Następnym razem, zanim zaplanuję urlop, przyjrzę się dokładniej prognozom długoterminowym... Jeden słoneczny ciepły dzień wiosny nie czyni, niestety. Za oknem znów biało i mroźnie, do tego wietrznie, postanowiliśmy więc z Dziadkami dostarczyć Lenie nieco weekendowych atrakcji pod dachem i wybraliśmy się na "wystawę zoologiczną". Uczyniliśmy to tym chętniej, że miejscem, którego nasza milusińska nigdy nie pozwala ominąć podczas wypraw do pobliskiego hipermarketu, jest właśnie sklep ze zwierzakami.
Szeroko reklamowana wystawa, nosząca dumną nazwę "ZOO Park", okazała się zbiorowiskiem hodowców dobranych według nikomu nieznanego klucza (najprawdopodobniej bez klucza), którzy przybyli do hali targowej ze swoim inwentarzem. Tak oto pod jednym dachem znalazły się egzotyczne ryby akwariowe, żółwie, węże i jaszczurki, ale także koguty (z tymi zawadiakami Lena znalazła wspólny język!), króliki ("jakie mięciusie futerko, jak pompon w moim berecie!"), gołębie, a nawet pawie. Mnie oczarowały koty, choć jestem zdeklarowaną psiarą, prezentowane rasy były po prostu hipnotyzujące. Oszalałam na punkcie "rysia" Maine Coon o rozmiarach znacznie przewyższających zwykłego dachowca i wyglądzie prawdziwego drapieżnika, którego usposobienie właścicielka określiła mianem "żywej maskotki". Szkoda, że większość tych czworonogów zamknięta była w torbach, a podziwiać je można było wyłącznie przez plastikowe okienka. Pewnie dlatego Lena oparła się ich urokowi, swe kroki kierując wciąż dalej, i dalej, i dalej... Honorowe miejsce zajmował "wybieg" dla mechanicznych pluszaków na kółkach - prawdziwa atrakcja dla miłośników zwierząt, ekhem. Nie zabrakło także budki z goframi, z popcornem, straganu z indyjską odzieżą (trzeba przyznać, że zdominowanego przez motywy zwierzęce), stoiska Avonu oraz magicznej mijki do okien.
Mniejsza hala w kompleksie, którą pozostawiliśmy sobie na deser, przeznaczona była dla psów i koni. Być może trafiliśmy doń w nieodpowiednim momencie, ale psów było pięć, a konie... trzy. Ale, ale, uwaga! Dwa z nich były osiodłane, krążyły po piaszczystym wybiegu w oczekiwaniu na dzieci chętne do jazdy. Okazało się, że Dziadkom niestraszna ani wielometrowa kolejka, ani moje obawy o bezpieczeństwo naszej Milusińskiej. Do lekkomyślnych nie należą, więc uległam, mimo że już miałam przed oczami scenę z "Przeminęło z wiatrem"... W ten oto sposób moja malutka Lena miała pierwszy raz okazję jeździć konno! Tak bardzo jej się spodobało, że zdecydowaliśmy się przekupić "stajennego" i pozwolić na kilka ponadwymiarowych okrążeń. I już wiem, gdzie w pierwszej kolejności udamy się wiosną - do najbliższej stadniny!
Ten wypad to także dowód na to, że dzieci, ponad wszystkie książki i zabawki tego świata, potrzebują prawdziwych doznań, nawet jeśli za pośrednictwem kiepskiej imitacji targów zoologicznych. Dlatego zabieram się za planowanie, bo czeka nas bardzo intensywna wiosna, a potem lato, jesień, zima...! Co gorsza od ostatniego wyjścia nasza tancerka (wciąż tancerka, jeszcze nie dżokejka!) "kocha wszystkie pandy". Nie wiem, czy jestem w stanie zaoferować jej w najbliższym czasie wycieczkę do Chin ;)
Zdjęcia: Rodzicielka.
