To miał być wpis o tym, jak (momentami nie) radzimy sobie z osławionym w pewnych kręgach okresem „buntu czterolatka”, w który, ni z tego, ni z owego, wkroczyła Lena. Kiedy wybierałam zdjęcia, doszłam jednak do wniosku, że nikt mi w żaden bunt nie uwierzy…
Wpisy z kategorii: Bawialnia
Coś miłego…?
Miałam na dzisiejszy wieczór zupełnie inne plany, ale wczorajsza rekordowa liczba polubień wspólnego zdjęcia Leny i Kuby skłoniła mnie do wrzucenia niniejszego wpisu. Miłego oglądania, Kochani!
Znów być dzieckiem..
Jak już swego czasu wspominałam, w naszym domu to Tata jest kumplem od szaleństw. Ja skupiam się raczej na „ogarnianiu” całego stada, karmieniu, pojeniu, myciu i dbaniu o tak zwany „wszechstronny rozwój”. Kiedy „razem” malujemy, wycinamy, kleimy, lepimy, układamy klocki czy puzzle, pełnię zwykle rolę moderatora raczej niż aktywnego uczestnika zabawy. Tym razem było inaczej…
Bo w domu dzieci się (nie) nudzą
Jako zagorzała orędowniczka hasła „podróże kształcą” najchętniej spędzam z dziećmi czas poza domem. Nasze wojaże jeszcze przez chwil kilka ograniczone będą terytorialnie, wciąż spełniają jednak swoją funkcję znakomicie, o czym pisałam dwa posty temu. Wraz ze skracaniem się dnia wydłuża się czas spędzany w czterech ścianach, co nas włóczykijów trochę smuci, ale na pewno nie przeraża. Próbę generalną przed zimą zaliczyliśmy już na początku października, uziemieni przez przeziębienie.
Stare dobre FSO
Samochodowa pasja Kuby nie słabnie, wręcz przeciwnie. Podsuwanie mu klocków, puzzli czy piłki na niewiele się zdaje, bo jedyne, co go interesuje, to „bum-bumy”! Te prawdziwe dostrzeże wszędzie, ryk silnika rozpozna z daleka. Miniaturowe, choć twarde i zimne, przytula niczym pluszowe misie, a uśmiech, z jakim wieczorem wita samochodową poduszkę, pozwala mi wierzyć, że będzie miał dobre sny.
Prezent na Dzień Dziecka – Post Scriptum
Małą dziewczynką byłam w połowie lat osiemdziesiątych. Sprzed magicznego roku 89. nie pamiętam ulubionych zabawek, może za wyjątkiem fioletowego pluszowego królika, którego dostałam od mojej kochanej Babci, a niestety zaginął bez wieści. Pamiętam za to kuchnię polową z błotno-trawiasto-liściastym menu, zabrudzone żywicą ręce i zdarte kolana, zbieranie kaczeńców nad rzeką, łapanie koników polnych, karmienie gołębi świeżą bułką, zamki z piasku nad brzegiem jeziora, naukę pływania w żółto-czerwonym kółku, wianki z koniczyny, zapach fiołków i maciejki, smak ziemniaków z ogniska…
Prezent na Dzień Dziecka – nasze typy
Uff, tegoroczny maj jest najgorętszym od dawna. Choć temperatura za oknem w ostatnich dniach spadła na łeb na szyję, ja wciąż czuję, jakbym stąpała po rozżarzonych węglach. Bałagan, jaki teraz panuje w naszym domu, doprowadza mnie do białej gorączki, sprzątanie przypomina pracę Syzyfa z hitem Limahla na ustach. Niekończąca się opowieść… Kilka dni temu udało nam się pozbyć ostatniego zbędnego wielkogabarytowego mebla z dziecięcych pokoików. W oczekiwaniu na decyzję o nowych sprzętach, wszystko – ubranka, zabawki, książki – leży na podłodze, parapecie, kanapie, ewentualnie wisi w prowizorycznej „szafie”, czyli na wypożyczonym od Babci wieszaku garderobianym. Ze względu na trwający już od dłuższego czasu „stan zawieszenia”, do naszego domowego przedszkola nie trafiają żadne zabawkowe nowości. Jako że dostaję od Was mnóstwo pytań o pomysły na prezent dla dzieciaków, postanowiłam wśród stert i gór wyłowić te rzeczy, które sprawdziły się najlepiej, które Lenie i Kubie najwięcej dają radości i zajmują ich najdłużej. Długo szukać nie musiałam, bo te najlepsze były oczywiście na wierzchu 🙂
Wiosna, ach to ty!
Jak to zwykle w młodych związkach bywa, początkowo iskrzyło nieustannie. Z jednej strony cudowne uczucie: obezwładniająca fascynacja, chęć ciągłego obcowania, w dzień i w nocy. Z drugiej – frustracja i presja otoczenia: brak czasu na cokolwiek innego, rozkojarzenie, dezorganizacja. Generalnie docieramy się. Wiosna i my.