Choć nasz kochany Twórca zapiera się nogami i rękami, nie uda mu się oszukać rzeczywistości. Dzisiejsze urodziny to nie osiemnaste, ani nawet nie dwudzieste pierwsze. Pytaliście swego czasu, ile ma lat. Otóż dziś kończy okrągłe trzy dychy. Świetnie się trzyma, to fakt, i gdyby nie to, że znamy się niemal połowę tego czasu, sama bym nie uwierzyła!
Wpisy z kategorii: Retrospekcje
Trzydzieści lat minęło…
Szczęśliwa trzynastka
Zawsze byłam emocjonalną ekshibicjonistką. W przedszkolu nie czekałam nawet minuty, aby moim wybrankom zakomunikować głośno WMN (tj. wielką miłość nieskończoną) i uciec do pani. W podstawówce, jeśli młodzian wpadł mi w oko, a był odpowiednio bystry, orientował się natychmiast. Nie tylko on, bo naprawdę trudno było tego nie zauważyć. Wzdychać w samotności, włosy z głowy rwać i milczeć – to nie ja! Co w sercu, to na języku. Inna sprawa, że mało kto zagościł w moim pamiętniku na dłużej. Do czasu… do pewnego zimowego wieczoru w pierwszej klasie liceum, kiedy na wpół przytomna wypadłam z kina wprost pod rękę wysokiego chłopaka w kolorowej kurtce. I tak pod tą jego ręką idę już szmat czasu.
Księżniczka hand-made
Są takie zachowania, o które jeszcze pięć lat temu bym siebie samej nie podejrzewała. Namawianie kogokolwiek na zjedzenie lub wypicie czegokolwiek, „normalne” funkcjonowanie po trzech nieprzespanych pod rząd nocach. Wycinanie liter z kolorowego papieru czy wizyta w sklepie z pasmanterią… Czego się jednak nie robi dla uśmiechu na ukochanej buzi?
Trzy cudowne lata w pigułce
Za każdym razem, kiedy wspominam przyjście Lenki na świat, mimowolnie się wzdrygam. Niemal trzy tygodnie spędzone na sali przedporodowej, tuż przy trakcie, codzienne oczekiwanie na poranny obchód i decyzję, jakie dziś będą badania, a w końcu cesarskie cięcie miesiąc przed terminem, zupełnie wbrew mojej matczynej intuicji. Potem jej pierwsze dni w inkubatorze i wszechogarniające pragnienie ciągłego kontaktu. Kolejne dwa tygodnie na oddziale i nareszcie! Dzień, w którym dowiedziałam się, że możemy jechać do domu – najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nigdy nie zapomnę pierwszego wspólnego, w trójkę, poranka. Tego rożka w owieczki i białego kaftanika…
Cztery kółka na wagę złota
Kiedy jest się wolnym człowiekiem, to znaczy bezdzietnym, nie ma się pojęcia o baaardzo wielu rzeczach. O ilości i częstotliwości skurczów przedporodowych, o prawidłowej konsystencji i kolorze kupy niemowlęcia, cenie pieluch jednorazowych, o wyższości cielęciny nad wieprzowiną, alergizujących właściwościach miodu i truskawek, o tym, że gruszki są ciężkostrawne… A to dopiero wierzchołek góry lodowej! Weźmy zwykły wózek: prosta sprawa – cztery kółka, do wyboru kolor. Zapraszam do pierwszego lepszego sklepu z wózkami, a przekonacie się, jak głębokie były wody Waszej, Drodzy Niedzieciaci Czytelnicy, ignorancji. Na przykład kółka mogą być trzy, a kolor to ostatnia rzecz, która ma znaczenie. Zawrót głowy gwarantowany, po powrocie polecam drzemkę.
Analogowa magia
Kto z Was pamięta, jak to było wrócić z wakacyjnego wyjazdu z trzema, czterema kliszami? Zdarzyło Wam się potem przez parę miesięcy, mimo najszczerszych chęci, nigdy nie mieć po drodze do fotolabu, a ostatecznie w okolicach Bożego Narodzenia usłyszeć, że zdjęcia będą, przy dobrych grudniowych wiatrach, przed Sylwestrem? Jaka była wtedy frajda podczas rozpakowywaniu koperty! Gruby plik, lekko wygiętych w łuk, błyszczących, śliskich kartoników i ten zapach… „Tylko uważaj, nie wypalcuj!” Teraz, kiedy zdjęcia klikamy telefonem na każdym kroku, a porządny używany cyfrowy kompakt można kupić za grosze, mało kto docenia czar kliszy.
Ptaszki na uwięzi
Kilka naszych ostatnich wieczorów wygląda następująco: Kuba spaceruje po domu wolnym krokiem, wypatrując przedmiotów, które można pociągnąć, podrzucić, otworzyć, zamknąć lub włączyć. Lena krąży wokół niego jak satelita, to niechcący podstawiając mu nogę, innym razem czochrając czuprynę, wytrącając tym samym biedaka z równowagi. Siostrzyczka jest mistrzem pilnowania, co też braciszek robi, wszystkie ruchy skrzętnie odnotowuje, nie omieszkawszy, dzięki Bogu, wszem i wobec o nich poinformować. Daje mi to odrobinę odrobinę handikapu, aby zareagować. Niestety, rola konfidenta zaczyna jej się nudzić…
Big Love
Opowiem Wam dziś krótką historię pewnej miłości. Jak to zwykle bywa w podobnych przypadkach, okupionej stresem i bólem, wcale nie romantycznej i bynajmniej nie od pierwszego wejrzenia. Dziś mija rok, odkąd Kuba pojawił się na tym świecie. Zdecydowanie najkrótszy rok w moim życiu. Pozwólcie, że przybliżę, jak to z nami było.
Jak sprawić dziecku najwspanialszy prezent
Pamiętam jedną z pierwszych swoich w pełni świadomych próśb, która jako anegdota do dziś krąży w mojej rodzinie: – Mamusiu, proszę, urodź mi siostrzyczkę… albo braciszka… albo chociaż pieska… – Czworonoga doczekałam się wcześniej, siostry dopiero po dziesięciu latach. Choć kocham ją nad życie, obie wiemy, że ta dekada jeszcze długo będzie barierą trudną do przekroczenia. Czytaj dalej…