W domu gotujemy (liczba mnoga to lekkie nadużycie) niemal codziennie. Bez ekstrawagancji, głównie po włosku (domowa pizza i makarony) oraz chińsku (kurczak z ryżem na 15 sposobów), czasem po amerykańsku (steki, nuggetsy), rzadziej po polsku (odgrzewamy pierogi lub mielone od Babci). Z zupami jest gorzej, szczególnie zimą, bo nie przepadam za zapachem gotującego się wywaru. Tu na ratunek przychodzi wujek Gerber, kostka rosołowa i gotowa mrożonka warzywna czy puszka groszku, ewentualnie niezastąpiona Babcia.
O tym, że kuchnia w dzieciatym domu jest ważna, wie każda mama. Ostatnio na znajomym blogu zakończył się konkurs na najlepszy przepis kulinarny okraszony zdjęciami, zachęcałam Was do niego na facebooku. Skuszona wspaniałymi nagrodami, postanowiłam podjąć wyzwanie. Nie chodziło jednak o zwykły przepis... "Pomyśl, co z apetytem je Twój Kurdupel, pomyśl jakie masz rodzinne przepisy, co się sprawdza, co jest pyszne." Myślałam więc, myślałam i wymyśliłam!
Na apetyt Leny nigdy nie mogłam narzekać, choć ostatnio stała się nieco bardziej wybredna. Jest jednak takie danie, które połyka kęs za kęsem, aż jej się uszy trzęsą. Ponadto jest proste i ekspresowe. O wyborze zdecydowało jednak co innego. Otóż zawsze, ale to zawsze, robimy je z Leną razem. Nie wierzycie? Zapytajcie ją o przepis – powie z pamięci! :) I choć wiem, że każdy, kto do kuchni wchodzi nie tylko po herbatę, ma swój sposób na naleśniki, postanowiłam podzielić się z Wami naszym, bo nieraz słyszałam, że jest świetny.
Składniki:
Ciasto: 2 jajka, kilogram mąki (tyle na pewno nie zużyjemy, ale nie mam pojęcia, ile, więc lepiej mieć zapas), pół litra mleka, 2 łyżki oleju, łyżeczka cukru, dwie szczypty soli.
Farsz: twaróg półtłusty (250 g), śmietana 12%, małe opakowanie cukru wanilinowego (dla bardziej wysublimowanych języków – laska wanilii i cukier trzcinowy).
Łyżka masła do podsmażenia, maliny (świeże lub mrożone)
Przygotowanie:
Ciasto: do miski wlewamy pół litra mleka i wbijamy dwa jajka, wsypujemy cukier i sól. Dosypujemy mąkę i mieszamy tak, aby konsystencja była podobna do rzadkiej śmietany. Jeśli wsypiemy za dużo mąki, dolewamy odrobinę mleka lub wody. Proporcje nie są tu mega istotne, ważne żeby gęstość była odpowiednia, aby ciasto ładnie rozlewało się po gorącej patelni. Wlewamy olej (dwie łyżki to wartość przybliżona, u nas Lena po prostu robi „chlup” z butelki). Znów mieszamy. Smażymy na największym ogniu, na teflonowej patelni do naleśników (dopiero na zdjęciach zauważyłam, jak bardzo nasza jest wysłużona, chyba czas ją zmienić ;)), bez dodatkowego tłuszczu, wlewając ciasto przy pomocy łyżki wazowej (nasza łyżka jest idealną miarką – naleśniki wychodzą cieniutkie i pełne). Dobranie odpowiedniej ilości ciasta na jednego naleśnika to kwestia indywidualna (wielkość patelni kontra wielkość łyżki), jednak raz wyznaczona – nigdy nie zawodzi. Natomiast z liczbą naleśników bywa różnie. Nigdy się jednak nie marnują, kiedy w pobliżu jest dżem czy Nutella. Jeśli macie w domu łasuchy, lepiej podwójcie ilość składników :)
Farsz: twaróg rozgniatamy widelcem, dodajemy cztery, pięć łyżek śmietany, dosypujemy opakowanie cukru waniliowego, mieszamy. Do smaku można oczywiście dodać więcej cukru, my dużo nie cukrzymy, więc radzę "dosmakować" :) Taka ilość farszu wystarcza u nas na pięć, maksymalnie sześć naleśników, chyba że Lena niepostrzeżenie zje połowę w chwili mojej nieuwagi.
