Od małego lubiłam się dzielić. Podobno jako dwulatka wyniosłam na podwórko zdobyczne cukierki Solidarności i wszystkie rozdałam, a dla mnie samej nie został ani jeden. Od tamtej pory, zważywszy na czasy, w jakich przyszło mi dorastać, rodzice starali się tłumić we mnie tę słabość (?), która rozkwitła, wybuchła wręcz z pojawieniem się Leny i Kuby.
W dzieciach tę wrodzoną skłonność, być może z mlekiem matki wyssaną, wręcz podsycam, szczególnie wobec siebie nawzajem. Dlatego nierzadko jedzą z jednej miski, piją z jednego kubeczka, karmią się miodowymi płatkami. Mają wspólne naczynia, sztućce, wspólne Lego. Jasne, zdaję sobie sprawę, że potrzebują odrębności. Dlatego mają teoretycznie swoje prywatne zabawki, ale "pożyczają" sobie i bawią się nimi razem. Owszem, zdarzają się konflikty, żadne z nas nie traktuje ich jednak śmiertelnie poważnie. Są też takie rzeczy, którymi siostra musi bawić się na osobności, ze względu na bezpieczeństwo brata (kredki, stempelki, niektóre klocki czy puzzle) lub samych przedmiotów (część książeczek, porcelanowe figurki, drewniane delikatne Kokeshi). Wraz z wiekiem Kuby jest ich na szczęście coraz mniej i już nie mogę doczekać się chwili, kiedy nie będę musiała biec na złamanie karku przez całe mieszkanie, aby zapobiec spożyciu piankowego puzzla wielkości dwugroszówki.
Kiedy szukałam jeździka dla Kuby, trafiłam do fantastycznego internetowego sklepu. Tego samego, który zorganizował na naszych łamach tuptupową loterię. W ogromie różnorodnego sprzętu postanowiłam nie ignorować pytania "w czym mogę pomóc?". Tak oto w nasze progi zawitała hulajnoga i jeździk szwajcarskiej firmy Micro. Zawsze sceptycznie podchodzę do produktów 2 w 1. Szampon z odżywką nadmiernie obciąża włosy, puder w kompakcie wysusza skórę, kawa ma za dużo (albo za mało) śmietanki, a opiekacz do kanapek i gofrownica... lepiej nie mówić! To rozwiązanie jednak zaintrygowało mnie. W końcu nie dość, że wystarczy na dłużej, to jeszcze za pomocą małego czerwonego przycisku mogę zmienić zarówno przeznaczenie, jak i właściciela pojazdu. "Motor" (jak nazwała go Lena) jest Kuby, a hulajnoga Leny. Do tego produkt jest niesamowicie solidny, a opatentowane rozwiązanie podwójnych, skrętnych przednich kółek zaskoczyło nawet Twórcę-inżyniera. Hulajnoga zasługuje na więcej miejsca na blogu, na pewno będzie ku temu okazja, podejrzewam, że Lena nie będzie chciała ruszać się bez niej z domu. Nie tylko ja, ale i ona sama była w szoku, jak szybko nauczyła się na niej jeździć.
Pozostaje kwestia dzielenia szafy... Czasem żałuję, że nie mam dwóch córek, które jako nastolatki mogłyby wymieniać się kieckami i butami. Jak to mówią, wszystko przede mną ;) a póki co korzystam z tego, że Lena i Kuba są zbliżonego wzrostu i lubię celowo pomieszać elementy ich garderoby. Pisałam zresztą o tym, że preferuję ubranka z działów chłopięcych. Niektóre kupuję wręcz bez założenia konkretnego właściciela. Kiedy wpadłam na pomysł tych zdjęć, uśmiechnęłam się do siebie. Potem zastanawiałam się długo, czy je opublikować, z tropu zbił mnie nie kto inny, jak Twórca. Ostatecznie wygrała moja wrodzona przekora.
Komu ładniej w zielonym?
Zdjęcia: Rodzicielka.