Lena:
toczek - H&M
płaszczyk - ReKids
chustka - no name
tunika - CoolClub
legginsy - Next
kozaki - Zara
PS. O urlopowych przemyśleniach więcej przy okazji, w skrócie - blogowanie jest wysoce uzależniające, szczególnie z takimi Czytelnikami, więc łatwo się mnie nie pozbędziecie!
a nam się w te pare wiosennych dni udało odwiedzieć zoo 🙂 a tu znów śnieg nasypał 🙁
ale po części fajnie,że była taka rozmaitość na tej wystawie
piękna Lenka 🙂
My wybieramy się do ZOO, kiedy tylko zrobi się naprawdę ciepło. Tylko u nas to niestety większa wyprawa. „Rozmaitość” była przytłaczająca 😛
Dzięki! 🙂
Moja mała uwielbia zoo 🙂 wszystkie te zwierzątka .. my tez mamy takie swoje miejsce,do którego zawsze jezdzimy 🙂 nazywa sie Krasnal park i jest tak trochę tych egzotycznych zwierząt 🙂 córcia zawsze wychodzi zadowolona.. pozdrawiam i zapraszam do nas
Ja w najbliższym ZOO byłam wieki temu. Czas to zmienić 🙂
Dziękuję za odwiedziny i zaproszenie!
Mimo pogody po poprostu pięknie :))) A zdjęcie na schodach, jak z jakiegoś journala. Rewelacyjne 🙂
Zdjęcie na schodach to akurat ten ułamek sekundy. Lena postanowiła wejść parę stopni, coś ją zainteresowało za oknem, po czym, gdy tylko usłyszała dźwięk migawki, zaczęła schodzić 🙂 Miło mi, że się podoba!
Też byliśmy z Michałkiem w sobotę ZOO Parku! Może się minęliśmy 😉 Na jazdę się nie odważyliśmy, nasz synek ma zaledwie dwa lata.
Nie nastawiałam się na rewelację, targi u nas to namiastka tego, co poznałam w Niemczech. Ale radość w oczach dziecka najważniejsza! Udało nam się nawet pogłaskać łysą świnkę morską!
Pozdrowienia z Zamościa!
PS. Strasznie się cieszę, że nie zniknęliście na dłużej! Nie komentuję, ale czytam Was regularnie i uwielbiam!
Bardzo się cieszę i miło mi! Świnki Lena nie chciała pogłaskać. A konia się nie bała… 🙂
Targi…? Najważniejsze, żeby dzieci miały frajdę 😛 Choć nie ukrywam, że chciałabym czegoś więcej!
Pozdrawiamy 🙂
Lena wygląda nieziemsko! Jak czytałam tekst to myślałam, że będzie jeździła na kucyku, a nie „pełnowymiarowym” koniu – odważna Mama i Mała. Zu jest trochę za mała na Zoo, ale późną wiosną jedziemy do Zuzulowej cioci i tam w pobliżu jest oceanarium, a młoda rybki kocha (są lepsze niż telewizor 🙂 )
To nie ja odważna! Gdybym była sama albo, jeszcze gorzej – z Twórcą… oj, on to na bank by się nie zgodził! Oczko w głowie na koniu?! Dziadkowie mnie namówili, przyjrzałam się zachowaniu koni i nie żałuję. Radość Lenki nie do opisania. Zdjęcia tego nie oddają 🙂
Akwaria to Leny must-see w zoologiku. W oceanarium oszalałaby! 🙂
boskie zdjęcia! fajowy wypad!! Lena świetnia ubrana!
Miało was nie być a jesteście 🙂 jak miło 🙂 Piękne zdjęcia.. wiesz jak ja kocham zdjęcia śniegowe??!! uwielbiam! a śniegu u nas brak! Balon w kolorach zimy bosko się komponuje 🙂
Iwonko, całe pięć dni urlopu!! 🙂 Miało być siedem, ale nie dałam rady 😉 Z kilku powodów.
Zdjęcia w śniegu też lubię… jeśli nie ja je robię 😛 Palce mi przymarzają do spustu. Mam nadzieję, że to już koniec zimy.
A z balonem też ciekawa historia – to był jedyny neutralny, który udało mi się wypatrzeć wśród pstrokacizny i brokatu. Lenka nie protestowała, wręcz przeciwnie! Przywitała ją okrzykiem radości. A panda do dziś fruwa po mieszkaniu 🙂 Jest przesympatyczna!
Te koguty sa czaderskie! Jakby im piatej klepki brakowalo! 😀
No i ta dumna minka Leny na kucyku! Celebracja chwili!