Kluczowym momentem dla smaku tego dania jest podsmażenie złożonych w trójkąty naleśników z farszem na maśle, z obu stron. Na końcu polewamy odrobiną śmietany, dodajemy maliny i posypujemy cukrem.
Voilà!
W konkursie zajęliśmy zaszczytne trzecie miejsce w kategorii "najsmaczniejsze zdjęcie". Musieliśmy jednak przesłać trzy, a przy produkcji powstało... kilka więcej. Oto one!
Zdjęcia: Rodzicielka, ciocia Kasia (bardzo dziękuję za pomoc!)
Lenka:
bluzka - H&M (10 zł na wyprzedaży!)
legginsy - Next
skarpetki - Cubus
Kuba:
bluzka - Tesco/ F&F Kids
Nie znam osoby, która nie lubiłaby naleśników 😀
A tak poza tym, to chylę czoła, że potrafisz podrzucić naleśnika bez uszczerbku na jego wyglądzie 😀
Lata praktyki 🙂
O w mordę (przepraszam za wyrażenie) ale mi w brzuchu zaburczało na widok tych naleśników !
Chociaż szczerze przyznam że u nas robi się tak samo 🙂 zawsze musza być podsmażone – na maśle 🙂
a pomocniczka pierwsza klasa i z jaką dumą miesza to ciasto 😀
Gdzie ty mi tu wyjezdzasz wieczorami z takimi zdjeciami?
u nas srednio raz na tydzien, ale mowilam ci ze bez szpinaku ani rusz! (dla mnie, znaczy sie.Szpinak,pieczarki i cebula!).Potem dopiero moge jesc na slodko, a robie to prosciej bo polewam syropem klonowym. Lily tez na apetyt nie narzeka, ale z tymi nalesnikami to juz w ogole musze ja stopowac…Jej zoladek nie ma dna.
Kurka też bym się pocieła jakbym miała z tych zdjęć wybrać tylko 3 😀
A powiedz mi bo już przy konkursie mnie dręczyło – czy te maliny są oprószone cukrem pudrem?
Czy upaprane śmietaną???
Bo takie ‚oszronione’ strasznie mnie pobudzają 😀 😀 😀
To był po prostu koszmar!
Ty już wiesz, a dla czytaczy – wyjęte prosto z zamrażalnika maliny oszroniła para z naleśników 🙂 Średnio się takie twarde i zimne sprawdzają dla dzieciaków, im wyjmuję wcześniej. Te dla potrzeb zdjęcia 😉
Lenka też miała taki etap, że zjadała wszystko w każdych ilościach. I też ją stopowałam, rzecz jasna. Teraz pewne potrawy zjada mniej chętnie i w ogóle zrobiła się humorzasta… Nie chcę jeść, Mamusiu, dziękuję, nie jestem głodna. Jest jednak parę rzeczy, których nie odmawia 🙂 Niestety, wszystkie słodkie 🙁
U nas też naleśniki „rządzą” 🙂 Uwielbiają je wszyscy. Tylko u mnie schodzi pół kilo sera 🙂
A robię sama, bo z dziećmi w kuchni… no, nie potrafię!
A zdjęcia po prostu przepiękne! PRZEPIĘKNE!!
Pozdrawiam
PS. Idę coś zjeść!
Dziękuję! U nas nie wszyscy lubią na słodko… Twórcy „muszę” robić słony farsz: ser żółty, szynka, oliwki, ketchup, przyprawa do pizzy. Taka pizza w naleśniku 🙂 Z serem zje, owszem, od zje wszystko, nawet nie kręci bardzo nosem, ale nie zachwyca się, a ja lubię, jak się zachwyca 🙂
Pozdrawiam!
