Jakiś czas temu dostaliśmy w pobliskim sklepie spożywczym czerwono-białą smyczkę reklamową, taką na szyję, zakończoną karabińczykiem. Tylko cudem wylądowała w koszu na zabawki, nie na śmieci, a teraz (o ironio!) przeżywa swoje pięć minut. Lenka praktycznie się z nią nie rozstaje, bo na jej końcu zawieszony jest pewien humorzasty elektroniczny zwierzak. Tamagotchi, bo o nim mowa, trafił do nas w momencie, kiedy Lena osiąga absolutne szczyty opiekuńczości i najchętniej zaopiekowałaby się każdym napotkanym na swej drodze żywym stworzeniem. To podobno naturalny etap rozwoju u cztero-, pięciolatek, które zaczynają dostrzegać podział ról wynikający z odmienności płci i automatycznie matkują otaczającej je rzeczywistości. Nawet jeśli rodzice starają się uniknąć tego rodzaju szufladkowania, proponując chłopięce zabawy i zabawki, dziewczynki w zdecydowanej większości wciąż, siłą rzeczy - naśladując mamę, poszukują aktywności przypisanych swojej płci.
Lena jest zatem stereotypową czterolatką plus. Pisząc "każdym żywym stworzeniem", nie mam na myśli wyłącznie psów i kotów, ale także gołębie, mrówki, biedronki i... ślimaki, z których jeden mieszkał nawet z nami przez niecałe dwa tygodnie, w słoiku na parapecie, bezwstydnie uszczuplając zapasy sałaty i jabłek. To właśnie na jego przykładzie Młoda przekonała się, że prawdziwe zwierzątko, w przeciwieństwie do pluszowego misia czy lamparta, to nie tylko przyjemności, ale także obowiązki. Jak to zwykle bywa w przypadku małych dzieci, te najmniej przyjemne spadały na mnie, więc po trzecim czyszczeniu słoika ze ślimaczych odchodów postanowiłam włożyć w jego otwór gębowy (cudem w nocnej ciszy usłyszane!) słowa o tęsknocie za rodziną. Pożegnaliśmy się, uroniwszy kilka łez. Cwaniak, nie chciał się okleić od przykrywki...
Wracając do Tamagotchi, sprzątaniem kupy może zajmować się nawet mała dziewczynka. To daje mu ogromną przewagę nad wszelkimi przedstawicielami fauny, na których posiadanie, wierzcie lub nie, nie jesteśmy jeszcze gotowi. A do tego stworka przywiązać można się równie łatwo, co do prawdziwego. Tym bardziej, że nie jest tak spolegliwy i posłuszny, jak ulubiony Miś Bartek, a nawet Pan Ślimak. Potrafi pokazać charakterek, ale o tym wkrótce :)
Lena:
bluzeczka - Mango Kids
spodenki, trampki - C&A
Kuba:
bluzeczka, spodenki - C&A
sandałki - Saltwater Sandals
Wasze jeszcze żyją???JA nie wiem co my robiłyśmy źle ale pożegnały się z nami po 14 latach…tfu…dniach….i pojawiło się nowe stworzonko…:)
Musiałam wymyślać na szybko co nasz ślimak napisał w liście pożegnalnym:)
mój dzieć opiekuje się ziemniaczkiem POU, a żywym domowym stworem/psem – ja 🙂
Pamietam jak Tamgotchi bawiłam się naście lat temu … nie wiedziałam, że powróciły. Domyślam się, że obecna wersja daje jeszcze więcej możliwości niż nascie lat temu.
Lenka to niesamowicie urocza dziewczynka. Już kiedyś pisałam, że kiedy na Nią patrzę przypomina mi się moje dzieciństwo. A to wszystko za sprawą tych długich, brązowych włosów, grzywki i cudnych oczu, w kolorze czekolady oraz ogromnej wyobraźni 🙂
A teraz jeszcze bawi się tamagotchi, które i ja uwielbiałam. Dokładnie pamiętam to małe różowe jajko. Pamiętam też, że wiele razy nie udało mi się go odpowiednio ‚dochować’ co za każdym razem pozostawiało smutek i żal po utraconym stworzonku…
Chciałabym umieć pisać z taką lekkością jak Ty, Paulina! Historia ślimaka wręcz wzruszająca 🙂 I nie mogę się nadziwić, jak Kuba z wpisu na wpis robi się coraz to mężniejszy 😀
Muszę Lidce kupić jak podrośnie. Tamagochi jest mega! Aż mi się dzieciństwo przypomina 🙂
o rany! miałam kiedyś te stworzonka! (między innymi kotka i psa) tak się nim zajmowałam, że aż babcia ze złości zabrała mi go za karę (bo miałam manię) oddała mi go po dwóch dniach, miał tyle kup do sprzątnięcia i był taki głodny że mało co nie umarł biedak!!! hahaha!
Nie wiem, zawsze jakoś byłam przeciwniczką zabawek w stylu Tamagochi czy Furby. To jednak zabawka i dziecko to wie. Wie, że jak uśmierci sztuczne stworzenie, to tak naprawdę nic się nie stanie. Taka zabawa w niby życie. No i od charakteru dziecka zależy, co z tym życiem zrobi. Mąż za młodu zbierał długo na Tamagochi dla młodszej o 6 lat siostry. Od ust sobie odejmował, wreszcie kupił. Załatwiła go chyba w tydzień. Teraz ma dwójkę dzieci 😀 😀 Do czego zmierzam… Na niektóre rzeczy przychodzi czas i nic na siłę. Fajnie, że Lenka jest na tyle dojrzała, że potrafi wziąć odpowiedzialność za… innych, nawet, jeśli są to zabaki. Takiej Lence kupiłabym na któeś tam urodziny kwiatka w doniczce bez obawy, że uschnie z pragnienia 😉
To o tamagohi? Moja córka ma już 3 lata. I cały czas się tym bawi. Nigdy nie opuszcza tej zabawki nosi ją wszędzie do mojej pracy bo czasami tam jest(jestem weterynarzem) . Mamy 6 kotów i 2 psy , mamy też żółwia i 2 papugi. A co zadziwiające to moja córka bardziej sie bawi tamagohi niż własnymi zwierzętami.nie odziedziczyła talentu po mnie bo nie lubi zwierząt . W porruwnaniu że ja je kocham. Prowadzę z mężem hodowle norweskich kotów leśnych.mój dom jest pełen kocich dodatków. Dozobaczenia! 🙂