zrozumieć męża... i siebie. Nie traktując zbyt dosłownie, czyta się trochę jak horoskop, wciąż łapiąc się na myśli "o, kurcze, to o nas". Polecam!
PS. Jeśli prognozy się sprawdzą i w połowie tego tygodnia lato przypomni o sobie, zbierzemy uprane już manatki, ciepłe piżamy i pożegnamy się z nim, jak należy :)
zdjęcia są rewelacyjne!!! w taką ponurą pogodę mogłabym patrzeć i patrzeć 🙂 a dzieciaczki jak zwykle cudowne 🙂 🙂 pozdrawiam 🙂
To się nazywa umieć zagrać na gulu 😛 Jako (wciąż jeszcze) studentka milczę jednak, bo ja też mam jeszcze trochę wakacji. Fajowa jest ta bluza Leny. A lektury? Przedziwne połączenie 🙂 Edward Norton w „Podziemnym kręgu” niesamowity, prawda?
Serdecznie pozdrawiam!
Zdenerwować znaczy się? Ale czym? 🙂
Niesamowity! Choć Brad też niczego sobie 🙂
Pozdrawiamy!
Już od dłuższego czasu zastanawiam się nad zakupem dokładnie takiej samej bluzy i jakoś przekonać się do niej nie mogłam – ale po twoim wpisie – mam ją już w koszyku 🙂 Wielkie dzięki !
Ja również polecam książkę John Gray, Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus – myślę że każdy kto jest w związku powinien to przeczytać by lepiej poznać drugą stronę:-)
Zdjęcia mnie oczarowały !
Widać ta więź jaka Cie łączy z dziećmi – taka mama to skarb!
Pozdrawiam cieplutko 🙂
To ja dziękuję za ten komentarz!
Detroit było przez jakiś czas naszym domem.
cuda na głowie Leny, pięknie.
pozdrawiam, też mamy takie miejsce. z przyczyn a nawet Przyczyny wiadomych – w tym roku nie odwiedziliśmy wcale. daleko, ale równie pięknie, jak mniemam.
zdrowia na te jesienne dni. łby urywa, u nas 1/2 już przeziębiona.
Rzeczywiście, łby urywa 🙁 Wiatr nas dziś w nocy budził, wył w kominach jak dziki zwierz. Zdrowia!
Kciuk Kuby świetnie podsumowuje Wasze wakacje 🙂 Lena grająca w bilard rozłożyła mnie na łopatki. Piękne miejsce, w przyszłym roku odezwę się o dokładne namiary 🙂 Pozdrowienia!
OMG Jak śliczne Lenka wygląda ze spiętą grzywką, widać wtedy cała tą piękną buzke 🙂 Pozdrawiam Ola
Piękne zdjęcia!
http://kubernusiowaszafa.blogspot.com/
urocze dzieciaczki na prześlicznych zdjęciach ! :))
miło oglądać takie wakacyjne zdjęcia, szkoda odchodzącego lata, bardzo nie lubimy zimna 🙁 ale lubimy za to bluzy z kapturem, szara i żółciutka bardzo przypadły nam do gustu 🙂
Ta żółta to wyprzedaż w ReKids. Może gdzieś jeszcze… Niestety w przypadku niespełna dwulatka, przynajmniej w widocznych powyżej okolicznościach przyrody, okazała się kompletnie niepraktyczna 🙁
Jejku – znalazłam chwile na maleńki oddech i spacer i dorzucam „Sinobrodego” no jakos mi się zawsze chce do niego wracać, a teraz odkrywam Munro, książka po książce – to tak w temacie, bo u nas rozpoczęcie roku pełną parą, no kiedy oni byli te oseski – jak było cudnie 🙂
A fryz Lenki w ten fikuśny warkoczyk – niech mi tak ktoś zaplecie 🙂
Maryś, nie jestem zaskoczona, że akurat „Sinobrody” 🙂 Ja Kurta połykam w całości, łącznie z esejami, na temat których pisałam pracę mgr 😉 Munro mnie ominęła, zoczę przy okazji w Empiku.
Fikuśny warkoczyk? Zapraszam, chętnie Ci zaplotę 🙂
Ściskam i dużo pary życzę!