Nie wiem, jak Wy, Kochani, ale ja w dobie sklepów internetowych wciąż lubię wizyty w starym dobrym... hipermarkecie. Tym bardziej, że najbliższy należy do całkiem przyzwoicie zaopatrzonych. Samotna przechadzka wolnym krokiem między półkami z herbatą, kawą, słodyczami, kilka minut na serach, kilka na jogurtach, rzut oka na warzywa i egzotyczne owoce, przegląd kolekcji ubrań i książkowych bestsellerów, prasówka... taka przyjemność to dziś rzadkość.
Wieczorne tête-à-tête z pobliskim całodobowym (!) TESCO po przyjściu Leny na świat wspominam niemal z nostalgią. Zaspokajałam w ten sposób "potrzebę oddechu", dobrze znaną chyba większości mam z pierwszych miesięcy po porodzie. Kiedy Córa ciut podrosła, potrzeba zniknęła, zaprzestałam więc tej ekstrawagancji. Zdarzało nam się wspólnie, w drodze powrotnej ze spacerów zahaczać o ten ulubiony "sklepik", wracać z koszem pod wózkiem załadowanym po brzegi. Pojawienie się Kuby skomplikowało nieco logistykę takich wypadów, posiłkowaliśmy się zwykle pomocą Babć lub Cioci, a ostatecznie zrezygnowaliśmy, zrzucając zakupową odpowiedzialność na Twórcę. Nie służyło to jednak pozytywnej atmosferze w naszym domu, z prostego powodu - Twórca zakupów nie znosi.
Za namową koleżanki zaczęłam więc korzystać ze spożywczych zakupów on-line, co początkowo nieco mnie przerażało (kto lepiej niż ja dopilnuje terminów ważności), ale ostatecznie okazało się fantastycznym rozwiązaniem. Wciąż bardzo je polecam, choć teraz korzystam zeń głównie przy zakupach rzeczy ciężkich (napoje, chemia) i wielkogabarytowych (papier toaletowy, ręczniki, pieluchy). Doszłam do wniosku, że nad wirtualnym koszykiem wcale nie spędzam mniej czasu, niż spędziłabym przy realnym wózku. Tymczasem Lena i Kuba najwyraźniej wyssali sympatię do zakupów z mlekiem matki, nie śmiem więc odmawiać im tego rodzaju rozrywki.
Nie odmawiam, choć zdarza się, że osiągam tym samym szczyt irytacji, szczególnie, kiedy zmuszona jestem jechać samochodem. Nie za sprawą zachowania Potomków, którzy mogliby posłużyć za zakupowy wzór do naśladowania, szczególnie otrzymawszy po połówce świeżej bułeczki. W ich przypadku jedynym punktem zapalnym jest "wesoły pojazd" na monety tuż przy wejściu (powinni tego zabronić!). Moje nerwy zaczynają się jednak wcześniej - od trzech aut zaparkowanych na dwóch stanowiskach dla rodzin z małymi dziećmi. Czy naprawdę tak ciężko zrozumieć, po co one są szersze niż inne? Na szczęście Lena do perfekcji opanowała wychodzenie "drzwiami brata". Następne jest rozklekotane przednie kółko w sklepowym wózku, niemal uniemożliwiające manewrowanie z dwoma Bąkami na pokładzie. Spróbujcie jeszcze do tego nałożyć obcasy... to dopiero wyzwanie! Zamiana nie zda się na wiele - szukanie w pełni sprawnego wózka jest jak szukanie igły w stogu siana. Na koniec ten sam wózek trzeba odstawić pod wiatę, nie dla złotówki (wózki bez monet), a dla przyzwoitości. Niestety, ktoś tego nie przemyślał: wiata znajduje się dokładnie trzy rzędy dalej... I "nie zostawiaj dziecka w samochodzie", człowieku!
