Dziś przedstawię Wam, Kochani, jedną z trzech najbardziej w naszym domu wyczekiwanych premier tego roku, zaraz po ostatnim sezonie Dextera i tuż przed ostatnim Breaking Bad. Oto nowe przygody Alberta po polsku, do tego od razu aż trzy tomy!
O naszej sympatii do tego małego Szweda, w przeciwieństwie do wspomnianych wyżej seriali, nieraz już pisałam na blogu (tu czy tu). Chętnie widzielibyśmy w naszej biblioteczce przekład wszystkich 30 tomów jego przygód. "Przygody" to nie historie rodem z bajek, a opowieści wokół prozaicznych (choć dzięki wyobraźni czasem niesamowitych, jak w "Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie") wydarzeń, kłopotów, smutków i radości, które prędzej czy później spotykają niemal każde dziecko. Inaczej niż Tupcio Chrupcio Elizy Piotrowskiej (kto zna, ten wie, kto nie zna, jego fart), który (z całym szacunkiem dla autorki) wywołuje u mnie mdłości, Albert nie ma przy tym tendencji moralizatorskich czy stereotypizujących.
Książeczka "Albert i tajemniczy Molgan" porusza problem wyimaginowanych przyjaciół, "Kto obroni Alberta?" - blasków i cieni relacji z tymi prawdziwymi. Najbliższą sercu Leny nową częścią okazało się jednak "Sprytnie, Albercie". Oto Albert trafia do ukochanej Babci wraz ze starszymi kuzynami. Kuzynowie nie chcą się z nim bawić, ponieważ jest za mały. Brzmi znajomo? Dla Leny owszem, bo choć nie u Babci, a w te wakacje na działce, ale miała niestety do czynienia z takimi "dorosłymi" chłopakami. Jak sobie radzi Albert? Ku powtarzającej się z każdą lekturą uciesze Leny, bardzo... sprytnie ;) Być może w przyszłe wakacje Młoda pójdzie w jego ślady...?
Nie ujmując niczego treści, która pozwala małym czytelnikom, jeśli nie utożsamić, to na pewno zżyć się z Albertem, największą zaletą całej serii, z punktu widzenia mamy z zacięciem językoznawczym, jest jej język właśnie. Zdania są proste i krótkie, tekst roi się od powtórzeń, które nadają całości specyficznego rytmu (nie rymu). Nie wiem, czy to zasługa wyłącznie autorki Gunilli Bergström, czy także tłumaczki Katarzyny Skalskiej, ale dzięki temu nieco infantylnemu stylowi uzyskujemy świetny efekt. Dzieci tych książeczek SŁUCHAJĄ i je ROZUMIEJĄ. O ile nie jest to fenomenem w przypadku Lenki, która uwielbia Tuwima i Brzechwę, o tyle widok zasłuchanego, zwykle niezainteresowanego literaturą Kuby - to jest coś ;) Słowa spod pióra Bergström (Skalskiej) mają przy tym fantastyczną moc wyciszającą! A każda mama (jednego, dwójki, trójki, n-ki dzieci) wie, że takie "uspokajające" książeczki to prawdziwy skarb, prawda?
Co do ilustracji - nie jestem znawcą. Nie powalają być może artyzmem, są równie nieskomplikowane, co tekst. Spełniają przy tym swą najważniejszą bodaj funkcję - odwzorowują tekst, a nie ma przecież nic gorszego w książkach dla dzieci aniżeli rozdźwięk pomiędzy słowem a obrazem.
Niesamowitej mocy tej serii nie udało mi się niestety uwiecznić w kadrze, z prostego powodu - spróbujcie jednocześnie czytać i robić zdjęcia... Albo obiecajcie czytanie i przyjdźcie z aparatem ;) Może uda mi się przy okazji rozwiać wszelkie wątpliwości co do tego, czy moje dzieci pozują do zdjęć :P
Lena ma na sobie bluzeczkę Okaidi z second-handu, Kuba koszulkę z Escarabajo.pl (przecena).
Mamy „Dobranoc…” i „Pośpiesz się…”. Ta pierwsza jest uwielbiana, ta druga nowa i jeszcze dokładnie nie poznałyśmy jej treści.
Liliana lubi słuchać, gdy czytam, ale wtedy na raz tylko pół książki czytamy. Zazwyczaj w połowie biegnie po kolejną książkę 😉 Całą przekartkujemy, gdy opowiadam ją po obrazkach oraz gdy Lil pokazuje i nazywa rzeczy, które na nich widzi.
Bardzo mnie cieszy, że Ona tak bardzo lubi ksiàżki!
