Na podstawie artykułu 1672 Kodeksu Pracy wnoszę o udzielenie mi w dniach 25-26 stycznia 2013 dwóch dni (ilość godzin: 36) urlopu wypoczynkowego, którego mogę żądać we wskazanym przeze mnie terminie. Oświadczam, że jest to pierwszy urlop wypoczynkowy, którego udzielenia w tym trybie żądam w 2013 roku.
Zdecydowanie, definitywnie, od teraz, a właściwie od wczoraj ja, Rodzicielka, potrzebuję urlopu. Jak powietrza. Dwa dni, jedna noc, pełne 36 godzin. Nie wiem, ile mi przysługuje i według jakiego kodeksu, ale bez tego dalej ani rusz. Muszę się wyspać, naładować akumulatory, zmienić otoczenie, pobyć SAMA. Wsiąść do pierwszego lepszego pociągu czy PKS-u i pojechać jak najdalej... i z powrotem, oczywiście, ale żeby to "z powrotem" już dotlenione było, niezatęchłe codziennością.
Choć kocham moje dzieci najmocniej na świecie, jestem tylko człowiekiem, nie cyborgiem. Kiedy jedno się budzi, zasypia drugie, kiedy jedno się naje, drugiemu chce się pić. Szykowanie do wyjścia na mróz trwa prawie tyle, co sam spacer. Kończą się pomysły i siły na długie zimowe wieczory. Nerwy na postronku, oczy na zapałki, bałagan w domu i w głowie...
W pierwszych miesiącach po narodzinach Lenki, po kilku nieprzespanych pod rząd nocach i stresie wywołanym pobytem w szpitalu dziecięcym w szóstym tygodniu jej życia, uświadomiłam sobie, że z macierzyństwem jest jak z procedurą awaryjną w samolocie. Wbrew instynktowi, wbrew trosce o najbliższą malutką istotę, w pierwszej kolejności należy założyć maskę tlenową sobie, dopiero potem dziecku. Jeśli zrobimy inaczej, może już być za późno, żeby ratować siebie.
Najwyraźniej nasza kabina zaczęła się rozszczelniać...
Zdjęcia: Rodzicielka
Lena:
bluzeczka - TescoF&F Kids
spódniczka - CoolClub
rajstopki - Gata
PS. Najmocniej przepraszam wszystkich, którzy oczekują ode mnie wiadomości. Nie zapomniałam o żadnym z Was!
jaka słodka! 😉
Przesłodko wyszła,mi najbardziej podoba się to z podwójną brodą 🙂 pozdrawiam cieplutko miałyśmy taki sam sweterek tylko zielony 🙂
aj, jaki profesjonalizm!Lenka jak widac, wiec co robi i chyba pilnie kogos obserwowala:) Byl okres, ze Lily „malowala” sie razem ze mna.Wypatrzyla nawet, ze gdzies tam skubie cos przy brwiach i sama dziobala, choc pojecia nie miala pewnie co.To samo z zakladaniem szkiel kontaktowych; otwiera pudeleczko, moczy palec w plynie, po czym wklada go do oka:)
Ja swoje dziecie uwielbiam i kocham i lubie z nia gadac, spiewac, malowac i inne takie.Jak jedziemy na urlop , weekend to bez zastanowienia ona z nami (wbrew pozorom nie jest to takie oczywiste, bo mam znajomych , ktorzy dzieciaki podrzucaja z tej okazji), ale…Ale fajnie jest miec dzien tylko dla siebie i absolutnie nie mam wyrzutow sumienia, kiedy zostawiam ja z tata, a sama wybieram sie poszwedac sama badz z kolezanka, przez caly dzienw jakims Big City:) Moze to glupio zabrzmi, ale bylo mi tez fajnie, kiedy ostatnia chorobe przelezalam chyba 3 dni w lozku, a nia zajmowal sie ktos inny (pomijam juz to, ze ustac na nogach nie moglam, goraczke mialam, ale czytac owszem moglam.Czytac i leniuchowac).Kazdemu jest to potrzebne wiec w czym problem tak wlasciwie? Zostawic tacie, babci, ukochanej cioci i wyszalej sie dziewczyno jak tylko lubisz, albo nie rob nic! Pewnie zatesknisz i znow bedzie ok
Kurcze, ja nie wiem, kogo ona obserwowała! Może to po prostu ma się we krwi 😉 Bo ja maluję się sporadycznie. Tusz owszem, codziennie, nawet w domu, ale cienie i pomadka to od „wielkiego dzwonu”!