Pomijając te drobne niedogodności, zakupy mogą być bardzo fajnym sposobem na wspólne spędzanie czasu. Nie mam rzecz jasna na myśli coweekendowych wielogodzinnych wypraw, zastępujących spacery po lesie czy parku. Sprawunki jednak nie zrobią się same, a ja nie widzę powodu, aby nie włączać w nie czynnie Maluchów. To świetna okazja do nauki: liczenia, czytania, rozpoznawania przedmiotów, kształtów. Kiedy odpowiednio nastawimy do takiej, bądź co bądź, wyprawy i siebie, i dzieci, może być frajdą dla obu stron, nawet jeśli nie kupimy ani jednej zabawki czy batonika.
Lena: Mamusiu? A ile wzięłaś tych mont?
Rodzicielka: Sekundka Lenka, jeszcze pakuję.
L: A ile wzięłaś tych montów?
R: ...
L: Kurcze, ile wzięłaś tych deserków Monte...?
L: Mamusiu, czy to jest prawdziwa dynia?
R: Tak, Lenka.
L: Kuba, zobacz! Dynia! Powiedz "dynia".
Kuba: Dinia. Daj!
L: Coś Ty, Kuba, zwariowałeś? Wiesz, jaka ona jest cięęężka!?
PS. Moim mini-patentem na zakupy w przypadku histeryka Kuby jest ulubiona zabawka zabrana z domu. Lena natomiast od maleńkości wykazuje niesamowitą wręcz pogardę dla rzeczy materialnych. Zapytana, czy chce sobie coś kupić, mówi zwykle: "nie, przecież już mam" :) I jak tu odmówić, kiedy dla odmiany coś chce...?
Zdjęcia: Rodzicielka
Lena:
chustka - z szafy Rodzicielki - Reserved
bluzeczka - Zara Kids
spódniczka - Pepco
rajstopki - Knitex
buty - Bartek
Kuba:
bluzeczka - C&A
spodnie - F&F/Tesco
buty - Bartek
Mój mały jest też maniakiem zakupów, od pewnego czasu sam ciągnie za sobą koszyk i jest mega dumny ze swoich własnych zakupów;)
mam pytanie, może pomożesz….
jakiego używasz trybu wyboru pola ostrości ?
w moim aparacie są takie:
pojedynczy punkt
dynamiczny wybór pola
automatyczny wybor pol ostrosci
sledzenie 3D
wiem,że mam instrukcję ale sucha teoria nic nie dała, może bedzie ci się chciało mi pomóc….pozdrawiam 😀
Lena też musi mieć swój koszyk, w każdym innym sklepie. Ale w Tesco interesuje ją tylko szalona jazda wózkiem.
Co do ostrości: wyłącznie pojedynczy punkt 🙂
Pozdrawiam!
dziękuję za radę, dziś tak pstrykałam 🙂
możesz mi zdradzić jak Ty robisz takie ostre zdjęcia? są jak żyleta..wiem, wiem to doświadczenie ! 🙂 mam też 50 1.4 ale czasem mnie coś trafia, nie są tak ostre jak Twoje… fotografuję najczęściej na f.2.0 bo na 1.4 trochę mi mydli, AF-C … cóż jeszcze mogę zrobić?:)
🙂 Ja korzystam z AF-S 🙂 I też nie zawsze trafiam z ostrością, to normalne przy tak płytkiej głębi ostrości!
Oj! Ja też nie rozumiem, dlaczego ludzie parkują „na trzeciego” na tych stanowiskach! Szlag mnie trafia, kiedy wychodzę ze sklepu i jestem tak zastawiona, że nic, tylko się popłakać 🙁 Zdarzyło mi się nawet wyjechać i dopiero zapakować dzieci. Musiałam poprosić przypadkową osobę, żeby ich popilnowała. Ile ja się wtedy stresu najadłam!
I zgadzam się, zakupy w markecie mogą być bardzo fajną przygodą. Takie pomelo na przykład 🙂
Śliczne dzieciaki!
Mnie też się zdarzyło na parkingu prawie popłakać z nerwów. Wkładałam dzieci przez drzwi kierowcy 🙁
Pomelo – dopisać do listy 😉
Dziękuję!
Gdzie robicie zakupy on-line?
