Kto z Was pamięta, jak to było wrócić z wakacyjnego wyjazdu z trzema, czterema kliszami? Zdarzyło Wam się potem przez parę miesięcy, mimo najszczerszych chęci, nigdy nie mieć po drodze do fotolabu, a ostatecznie w okolicach Bożego Narodzenia usłyszeć, że zdjęcia będą, przy dobrych grudniowych wiatrach, przed Sylwestrem? Jaka była wtedy frajda podczas rozpakowywaniu koperty! Gruby plik, lekko wygiętych w łuk, błyszczących, śliskich kartoników i ten zapach... "Tylko uważaj, nie wypalcuj!" Teraz, kiedy zdjęcia klikamy telefonem na każdym kroku, a porządny używany cyfrowy kompakt można kupić za grosze, mało kto docenia czar kliszy.
Kiedy Twórca zaproponował zakup analogowej lustrzanki, byłam bardzo sceptyczna. "Mamy przecież Zenita! Wiesz, ile teraz kosztuje wywołanie? To bez sensu, możemy się umówić, że robimy maksymalnie 36 zdjęć na spacerze, wyłączyć wyświetlacz. Gdzie się w ogóle kupuje klisze?" Jak to zwykle u nas bywa, moja opinia znacząco wpłynęła na decyzję mojego męża i już następnego dnia piękny srebrny Nikon był w naszym domu. Budżet specjalnie nie ucierpiał, bo używane body bez obiektywu (w stanie idealnym) kosztowało 100 (słownie: sto) złotych. Czułam jednak w kościach, że to wierzchołek góry lodowej.
Na swoje pierwsze wyjście elegancki starszy pan musiał trochę poczekać. Twórca długo szukał okazji, żeby włożyć do niego pierwszą zdobyczną kliszę. Nosił się z nią przez jakiś czas, cykając to tu, to tam. Kiedy licznik pokazał "0", pobiegł czym prędzej do labu. Po trzech dniach dostaliśmy negatywy i skany na płytce. "Ale jak to, bez odbitek...?" Choć zdjęcia bardzo mi się spodobały, stwierdziłam stanowczo, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Podobny look można przecież uzyskać stosując filtry i efekty. Urażona ambicja Twórcy nie pozwoliła mu jednak pozbyć się sprzętu, który wylądował w tej samej szufladzie, co "aparat Lenki"...
Tegoroczna Gwiazdka była bardzo hojna nie tylko dla dzieci. Pod choinką zostawiła istną armię klisz: kolorowych, czarno-białych, czułych i mniej... Co tu dużo mówić, prezent idealny. Uśmiech nie schodził z twarzy Twórcy przez cały wieczór. Aż się nie mógł doczekać spaceru, na którym postanowił zaszaleć i zużyć od razu całą, na pierwszy ogień przeterminowaną kolorową dwusetkę. "Tylko pamiętaj, może nic nie wyjść!". Okoliczności przyrody sprawiły, że pierwsza poświąteczna wspólna przechadzka udała się dopiero w Nowy Rok, ale w jakim stylu! Piękne słonko, dwa stopnie na plusie, tylko Kuba nie wytrzymał napięcia i zasnął w wózku natychmiast po tym, jak do niego trafił. Na szczęście mężczyźni wyszli chwilę wcześniej, podczas gdy kobiety jeszcze się szykowały, więc udało się uwiecznić i jego. Po pół godziny spaceru Lena była bardzo zaskoczona, że tata już schował aparat i nie będzie więcej zdjęć, chciała przecież jeszcze zrobić głupią minę, i Kubę przytulić, i...
Tak oto mamy nasze dzieci na kliszy, zupełnie jak nasze mamy nas. I wiecie co? Kocham tego mojego Twórcę, że się tak uparł. I Gwiazdkę, że tak go dobrze zna!
Zdjęcia: Rodzicielka (4 pierwsze), Twórca (reszta)
Lena:
czapka - Tirol
komin - Carry
płaszczyk - Reserved Kids
spodnie - H&M
buty - Zara
Kuba:
czapka, buty - H&M
komin - Carry
kurtka, spodnie - Tesco/ F&F Baby
A, niech Wam będzie, jeszcze kilka kadrów z tej pierwszej kliszy. Luty 2012.
przepiękne są te zdjęcia!! a to gdzie Lenka patrzy w niebo na tle miasta to jest po prostu przecudowne!!!!!!! Chciałabym tak uchwycić którąś z moich córek… Gratuluję pięknej sesji analogowej 🙂
Ona się opala 🙂 Grzeje zmarzniętą buzię! Dziękuję w imieniu Twórcy 🙂
Zdjęcia analogowe są jak obrazy, ogromnie się róźnią od tych cyfrowych. Wasze są przepiękne! 🙂 Narobiłaś mi smaku tą dawką pięknej fotografii, że aż wyjęłam z szuflady ukochanego Canona i chyba zakupię kliszę…:) Pozdrawiam ślicznych modeli! 🙂
Bardzo mi miło! Chętnie zobaczę efekty. A niedługo może i ja się odważę… dla mnie jak analog, to czarno-biały, totalny hardcore 😉 Pozdrawiamy również!
Fantastyczny blog! Dzieci piękne, zdjęcia piękne, wszystko piękne… dodaję Was do ulubionych stron 🙂 Widać, że Kuba niedawno nauczył się chodzić, tak szeroko trzyma nóżki jak moja córeczka 🙂 Świetne spodnie i komin, cudny mają kolor! A Lenka sprzed roku przesłodka.