Lena i Kuba:
bluzka - Zara Kids
spodnie - H&M
buty - L Converse, K Tesco/F&F Kids
Podoba mi się, że Twoje dzieci są zawsze fajnie i oryginalnie (i nie mam na myśli metek) ubrane a nie przebrane.
Bardzo mi miło! Też nie lubię „przebierańców” 😉 No, chyba że na balu przebierańców! Pozdrawiam serdecznie!
Koszulka fantastyczna na fantastycznych dzieciakach! Obydwoje wyglądają ekstra!!!
Pytanie – co jest bardziej fantastyczne? Dobra, głupie pytanie 😛 Dzięki!
Można? Można! Czasem nie mogę patrzeć na kłócące się rodzeństwa i bezradność rodziców. Gdyby moje starsze dzieci nie potrafiły się dzielić, w życiu nie zdecydowałabym się na trzecie! Świetny pomysł z tą sesją!! Rewelacja. I wybacz, Lenka, ale Kuba wygląda lepiej w tych spodenkach 😉 Z bluzeczką remis!
Fajnie do Was wpaść wieczorem i zastać nowy wpis 🙂
Pozdrowienia!
Można! 🙂 Zastanawiam się czasem, co trzeba zrobić, żeby było inaczej, u nas tak naturalnie to wszystko przychodzi… ale nie oszukujmy się, nad każdą odpowiedzią, każdą reakcją na dziwne zachowania trzeba chwilę pomyśleć, nie działać na oślep. Ech, wychowanie… 😉 Pozdrowienia dla Waszej piątki!
Ciekawy pomysł z tymi ubrankami Li K świetnie się prezentują w zieleni :)). Ogólnie fajna sesja wyszła ;). Zazdroszczę tyle miejsca w pokoju 🙂
To nie nasz pokój! To nieumeblowane (jeszcze) mieszkanie mojej siostry! Korzystam z przestrzeni póki mogę 🙂 Zapomniałam wspomnieć i podziękować! Następnym razem nie omieszkam!
Ojjj, szkoda baaardzo… Taka przestrzeń fajnie mieć w domu jak się robi takie foty :). Pozdrawiam :))
Ja to powiem tylko tyle że Ty syna się nie wyprzesz.. Identyczny !
A co do ubioru oboje wyglądają rewelacyjnie 😀
Słyszałam różne opinie 😉 Ostatnio na przykład, że jest bardzo podobny do mojej mamy 🙂 Dziękuję!
wielkie dzieki za oświecenie mnie,że nie tylko dziewczyny mogą się ciuchami wymieniać 😀
ciężko ocenić komu lepiej ta zieleń pasuje bo oboje są cudni !no i od zawsze wiadomo,ze ładnemu we wszystkim ładnie 🙂
pozdrawiamy
Ciekawe, jak długo ta wymiana potrwa! Kuba goni Lenę wzrostem w zastraszającym tempie! 🙂 Miło mi bardzo! Pozdrawiam również!
Przesłodkie dzieciaki!!
Jeśli Lenie zostanie miłość do uniseksów to jest szansa, że Kuba będzie Jej podkradał elementy garderoby… 🙂
Nasuwa mi się tylko na myśl jako, że jestem starszą siostrą, młodszej Siostry, że podkradanie ubrań to była, jest i będzie zmora z którą nie umiem sobie poradzić, po każdych odwiedzinach mojej Sis. mam wrażenie, że szafa mi się kurczy 🙂
🙂 Widać nie lubisz się dzielić 😛
A serio – ja teraz nie mam za wiele do zaoferowania mojej młodszej siostrze, moja szafa przestała rosnąć dość dawno temu (mimo usilnych prób zakupu czegoś dla siebie zawsze kończę tak samo – z naręczem rzeczy dla L&K) i to ja pożyczam częściej od niej 🙂 Ale zawsze oddaję!
Moim zdaniem obydwoje wyglądają rewelacyjnie.
Śliczności !!!
