W naszej rodzinie władca jest jeden. Rządzi autorytarnie, jego decyzje są ostateczne i niepodważalne. Konsultacje odbywają się, owszem, ale w większości przypadków są zbędne i stanowią wyłącznie potwierdzenie jego wcześniejszych (chciał, nie chciał - trafnych!) na daną sprawę poglądów. Dąży do całkowitego wyeliminowania ze swojego życia, a zatem bezlitośnie tępi: głupotę, brak przewidywania i nieostrożność, a także obłudę i fałsz. Dla dzieci pozostaje bardziej wyrozumiały, skoro wciąż się uczą, dorosłym ze swojego otoczenia natomiast silnie daje odczuć, że albo wyżej wymienione, albo on. Nie ucieka się do agresji fizycznej, słowna w zupełności wystarcza, w końcu natura silnego głosu nie poskąpiła. Taki jest nasz Twórca.
Kiedy więc w moje ręce trafiły "Kobiety Dyktatorów" Diany Ducret, pokładałam w nich spore nadzieje. Na odnalezienie cech wspólnych naszego domowego i tych wielkich dwudziestowiecznych dyktatorów, na odkrycie tajemniczego czynnika "X", który daje mężczyźnie tę niezwykłą moc i wpływu kobiety na jego rozwój. Sięgnęłam po nie tym chętniej, że od pewnego czasu wybieram głównie pozycje z półki "biografie, pamiętniki, wspomnienia". O tym, jakie podobieństwa i w kim odnalazłam, nie zdradzę, bo byłby to nawet jak na mnie stanowczo za duży ekshibicjonizm. Mogę natomiast przyznać, że się nie rozczarowałam, także ze względu na formę, nie tylko treść tej książki. Świetnie zredagowana i przetłumaczona (po wydawnictwie "Znak" nie powinnam była spodziewać się niczego innego), napisana tak, jak lubię - zdania wielokrotnie złożone, które płyną gładko i nie zmuszają do powrotów w poszukiwaniu sensu, a jednocześnie pozwalają rozkoszować się naszym pięknym językiem. A dla mnie to bardzo istotne.
Książki lubię od zawsze. Jako czytelnik przechodziłam przez różne fazy fascynacji - powieściami obyczajowo-psychologicznymi i kryminałami, realizmem magicznym, surrealizmem, postmodernizmem, publicystyką. Studia zmusiły do przeczytania dzieł, po które nigdy z własnej woli nie sięgnęłabym, a okazały się genialne. Pokochałam na przykład XIX-wiecznych realistów i Gombrowicza, a jeszcze bardziej znienawidziłam wszystkich poetów, za wyjątkiem Słowackiego, który zaiste "wielkim poetą był". Nauczyły też selekcji i pokory wobec wielkiej Literatury. Dlatego nie jestem z tych, którzy książki połykają, za chwilę sięgając po następną. Nie robiłabym tak nawet, gdybym miała na to czas. Dla rozrywki oglądam genialne filmy i seriale, których fabuła nie pozostaje w tyle za najlepszą prozą, a działają dodatkowo także na zmysły wzroku i słuchu. Pozostaję więc obojętna wobec wydawniczej papki, która nierzadko trafia na listy bestsellerów. Do tych najbardziej poczytnych pozycji zaglądam z czystej ciekawości i bardzo rzadko pozytywnie mnie zaskakują. Z prostego powodu - od lektury wymagam, aby wymagała ode mnie. Myślenia, wiedzy, skupienia, a najlepiej wszystkich trzech.
Dlatego oskarżenia o brak szerszego spojrzenia na historię w "Kobietach dyktatorów" puszczam mimo uszu. To nie literatura popularnonaukowa, a autorka nie podaje na tacy kontekstu historycznego. Zainteresowani mają teraz mnóstwo źródeł, z których, w razie potrzeby, mogą się z nim zapoznać. Jest natomiast dzieło Ducret świetnym przeglądem typów autorytarnych osobowości, obrazem ich kształtowania i relacji z płcią piękną. Serwuje nieznane, często pikantne szczegóły z życia ludzi, którzy zmienili nasz świat. Ma ta książka dodatkowo ogromną zaletę jako lektura dla zabieganych mam. Poznawszy jednego bohatera, można ją odłożyć i wrócić... nawet za kilka lat. Przyznaję się bez bicia - nie przeczytałam wszystkich historii. Ale na pewno to zrobię!
PS. Książkę możecie zgarnąć tu. Komentarze zbieramy do 3 maja.
U mnie z pewnością to ja rządzę. Złapałam się nawet na tym,że już nie pytam się o zdanie nikogo.
Zamówiłam sobie te książki i czekam aż dotrą:)
Niesamowite! Byłam przekonana, że to Ty rządzisz, Droga Rodzicielko, w Waszym domu 🙂 Że iskrzy, już wiedziałam, ale myślałam, że dlatego, że Twórca się stawia 😉 XIX wieczni realiści? Serio? Polscy też? 😀 Uwielbiam Twój styl pisania. Naukowa retoryka z pazurem. Też lubię myśleć, jak czytam. Oby więcej takich mam!!
Pozdrawiam długo-weekendowo i kibicuję wpisom wszelkim 🙂
🙂 Ja też! 🙂 Z lektur tylko realizm magiczny i kryminały. Szkoda, że jeszcze nie wymieniłaś autorów, Rodzicielko, ale pewnie przyjdzie na to czas. Mam taką nadzieję, bo nowy cykl bardzo mi się podoba. „Kury pazurem” – super! Bardzo, ale to bardzo jestem też ciekawa Twoich seriali. Ostatnio pochłonęły mnie „Gotowe na wszystko”, po pół odcinka każdego wieczora 🙂 Mój kawałek rozrywki. A przed drugim śniadaniem zawsze sprawdzam lenaikuba.pl 🙂
Miłej majówki!
Zachecilas mnie! Zamowie u mojego osobistego Dyktatora – moze przysponsoruje 😉
Rzutem na taśmę! Pozdrowienia!
Czemu nie ma zdjęć? Taki Twórca z pejczem w ręce, albo wąsikiem a’la Hitler…? Nie do końca wierzę w tę jego dominację. Za mądrą dziewczyną jesteś, żeby całkowicie się facetowi podporządkować, choćby nie wiem, jak był mądry i cudowny 😛 A ambitne lektury czuć na blogu, oj, czuć! Lubię!
Zdecydowanie ja też kocham książki… Uwielbiam sie w nich zatapiać i nie ma właściwie dnia żebym jakiejś nie czytała… A ta, o której piszesz wydaje się naprawdę interesująca:) Pozdrawiam ciepło:)
Ja jestem szarą eminencją :)Odpowiada mi ta rola,nie lubię błyszczeć,zajmować sobą ludzi ,skupiać uwagi To zostawiam mojemu mężowi…i wszyscy jesteśmy szczęśliwi
Masz na myśli studia polonistyczne???:)Może w Lublinie,bo często występuje w Twoich opowieściach.
Studia polonistyczne w Lublinie 🙂
taaaa… Ty nie rządzisz. mhmm. nie wierzę,
ani trochę 🙂
🙂 Wyobraź sobie zatem, skoro nie wierzysz, Kasiu, z kim ja mam na co dzień do czynienia 🙂 Toż to samiec alfa alfa 😉
Sama nie uwierzyłabym, gdyby ktoś parę(naście) lat temu powiedział mi, że będzie mi się podobało granie drugich skrzypiec 😉