Pozdrawiam serdecznie, Pati.
Kuba chodzi jak cyrkiel 🙂 Sama nigdy nie przepadałam za granatem, ale u moich dzieci wyjątkowo mi się podoba.
Bardzo dziękujemy i zapraszamy!
Pieknie wam to wyszlo! Te z zeszlego roku jakie slodkie!
Pewnie, ze pamietam czasy, kiedy sie pstrykalo z wielkim namaszczeniem, nie marnowalo klatek i potem dostawalo odbitkie – udane czy tez nie.
Ale lustrzanke mialam tylko cyfrowa.
Cieszę się, że się podoba 🙂 Szczerze mówiąc, bałam się trochę, niewierna niewiasta, że nic z tego nie wyjdzie. Tym większa była moja radość. Ja dostałam od babci Zenita, ale niewiele nim klisz zrobiłam, ze strachu i… oszczędności. Kiedy tylko pojawiły się cyfrówki, wylądował na dnie szafy. Twórca fanatykiem jest za to.
Pozdrawiamy!
Pamiętam, a jakże! te grube koperty ze zdjęciami, ten dreszcz ekscytacji kiedy przeglądałam jedno za drugim, wybierając ulubione i chowając kliszę do szuflady…
Te klisze to mają taki klimat niesamowity, taki czar wspomnień, skrywają w sobie obietnicę fotografii które już w nich drzemią, a jeszcze niewidoczne są dla naszych oczu… Pozdrawiam cieplutko:)
Mnie to zmotywowało do zeskanowania starych klisz… żeby tylko doba miała więcej godzin! Choć trochę poginęło, nie przywiązywałam do tego takiej wagi. Na te dwie, moich dzieci, chyba wynajmę w banku skrytkę depozytową 🙂 Pozdrawiamy!
Jak ja uwielbiam te dwa Skrzaciory!:D
Ja też! Ja też! 🙂 Twój Julo też jest niczego sobie 😉
Byłam wczoraj w Tesco i rozglądałam się za tymi spodenkami Kuby, ale nie było ich… to obecna kolekcja? Jesteście świetni, Leno, Kubo, Rodzicielko i Twórco! Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis! 🙂
Spodenki kupiłam na początku wyprzedaży w Tesco, jakiś czas temu. Kosztowały 16 złotych 🙂 W czwartek dokupiłam takie same bordowe, granatowe jeszcze u nas były, ale tylko malutkie – na 3-6 miesięcy zdaje się.
Bardzo nam miło, zapraszamy!
Ja uwielbiam zdjęcia wywołane na papierze, mają jakiś swój klimat…tylko tak jak piszesz pochłania to wiele pieniędzy i mnóstwo miejsca. Ale i tak zdecydowałam się wywołać najlepsze zdjęcia z pierwszego roku Oliwki i zrobić jej album, a zacznie się od zdjęć USG 🙂
Tylko jedno mnie w kliszach drażniło….zawsze się kończyły gdy nagle była okazja do niesamowitych zdjęć 🙂
U nas Dziadkowie dopominają się ciągle papierowych odbitek! Zwykle robimy albumy i ramki z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka, w pierwszym roku Lenki były nawet fotoksiążki, ale z tym jak dla mnie za dużo zachodu. Efekt co prawda świetny, ale potrzeba czasu.
Dla mnie w fotografii analogowej magiczne są właśnie klisze. Promienie słońca odbite od ludzi i miejsc w tej jedynej chwili, zachowane za zawsze. MAGIA!
Jestem oczarowana zdjęciami! A za wygiętym w łuk plikiem zdjęć tęsknię strasznię…
Bardzo mi miło. Proszę nie tęsknić tylko zamówić!
BAAAAAAAAAAARDZO nam się podoba!!!!!! Cudowne są te zdjęcia ;)) Na prawdę gratuluję ;)) Lecę oglądać jeszcze raz ;))
Baaaaardzo się cieszę! 🙂 Pogratuluję Twórcy, zapraszam ponownie 😉
Dziś do Was trafiłam.
Piękne zdjęcia, świetne dzieciaki i jeszcze klisze do tego 🙂
Będę zaglądać, ok?
Pozdrawiam.
Serdecznie zapraszamy!!
to niesamowite. ja też wykonałam dziś I sesję analogowym aparatem mojej córeczce, pierwszą od trzech lat tj. od chwili jej narodzin. ile śmiechu było. ale i rozczarowanie – bo mamuciu pokaż jak wyszłam – a tu – nie można. na efekty trzeba POCZEKAĆ. pozdrawiam
Super! A ile będzie radości z odbitek. Nie wyrzucajcie tylko przypadkiem negatywów!
Piękne zdjęcia 🙂 U nas to już chyba tylko w dwóch miejscach można wywołać zdjęcia… My sobie założyliśmy, że będziemy wywoływać raz na 3-4 miesiące, bo uwielbiam oglądać zdjęcia. I jakie zdziwienie wszystkich kiedy wyjmuję z torebki kopertę ze zdjęciami zamiast jak wszyscy telefon :)))
Przepiękna Lenka ! Wszystkiego najlepszego 🙂
Twoje zdjęcia są śliczne ! Masz niezwykłe oko 🙂 Czym fotografujesz ? Może napiszesz jakiś post o Twojej historii fotografowania ?