Hulajnoga byla juz tak czesto zachwalana , ze chyba nie pozostaje mi nic innego, jak kiedys jakas kupic…Poki co mala jezdzi na rowerku biegowym,co swoje zalety ma, bo podobno dzieci szybciej uzas sie na tych dwoch kolkach jezdzic, a u nas bez rowera jak bez reki;)
Jak bylam mlodsza, mialysmy z siostra calkowiecie inne figury.Teraz kiedy wysmuklala, oskubala mi szafe…
Wiesz co, Ewa? Zanim mi ją zaproponowali, nie miałam w ogóle pojęcia o jej istnieniu! Ciemnogród! A teraz zaczynam wszędzie ją widzieć i okazuje się, że już wszyscy (prawie) ją mają! Jest naprawdę rewelacyjnie wykonana! A rowery u nas bardzo, na pewno nie jak u Was, ale z Twórcą rowerowi jesteśmy. Z biegówką… już kiedyś pisałam, Twórca nie chce kupić i koniec. Żadne argumenty do niego nie trafiają. A że u nas kiepska demokracja… 😉
Ciuchy… z siostrą (i mamą!) miałyśmy różne fazy. Wiadomo, duża różnica wieku, ciało się zmienia. Teraz mamy wszystkie podobny rozmiar i lubimy się wymieniać sukienkami. Ostatnio kiedy szłyśmy razem na imprezę (oczywiście na wesele), zebrałyśmy wszystkie nasze sukienki i każda wybrała jedną dla siebie ze wspólnej puli kiecek, pasków i torebek. Super sprawa 🙂 Ubolewam tylko nad tym, że każda z nas ma inny rozmiar stopy, razem miałybyśmy na podorędziu mały salonik obuwniczy 🙂
No u nas tez tez kiepsko z demokracja, bo decyduje glownie ja 🙂 Biegowke to myslisz, ze kto wybieral?
Obojgu w zieleniach bosko… A wspólnota warta pielęgnacji i podziwu. No u mnie, jak wiadomo, niemożliwa :-))))))))
Mam pytanie odnośnie pojazdu. Czy – jeżeli wybraliście właśnie hulajnogę – to lepiej od niej zacząć niż od rowerka biegowego? I jeszcze – co czyni ten magiczny czerwony guzik, dopina jakieś siodełko dla mniej „zrównoważonych” (od równowagi :-)? Bo właśnie jestem na etapie poszukiwań jeździka na wiosnę i oba bardzo mi się podobają, ale chyba bardziej hulajnoga (a jeśli ma podparcie pupy, to byłaby marzeniem).
Pozdrawiam, Kasia
Oj, przyjdzie czas, że mała będzie podbierała bratu T-shirty! 🙂
Co do sprzętu – jesteśmy (głównie Twórca) bardzo sceptycznie nastawieni do rowerków biegowych. Podobnie zresztą jak do jeździków. Szukam teraz dla Leny „normalnego” rowerka, co nie jest proste, bo wzrostem jest malutka, a w sieci królują właśnie te nieszczęsne biegówki 🙂
Ten sprzęt nas przekonał ze względu na 2w1. Bardzo proszę zajrzeć na stronę produktu http://jezdzik.com.pl/pl/hulajnoga-i-jezdzik-mini-micro-baby-seat-blue-warszawa.html Tam wszystko jest dokładnie opisane, co i jak się zmienia. Zdecydowanie polecam ponad każdy jeździk i każdą hulajnogę. W razie wątpliwości – bardzo proszę pytać w sklepie – naprawdę znajdują się tam ludzie znacznie bardziej kompetentni niż ja! Na pewno polecą coś idealnego. Jak u nas 🙂
Pozdrowienia!
Witam,
prześliczne dzieci, naprawdę. Trudno powiedzieć, komu ładniej w zielonym 🙂
Piszę, ponieważ sama chciałam kupić chrzśniaczce jeździk, ale ortopeda mojej córki dość stanoczo tego zabronił, twierdząc, że własnie z tego powodu przybywa mu pacjentów. To samo powiedział o hulajnodze i jest to opinia, którą zupełnie niezależnie podziela z innym ortopedą dziecięcym.