Znamy, uwielbiamy 🙂
Mój mąż oglądał pasjami Dextera! Ja nie mogłam się przełamać… Obejrzałam raz z nim jeden odcinek i nie wciągnął mnie 🙂
Alberta znamy dzięki Wam 🙂 też bardzo go lubimy, z nowych części mamy tajemniczego Molgana, będziemy po kolei kupować kolejne dwie 🙂
Pozdrowienia!
lubimy! 🙂
PS ja zawsze Ewce czytam zza ramienia na głos 😉 lub recytuję z pamięci a ona ogląda 😀
Olga, u Ciebie to lata praktyki 🙂 Ja dopiero raczkuję w temacie, Mistrzu 😉 Dzięki!
próbuję mojemu Frankowi czytać do snu ale się budzi jakoś to działa na niego wręcz przeciwnie niż na mnie 🙂
może to kwestia wieku….
pozdrawiamy i zapraszamy na
franciszkania.blogspot.com
jak to przed ostatnim Breaking Bad??? będzie jeszcze sezon???? będzie?! 😀
Hmm… czyli wyraziłam się niejasno..? 3 najbardziej oczekiwane premiery (kolejność nieprzypadkowa): 1. Ostatni sezon Dextera, 2. Nowe tomy Alberta (przed, uwaga:), 3. Ostatni sezon BB 😉
Swoją drogą scenarzyści mieliby nie lada wyzwanie, żeby pociągnąć serial 😉
Ostatni sezon BB genialny !!! Dla mnie to w ogóle najlepszy serial jaki oglądałam. „Homeland” 1 i 2 sezon też niezły 🙂 Polecam 🙂
A Was niezmiennie uwielbiam i pozdrawiam 🙂
ooo, dzięki za polecenie. Wypróbujemy z moim półtoraroczniakiem, jakoś te szwedzki książeczki się fajnie sprawdzają;) ( u nas królują – tez z Zakamarków Babo, Binta i Lalo, oraz A dlaczego, Wymyśl coś i Jest tam kto?).
pozdrawiam:)
Nie mamy jeszcze Alberta w swojej biblioteczce i widzę, że musimy to nadrobić, bo sympatyczny to gość. Też zawsze mam problem jak zrobić zdjęcie Staśka i książki. W rezultacie różnie to wychodzi. Twoje zdjęcia zawsze podziwiam, są perfekcyjne 🙂
Ależ to są słodziaki!! 🙂 Zdjęcie z językiem świetne 🙂
Pozdrawiam!
Wpisuję na naszą książkową listę must have!
Nie wiem jak to robisz, że Twoje dzieci nie wyrwają Ci aparatu. Moja najmłodsza jak tylko widzi, że próbuję ja sfotografowac czy nagrać przerywa wszystko co robi i leciiiii na złamanie karku z bojowym okrzykiem „oddawaj”. Jeszcze nie zacznę cykać fotek, a już muszę skończyć. Masakra jakaś.
Hmm… moje dzieci są nauczone, że aparat mamy to aparat mamy, aparat taty to aparat taty i nie wolno ich dotykać. Nawet ich nie korci. Wyjątkowo Lena dostaje sprzęt do rąk, żeby zrobić mi czy nam zdjęcie, ale stresuje się wtedy chyba bardziej, niż ja 🙂
Co innego, kiedy chcę zrobić zdjęcie komórką… 🙂 Wtedy jest cyrk!
Piękna galeria, piękne fotki…jestem zakochana w Waszej rodzince …
Śledzę bacznie Twoje fotki i zastanawiam się dlaczego moje zdjęcia nie są takie piękne, wyraźne jak Twoje:(…pstrykam nikonem 3100, szkiełko mam 50-1,8 a moje zdjęcia ciągle jakieś nie takie:(…Napisz mi proszę, czy fotografując dzieciaczki w domu używasz lampy ?…
Pozdrawiam cieplutko i życzę spokojnej nocy:)
Wszystko na temat naszych zdjęć napisałam tu: http://lenaikuba.pl/nasze-zdjecia-kilka-slow-wyjasnienia/
No, może prawie wszystko. Nie, nie używam lampy w domu 🙂
Pozdrawiam!
Alberta znamy i również polecamy 🙂 „Pospiesz się, Albercie” – za każdym razem Młody przeżywa „Gdzie jest tata?”…
No i BARDZO podoba mi się, że Albert bawi się autami, fascynują go węże, a jednocześnie ma swoją lalkę!
Uwielbiamy większość książek z wydawnictwa Zakamarki 🙂