Jestem oczarowana zdjeciami. Jak przeczytalam tytul posta, pomyslalam: Ooo bedzie o nudach w zoo ;o) Bo jak ciekawie sfotografowac chodzenie od klatki do klatki? No i widzisz – zaskoczylas mi – okazalo sie, ze mozna – i to tak ciekawie, ze az mi wstyd, ze moglam cos innego pomyslec. Jestes moim guru!
I moim! Zdjęcia oczywiście boskie! 🙂
Dziewczyny, nie zawstydzajcie mnie! Lena biegała po hali jak oszalała, bardzo ciężko było ją złapać!
U Ewy to dopiero są zdjęcia z ZOO!
Fakt, koguty były nieźle pokręcone 😀 A Lenka jedzie na koniu, prawdziwym pełnowymiarowym koniu, nie na kucyku!! Tym większa moja duma 😉
Pozdrowienia!
jestescie z Lublina???
Owszem 🙂 Czy trzy znaki zapytania oznaczają zaskoczenie? 😉
Zaskoczenie, że Was nie znamy! 😉 Taki ten świat mały, a jednak. Miłe zaskoczenie. Pozdrawiam. M.
Swoim zwyczajem najpierw obejrzałam zdjęcia, potem przeszłam do tekstu… Kurcze, spodziewałam się suchej, choć pewnie dowcipnej relacji, ale ta puenta mnie rozbroiła! Święte słowa, Rodzicielko! To się oczywiście nawzajem nie wyklucza, nie oznacza, że musimy wychowywać dzieci w klasztornych celach o białych ścianach, na siennikach, bez zabawek, ale kupując kolejne musimy pamiętać, że nie one powinny stanowić podstawę. Szkoda tylko, że poznawanie świata (prawdziwe, przez podróże) jest takie kosztowne… i trudne, kiedy ma się gromadkę pod opieką!
Lenka jest cudna!!!
PS. Zaczynam coraz poważniej myśleć o założeniu naszego bloga… Na razie uzależniłam się od Waszego! 😉
🙂 Super! 🙂
Jasne, że się nie wyklucza! Nad ciekawymi zabawkami i pięknymi mądrymi książkami również warto się pochylić. Nic jednak nie zastąpi kontaktu z prawdziwym światem. Rzeczywiście, podróże kształcą najlepiej, u nas niestety na tym polu pauza. Mam nadzieję, że nie na długo i wkrótce spróbujemy swoich sił 🙂
Dziękuję serdecznie za miłe słowa i pozdrawiam!
Fajnei w tym ZOO, zdjęcia boskie:-) zwierzęta zbliżenia super, a Lenka na koniku i z pandą czad. Ze się nie bała sama wsiąść? U mnie namawianie trwało długo, w końcu Tosia jeździła ze mną , a Kubuś sam ale tata szedł obok:-)))
Pozdrawiam i ściskam Was ciepło
Super, że jeździsz!! Ja próbowałam jako nastolatka, ale jakoś mnie to nie wciągnęło. Nie dotrwałam nawet do galopu 🙁 Być może dlatego, że trafiłam do kiepskiej stadniny, ale kto wie, może odświeżę temat wraz z Leną? Byłoby pięknie 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
bardzo dobrze, że się Was nie pozbędziemy bo wcale tego nie chcemy 🙂 Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej pisałam, że Lenka jest po prostu śliczna! Nie mogę się na nią napatrzeć!
Bardzo nam miło 😉 Pozdrawiamy!
och jaki fajny wypad mieliście. a zdjęcia z balonem moje ulubione!!!
pozdr i zapraszam do nas my już zostajemy u was na stałe
U nas zoo jeszcze nie robi wrażenia-a szkoda!
Gdzie Kuba???:O
Właśnie tak sobie z Dziadkami pomyśleliśmy, że nie zrobi na Kubie wrażenia, więc został z tatą. Trochę potem żałowałam… Tata też żałował, że nie widział na żywo córki amazonki. Także następna wyprawa w czwórkę! 🙂
Świetna wyprawa, szczególnie o tej porze roku.
Ja na szczęście mam bardzo blisko zoo i często wpadam ze swoim czterolatkiem.