Na jeździkach dzieci pod bardzo złym kątem stawiają stopy, hulajnogi są zabójcze dla stawów biodrówych, które nie są jeszcze w pełni rozwinięte i nie powinny być nierównomiernie obciążane (najwczesniej od szóstego roku życia można taką hulajnogę sprezentować).
Jasne, przez chwilę nic się pewnie nie stanie, ale lepeij, żeby maluchy nie zajeżdżały takich sprzętów, a bezpieczne i sprawdzone rowerki 🙂
Pozdrawiam!
pikfe
Po pierwsze – bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa 🙂
Co do sprzętu – „Jeździk” Mini Micro bardziej przypomina rowerek biegowy niż jeździk, z tą różnicą, że sam utrzymuje równowagę i nie trzeba na nim „balansować”, dlatego nadaje się dla najmniejszych dzieci. Podejrzewam, że opinia ortopedów dotyczy pojazdów z szerokim siedziskiem, na których dziecko siedzi „rozkraczone”, dużo szerzej niż na rowerku trójkołowym i odpycha się w kompletnie niefizjologiczny sposób. Te rzeczywiście są bardzo niefortunne i na taki nigdy bym się nie zdecydowała. Podparcie pupy w tym jeździku jest wąskie i w zasadzie Kuba „siada” w bardzo podobnej pozycji, jak stoi (zresztą widać to na zdjęciach).
Co do hulajnogi… tu też zasada działania jest inna niż w standardowych, dwukołowych hulajnogach, gdzie dziecko zmaga się z grawitacją i rzeczywiście druga nogi najczęściej „wisi” w powietrzu lub podpiera podłoże. Tu służy wyłącznie w momentach odpychania, a dziecko (Lena na pewno) stawia ją za pierwszą natychmiast.
Nie mam interesu w tym, żeby kogokolwiek przekonywać do zakupu, ani takiego zamiaru, ale warto zaznaczyć, że MiniMicro postały w konsultacji z najwyższej klasy specjalistami w dziedzinie pediatrii i ortopedii dziecięcej. Sama zawsze opinie „specjalistów” staram się brać na zdrowy rozum, nie w ciemno. W końcu to też ludzie i nie są nieomylni. W swoim życiu doświadczyłam wielu sytuacji, w których właśnie ich omylność przysporzyła mi nerwów i do wielu wniosków musiałam dojść sama. Obserwuję swoje dzieci i jeśli zauważę coś niepokojącego, na pewno dam znać. Zresztą – tak jak i z rowerkiem, tak z każdym innym pojazdem, a nawet chodzeniem, należy zachować UMIAR i kontrolować pozycję ciała praktycznie non-stop.
Również serdecznie pozdrawiam! 🙂
Oj uwielbiam Twoje wpisy 😉 z niecierpliwością oczekuję nowych . Co do dzieciaczków. Jestem po uszy zakochana w Kubusiu.Jest taki uroczy, aż chcę się Go tytulić . a Lenka to prawdziwa księżniczka ,słodziutka;) Zieleń pasuje do obojga;) a że jestem zauroczona Kubusiem to uważam,że Jemu i w różu byłoby super hehe ,Pozdrawiamy i zapraszamy do Naszego bloga ,również dziecięcego;)
Ach, ten Kuba, co on w sobie ma? 🙂 Z różem bym nie przesadzała! Raz zdarzyło mi się założyć mu Lenki różowe (majtkowy jasny róż) dresowe spodnie, kiedy zbrudził wszystkie swoje… nigdy więcej tego nie zrobię 🙂 Czerwony to co innego! Pozdrawiam i dziękuję za zaproszenie!