Super smaczne fotki 🙂 Mój Olo też uwielbia asystować w kuchni, pod warunkiem, że siedzi na blacie- tak jak Lenka tutaj.
Chyba sobie odsmażę naleśnika…
Lenka siedząc na blacie pomaga mi też zmywać naczynia. „Włącza i wyłącza” wodę 🙂
Zdjęcia jak zwykle piękne, a to na którym Lena oblizuje paluszki przeurocze! 🙂
Wczoraj mój Mąż cały dzień gadał o naleśnikach, a w rezultacie zrobił kebaba 😀
Narobiłaś mi jednak smaka na naleśniki, więc sama zabiorę się za nie. I może wypróbuję Twój przepis?
„Mąż zrobił kebaba” 🙂 Jak to pięknie brzmi. Mój kebaba co najwyżej przywozi 🙂
ha ale mniam! te malinki do tego!!! u nas tez nalesniki sa lubiane… a maliny ubostwiane! i zdecydowanie na słodko takze u nas:) mniam mniam, ale Maluchy sa kochane w kuchni, najlepsi pomocnicy i trzeba przyznac, że Lenka to juz profesjonalna pomoc!! calujemy i zapraszamy kiedys do nas na nalesniki!!!
U nas dzisiaj bułki na parze z owocami, ale jakoś znając moją córę, trochę pociapcia i nie zje :(( Obym się miło rozczarowała.
No a Lenę podziwiam, bo jak ja się nagotuję to jeść mi się odechciewa 😀
Najsmaczniejsze zdjęcie (to wcale prosty wybór nie był! – a jednak) z palcem oblizanym.
A naleśniki (zawsze mnie to zadziwia) iel domów, ile ludzi, ile chłopców, dziewcząt, dużych dziewcząt, duzych chłopców – wszyscy nalesniki ZAWSZE
U nas naleśniki są JEDYNĄ potrawą na którą 3 rycerzy reflektuje… A tak, to kazdy ma tam swoje upodobania (czasami szału mozna dostać) Ale naleśniki KAŻDY i ZAWSZE…
Co w nich jest?
Jaka magia?
Nie pojmuję
sama mogłabym co drugi dzień (na zmianę z pierogami z jagód)
a ja nie wiem jak to możliwe, ale nie umiem smażyć naleśników – zawsze wyjdzie gumowaty, a poza tym przewracać nie umiem…no naleśnikowe beztalęcie. wolę za to placuszki z jabłkami – mniammmm
Ale trafiliście, u nas też naleśniki to przebój nr 1, który chłopcy mogli by jeść w kółko i na okrągło 🙂 Najbardziej lubimy z twarogiem, dodajemy do tego jeszcze rodzynki, pyszne są też z cukrem, wtedy to już całkowity powrót do dzieciństwa. Niestety naleśniki to jedyne danie, które chłopcy jedzą, poza tym mam dwa Tadki niejadki, próbowałam już wszystkiego i nie mam pomysłu co zrobić, żeby było lepiej. PS. Cieszę się, że spotkałam rodzinę, która również włoską kuchnię ma w repertuarze menu 🙂 Pozdrawiamy Was ciepło!
Powinnas miec wyrzuty sumienia, ze wrzucilas te zdjecia, przez ktore zglodnialam. Przez Ciebie bede musiala robic nalesniki! :)))
Ale tylko dla mnie, bo – UWAGA – moje dziecko nalesnikow nie lubi! Nie lubi tez budyniow i innych slodkich dan. Je jak stary dziad: steki i inne dziwactwa ;o)
Ta bluzeczka Lenki jest cudna!
o mamo, aż ślinka leci. skąd ja o tej porze wezmę mąkę? 🙁
smakowitości… a latający naleśnik – wymiata!!:) bardzo lubię tu zaglądać – zdjęcia i przyłapane chwile są takie magiczne… ja dopiero raczkuję w blogowaniu… zapraszam do siebie… http://fouremki.blogspot.com/2013/02/czeski-film.html pozdrawiamy gorąco…
Cudna kuchareczka i smakowite fotki 🙂 My też uwielbiamy naleśniki 🙂