Z dwójką takich szkrabów jest znacznie trudniejsze logistycznie, ale nie mówię, że mi się nie zdarzało i nie udawało. Ostatnie parę tygodni szalejąca grypa uniemożliwiła jakiekolwiek ruchy w stronę Dziadków i ciotek, te wieczory, do tego Twórca pracujący 24/7… nazbierało się, przelało. Ale już jest zdecydowanie lepiej 🙂
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za troskę 🙂
Heh, odczuwam to samo. Jęczybułę dziś miałam nieprzeciętnego, i chyba przez niewyspanie sama się jęczybułą staję. A jak jeszcze raz mąż mnie się zapyta, jaką chcę herbatę, przy czym nie ruszy się z przed swojego komputera żeby wstawić choćby wodę na nią, to wyjdę z siebie i pójdę dla rozładowania napięcia stłuc miskę, którą obiłam wychodząc z siebie w sobotę. Ząbki nie ząbki, idą nie idą, niewyspanie daje tak w kość, że młody dostał czopek z paracetamolem na noc. Mam swoje wczasy… Na tą chwilę tyle. Za rok, jak przestanę karmić, wyjeżdżam na weekend do Krakowa, sama.
A zdjęcia jak zwykle super:-). Najlepsze to 3. co na fejsie też jest.
pozdrawiam
U Kuby też zęby najwyraźniej, też Panadol poszedł w ruch. Ostatnie noce spał z 15 przerwami. Acz dziś spał jak anioł, do 9!! 🙂
A herbata? Skąd ja to znam! – Masz ochotę? – Jasne! – To zrób i mi… Grrrrr
Ja jadę do Krakowa na wiosnę! To już postanowione 🙂
Pozdrawiam i życzę siły!
zmęcznie materiału…skąd ja znam to uczucie:(
Ja tez jestem na wykonczeniu. Nie dosc, ze absorbujace dziecko, to jeszcze praca na pelny etat i dom… Wlasnie, zeby chociaz ktos dzieckiem sie zajal, to juz by bylo lepiej… Wiec moze olac prace? ;o)
Kochana! Ja się czasem zastanawiam, w kryzysowych momentach, czy nie łatwiej byłoby pójść do pracy! Zawsze to jakaś zmiana otoczenia, oderwanie od domowej rutyny… zaraz potem pukam się w czoło i przypominam sobie, dlaczego jestem tu, gdzie jestem 🙂 Na szczęście to są tylko momenty, które mijają, jak burzowe chmury. Dziś świeci piękne słońce i jest cudowny dzień!
A jeśli możesz olać pracę i myślisz o tym częściej niż raz na tydzień – zrób bilans zysków i strat… i działaj! Man lebt nur einmal 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
http://pozytywna.pl/obrazek/4060/ 🙂
A ja taki śpioch jestem… 😉 Czasowo na odwyku!
Kiedy patrze na Lenke, to tak jak gdybym widziala swoja Matylde, z tym,ze my to malowanie przerabiamy kazdego dnia. Kiedy ja szykuje sie do wyjscia, nie ma takiej opcji, abym mogla sama zostac w lazience. Zatem kazdego poranka to miejsce wyglada dosc kolorowo, a ubytek w moich kosmetykach coraz bardziej widoczny:)
Jesli chodzi o zmeczenie, to chyba kazda matka moze powiedziec ” i ja znam to uczucie”. I tak w tym wszytskim jestesmy Super- Mamami,a tym wszytskim nie cyborgami:)
Pozdrawiamy cieplo.x
U mnie kosmetyki kolorowe schowane są głęboko w szufladzie, bo sama korzystam z nich sporadycznie. Kiedyś zostawiłam cienie w łazience na szafce i zastałam Lenkę na kibelku malującą sobie… kwiatki na nóżkach 😉 Chyba nie do końca wiedziała, po co są. Teraz co innego – jest ekspertem!
Pozdrawiamy!
Cudowne zdjęcia. Idealnie uchwycone rodzenie się i oswajanie kobiecości. Co do zmęczenia materiału – chyba rozumiemy to wszystkie 🙂
Naprawdę nie wiem, dlaczego bycie matką nie jest traktowane na równi z pracą zawodową. Te wszystkie urlopy na żądanie bardzo by się przydały.
Tak! Kiedy spojrzałam na te zdjęcia trzeźwym okiem, już po zrobieniu wpisu, pomyślałam – tak zmarnować te piękne zdjęcia! I o sobie, o swoim zmęczeniu jęczeć… Ale, na pewno będzie jeszcze okazja i o tym! Są jeszcze korale i szpilki! 😉
Co do traktowania na równi… chyba nigdy się tego nie doczekamy, niestety. Jesteśmy skazane na pozostanie w szarej strefie.
Pozdrawiam serdecznie!
Nie znam tego uczucia, ale zaocznie bardzo mi się podoba. Też wyznaję zasadę, że Matka jest przede wszystkim Człowiekiem 🙂
I oczarowało mnie Twoje porównanie „z procedurą awaryjną w samolocie.”
Ze zdjęciowych: tęsknię za większą edycją zdjęć z Twojej strony, taką edytorską, a nie fotoszopową 😀 Mniej podobnych ujęć proszę !
A tak to bąbka i cukierki, bardzo Was lubię, wink
Podoba się “zmęczenie materiału”? Szalona!
Nie do końca rozumiem, o co chodzi z edycją Z ujęciami też nie jestem pewna… Jeśli chodzi o szersze kadry, to nie ma mowy, żebym Wam pokazała w takich dniach jak piątek, jak wygląda nasz dom
Dzięki i pozdrawiam!
so true!!!!