A mnie się znów zdarzyło kilka razy kupić dla syna ciuszek, który był przeznaczony dla dziewczynek, ale dla mnie był unisex 😉
O, proszę! Czyli można i tak! 🙂
Można można! I nie raz całkiem fajne efekty z tego wychodzą 😉
no remis, Matka, remis – czy można w ogóle odpowiedzieć inaczej? 😀 ściskamy, machamy!
PS też byśmy pożyczyły na ewkowy grzbiet taką bluzkę, a co! 🙂
Nie można, nie można! 😉 Jeszcze się które obrazi! A tak serio to widzę, że Kubie lepiej przecież! Ale na razie ciut na niego za duża, więc Lenka chwilę polata. Jej też ładnie 🙂 Pożyczylibyśmy chętnie, ale jest w ciągłym obiegu – Lena, pralka, Lena. Ściskamy Najcudowniejszego Złotowłosego Anioła Blogosfery! 🙂 i mamę oczywiście!
Dzieci urocze. Ale ja mam pytanie robocze odnośnie sesji. Jak ich oświetliłaś/doświetliłaś w pokoju, że wyszło jak w studio? Dużo okien? Lampy? Zdjęcie krystalicznie czyste i jasne.
Uściski!
🙂 Dużo okien (jedno na całą ścianę, balkonowe, naprzeciwległe do szarej ściany, drugie po prawej w kadrze), poza szarą ścianą wszystkie pozostałe są białe. Piękne miejsce do zdjęć 🙂 Już niedługo, bo siostra zaczyna się meblować 😉 Pozdrawiam!
Se weszłam do Was w wolnej chwili, se czytam:D
A ja właśnie miałam do Ciebie pisać – czy jest u Was jakaś budka już, co to można pod nią palec włożyć? 😉 Buziak!
Chwilowo bloga zamknęliśmy, bo szatę graficzną zmieniliśmy;) Pod sklep podciągnęliśmy;D Czekamy teraz na maila od grafików z hasłem „DZIAŁA!” 😀 i ruszamy. No jak na szpilkach siedzę, jak na szpilkach!
Ubranka w wielgachnym pudle w przedpokoju się goszczą, skutecznie utrudniając wejście i wyjście z mieszkania:D
Hm…. a to może ja Cię trochę odciążę? Chodź na prv 😀
Czyli sklep będzie? Hurra! Czekam na info na fejsie 🙂
Jaki prv, jaki prv?! Toć zagadamy się tam na dobrą godzinę!:D
Kubie ładniej 😀
oj ostatni mój elborat znikł:( teraz spojrzałam że nie :/
cieszę się że już wróciłaś,uwielbiam na to cudne rodzeństwo patrzeć,oboję wyglądają rewelacyjnie:)
przeglądałam dziś zdjęcia z post 13
jezuuuniu jaka piękna miłość,piękne zdjęcia,piękni Wy:* teraz to ja sie w Was na amen zakochałam:*
Dzięki, Paula! Nie przesadzaj z tym zakochaniem 😉
Dzięki Tobie zorientowałam się, że jest tam jeszcze w rocznicowym poście parę komentarzy do odpisania… Kurcze, kiedy ja to zrobię?!
A swoją drogą, to lepiej, że Lena w męski deseń, niż Kuba w róże 😉
No wiesz, Lenka swoją kobiecośc prędzej, czy później odnajdzie 😉
p.s. to samo robiłam z cukierkami, ale moi nie tłumili, patrzyli z niedowierzaniem, ale widac to po ich myśli było
p.s. 2 – młodemu też się to wyssało ;))))
Zabrzmiało trochę jak zarzut… ja jej kobiecości nie zabraniam, ani nie ujmuję. Lubię ją czasem jako chłopczycę, ale częściej jako damę, co nie oznacza, że musi być różowo 😉 Taka zabawa tą sesją była, Maryś.
A co do tłumienia – moi Rodzice popełnili też kilka innych błędów wychowawczych, za które płacę właściwie do dziś… No, ale przynajmniej wiem, czego nie robić 😉