Pozdrawiam
Alicja
W Leclercu i Tesco 🙂
Pozdrawiam!
Rety kotlety, jak mawia mój syn 🙂 Podpisuję się pod każdym słowem! Też mieszkam blisko hipermarketu i czasem wolę przejść się do niego niż do osiedlowego sklepiku 🙂 I zawsze z dziećmi, choć czasem mąż mówi: „zostaw ich ze mną”. Lubimy to! 🙂
Miałam się „udzielić” ostatnio, ale „coś” mnie odciągnęło od komputera. Jesteście fajowi 🙂
Dziękujemy! 🙂
Podkradanie miejsc parkingowych przeznaczonych dla rodzin z dziećmi… wrrr strasznie nie lubię. I nie daj Boże jak zobaczę samochód bez fotelika, dzieciowego gadżetu czy najklejki. Albo co gorsza wsiadającego do samochodu przedstawiciela handlowego. Zaczynam sie gotować i odpływa chęć na zakupy.
A co do wspólnych zakupów… to my od małego wspólnie shopingujemy 🙂 O ile Aurela gdy miała kilka miesięcy to grzecznie siedziała w wózku, to teraz po 2 minutach z niego wychodzi i chce biegać swoimi ścieżkami, przekładać produkty po swojemu. Zatem jeśli idę z nią sama na zakupy to… szykuje się na niezły trening 🙂
P.s. Uśmiech Lenki za każdym razem powala i człowiek też śmiać się zaczyna 🙂
U nas ze wzgledu na brak innej mozliwosci Synek od urodzinia na zakupach z nami:)i tez wszyscy to lubimy ….a co do chwili oddechu – u mnie kiedys skonczylo sie odwrotnie;)wyszlam na chwile do supermarketu w piatkowy wieczor i co? Pelno wystrojonych dziewczyn w asyscie pachnacych panow, wybieraja wina , sery itp przygotowani na piatkowe imprezy, a ja w dresach, kucyku i bez makijazu popelniam szczyt szalenstwa -wychodze sama po papier toaletowy;)
U nas zakupy robi tata,koniecznie z corka ,ktora pomaga oczywiscie:pcha mini wozek i skanuje produkty. Ja tych zakupow zywnosciowych szczerze nienawidze zazwyczaj.Ide tylko po pojedyncze produkty. Z dzieckiem do sklepu czasem sie udaje,ale zwykle sa to 2,3 krotkie wizyty w konkretnym celu.Na szczescie mala nigdy nie odstawiala cyrkow i nie wymuszala niczego .Wystarczy jej powiedziec a)ze to innych dzieci lub b) ze wpiszemy na liste urodzinowa.
Czy to Lena taka malutka czy Kuba taki duzy!?Zaczynaja wygladac jak rownolatki
Wyglądają jak bliźnięta!
Lena z gałązką <3 Widzę ją w jakiejś eko-organizacji 🙂
„Mamusiu, ile wzięłaś tych mont?” :D:D:D:D ! Lena love!
„Mamusiu, ile wzięłaś tych mont?” :D:D:D:D Lena love!
szok, jak Kuba goni Lenę wzrostem 🙂
Lena 🙂
z zabawkami robię to samo. zawsze jedzie z nami jakiś koń lub kilka owych osobników. w skrytce auta mam też zapakowane misie żelki i beskidzkie suchary (przeceż to też „ciaśtećko!”)
piękne buty Paulina!
+ nostalgia i komplikacje przy drugim dziecku – jak dobrze to znam. od trzech miesięcy NIGDZIE nie byłam sama 😮 a przechadzka ze śmieciami lub psem trwająca 10 minut kazała mi jeszcze bardziej wszysko docenić. zieleń, promienie słońca, gołębie w miejskich karmnikach..
cudów na jesień i zdrowia!
Za każdym razem kiedy tu zaglądam mogę schrupać Twoje dzieciaki!:) Ten szalik i mini Lenki a Kubuś jak zawsze słodki. Pięknie!!! Pozdrawiam:)