Jakiś czas temu pisałam, że Lena i Kuba to czyścioszki, jeśli chodzi o zabawy na dworze. Nie mają w zwyczaju tarzać się na trawnikach, omijają kałuże i błotniste zakątki, a zanim usiądą na ławce czy huśtawce, proszą o ich przetarcie "chuśteczką". Pewnie nie mają tego we krwi, a raczej nabyli w drodze doświadczenia (czyste dziecko = uśmiechnięta mama, brudne dziecko = zatroskana mama), tak czy inaczej ich ubrankom obce są z błota i żywicy czy zielone z trawy. Jedzenie tymczasem... hm, jedzenie to inna para kaloszy.
Spożywanie posiłków nie należy w ich wykonaniu do najczystszych czynności, nie różnią się tym od większości dzieci. Buzia i rączki wysmarowane pomidorowym sosem, buraczkami, wiśniowym dżemem czy jogurtem to nasz chleb powszedni. A że żadne od początku nie tolerowało śliniaków, chustek czy serwetek pod szyją, musiałam zapobiegać na swój sposób. Dlatego, o ile to było możliwe, dzieciaki te najbardziej "niebezpieczne" dania spożywały w negliżu. Rozszerzanie diety w obu przypadkach nastąpiło w miesiącach wiosennych i letnich, więc było to wykonalne.
Oczywiście w domu, znacznie trudniej bowiem jest "w towarzystwie". Golas w restauracji, czy nawet u cioci na imieninach...? Czasem udaje się przemycić serwetkę, to jednak wyjątkowa rzadkość, więc na ulubionych bluzeczkach, koszulach, spodniach pojawiają się różowe buraczków, pomarańczowe pomidorowego sosu i żółte niepewnego pochodzenia (sok to jabłkowy, herbata czy musztarda...?). Pojawiają się, owszem, ale zdecydowana większość z nich znika w praniu, mamy w końcu XXI wiek :) Dlatego coraz mniej przejmujemy się "wypadkami" przy jedzeniu, a te, dziwnym zrządzeniem losu, pojawiają się coraz rzadziej.
Choć do tej pory Lena prosi o zdjęcie ulubionej bluzeczki przy okazji spaghetti ;)
Tajemnica znikających wyrazów rozwiązana ;) Wszystkie (ups!) z wpisu usunął... Vanish! Nie wiem, jak on to zrobił, nie wnikam. Ważne, że już od poniedziałku ruszamy ze wspólnym konkursem z bardzo, bardzo fajnymi nagrodami. Będziecie mogły wykazać się swoją znajomością sposobów na (wiecie, na co!) :)
Wpis powstał we współpracy z marką Vanish.
Ten uśmiech Lenki do Kuby, z bułką w ręku – bezcenny 🙂
Uwielbiam te dzieciaki, choć wiem że to nie jest wpis kulinarny,to powiedzcie mi drogie mamy co dajecie swoim 2-latkom na śniadania i kolacje…bo moja 2-latka nie chce jadać praktycznie nic,żadnego pieczywa,bułeczek…..próbowałam różniste pomysły,podpowiedcie mi proszę…..a może jakiś wpis kulinarny by się przydał droga Paulino???? Widzę,że Lena i Kuba mają świetny apetyt i ładnie same jedzą. Pozdrawiam.
Fajne te umorusane buzie
Do jedzenia spagethii wszyscy powinni się rozbierać nie tylko dzieci 🙂
Piękni modele! Blog też świetny.
Pozdrawiam i zapraszam na mój blog.
Ta drobinka zjadła to wszystko sama? Kruszynka niby a apetyt jak dorosły ;))))))) Aga u nas też z kanapkami różnie, jak nie przypilnuję to przeważnie góra „zlizana” a chleb zostaje 🙂 Za to kasze na gęsto z owocami tj jaglana czy kukurydziana np z jabłkiem i cynamonem polane jogurtem naturalnym znika bez problemu. Wszelkiego rodzaju placki i naleśniki, robię na mące razowej bez cukru a z owocami, też znikają zaraz jak tylko się pojawią 🙂 Czasami robię makaron razowy z serem białym, dodaję trochę miodu i masła, to jak mam lenia 😉 Owsianka to też nasz numer jeden, zjadana bez kapryszenia.
jak miło popatrzeć na jedzące maluchy szkoda że mój niejadek nie wcina tak ładnie
Przesłodcy są! A że wcinają kanapki z dżemem…? Ja się akurat nie dziwię 🙂 Ja mam ten problem, że moi mogliby tylko nimi się żywić 🙁
Pozdrawiam!
Piękne zdjęcia, uwielbiam oglądać Twoją dwójkę, to taki krzepiące widzieć te śliczne, szczęśliwe dzieciaki, gdy w najbliższych tygodniach nasz niespełna dwuletni Antek będzie miał Siostrzyczkę.
Co do plam… Są, nie da się ich uniknąć, chociaż Antek jakoś lubi swój śliniak (sylikonowy z kieszonką – rewelacyjnie się sprawdza). Na dworze też parę razy zdarzyło się usiąść w kałuży;), ale w końcu od tego jest dzieciństwo;)