Uff, tegoroczny maj jest najgorętszym od dawna. Choć temperatura za oknem w ostatnich dniach spadła na łeb na szyję, ja wciąż czuję, jakbym stąpała po rozżarzonych węglach. Bałagan, jaki teraz panuje w naszym domu, doprowadza mnie do białej gorączki, sprzątanie przypomina pracę Syzyfa z hitem Limahla na ustach. Niekończąca się opowieść... Kilka dni temu udało nam się pozbyć ostatniego zbędnego wielkogabarytowego mebla z dziecięcych pokoików. W oczekiwaniu na decyzję o nowych sprzętach, wszystko - ubranka, zabawki, książki - leży na podłodze, parapecie, kanapie, ewentualnie wisi w prowizorycznej "szafie", czyli na wypożyczonym od Babci wieszaku garderobianym. Ze względu na trwający już od dłuższego czasu "stan zawieszenia", do naszego domowego przedszkola nie trafiają żadne zabawkowe nowości. Jako że dostaję od Was mnóstwo pytań o pomysły na prezent dla dzieciaków, postanowiłam wśród stert i gór wyłowić te rzeczy, które sprawdziły się najlepiej, które Lenie i Kubie najwięcej dają radości i zajmują ich najdłużej. Długo szukać nie musiałam, bo te najlepsze były oczywiście na wierzchu :)
Seria Mamoko i "Mapy", czyli Mizielińscy rządzą!
Uwielbiamy książki, a te autorstwa Mizielińskich to arcydzieła. Niewiele mają co prawda wspólnego z mimetyzmem, serwując raczej wysoki poziom abstrakcji, nic to jednak! Koń jest wszak koniem, kot kotem, a pies psem (nawet jeśli jest zielony). Kuba maszeruje więc z pokoju Lenki z "Mam oko na litery" lub "Mam oko na liczby", zasiada na ulubionej pufie w salonie i "czyta". Najpierw ekscytuje się wszystkimi samochodami, potem samolotami, statkami, pieskami... nazywa je po swojemu z wielkim przejęciem i jeszcze większą radością. Bóg zapłać wydawnictwu za twarde karty, bo choć doznały te książki już lekkiego uszczerbku, jako zwykłe papierówki dawno byłyby w strzępach, oczywiście wskutek szału ekscytacji, nie złości. Lena, która przeszła już wszystkie liczby i litery, choć niezmiennie lubi, odstąpiła łaskawie bratu te tytuły i sięga po nie rzadziej, częściej wybierając "Miasteczko Mamoko". Wyszukuje bohatera i wraz z nim odbywa podróż po mieście-książce. Najchętniej z Dziadkiem, który początkowo nie mógł pojąć sensu książki bez liter, a teraz sam puszcza wodze fantazji i pomaga konstruować zaskakujące fabuły. Na tapecie także, bez zmian od Bożego Narodzenia, pozostają "Mapy" - niewyczerpane źródło wiedzy i inspiracji. Więcej o nich TU. Jeśli jeszcze ich nie macie, przypominam - warto!
Hulajnoga Mini Micro
Widzieliście ją u nas tu, tu i tu. Jest absolutnie genialna! Nietania, owszem, ale warta każdej złotówki. Żadna inna nie ma tej magicznej mocy, że dziecko na niej staje i... jedzie! Po prostu. Najprawdopodobniej sekret tkwi w konstrukcji - dwóch skręcających przy pochyleniu kółkach z przodu i jednym wolnym z tyłu. Jeśli jednak myślicie o zakupie podobnej, z "takim samym" (opatentowanym, ale co to dla Chińczyków!) mechanizmem, nie radzę. Widziałam ostatnio podróbkę w Tesco, za mniej niż pół ceny, i nijak się ma do oryginału. Inny plastik body, inne kółka, śmierdzące klejem rączki, blech. Dodatkowo Mini Micro jest składana, jednym ruchem, a po złożeniu zajmuje tyle, co nic. Polecana dla dzieci od drugiego roku życia, ale już od pierwszego możecie kupić tak zwany Baby Seat, czyli dodatkowe siodełko, dzięki któremu uzyskujemy jeździk - idealny dla brzdąca, który ma już za sobą pierwsze kroki. Kiedy przyjdzie czas na hulajnogę, zmieniacie rączkę. To hit! Lena i Kuba nie pogodzili się jedną, więc pod nasz dach trafiła druga. Zdecydowaliśmy się na nowość (uwielbiamy nowości!) - czarne kółka, bardziej skrętne niż w poprzednim modelu, przy czym pojazd nie traci nic na swej stabilności. Twórca, obserwując dzieciaki, stwierdził, że też sobie taką kupi (rzecz jasna model dla dorosłych! Mini ma nośność co 20 kilo) i będą jeździć razem. Chyba nie ma lepszej rekomendacji!
Klocki Lego Duplo
Jesteśmy ich wielbicielami od zawsze. Żadne Mega Bloks, Playmobil, Cobi czy no-name z hipermarketów! Każdy ma swoje ulubione elementy - Kuba uwielbia pojazdy na kółkach i ludki, Lena zwierzaki i helikopter. Oboje chętnie budują, równie chętnie niszczą... i znów budują. Lego Love! Zresztą, o swoim uczuciu już pisaliśmy TUTAJ. Ogromną zaletą Duplo jest fakt, że można kupić mały zestaw już za niecałe 20 złotych, ale także "wypasiony" za ponad 300. Niedawno odkryliśmy też ich nową funkcję - świetnie sprawdzają się jako zabawki kąpielowe, zaraz obok pustej butelki po szamponie ;)
Seria o Albercie Albertsonie
Lena uwielbia Alberta. Na przemian z "Mapami" mogłaby czytać wyłącznie o nim. Prawdopodobnie dlatego, że jest do niej taki podobny. Guzdrze się tak samo ("Pospiesz się, Albercie"), na spanie ma sposoby żywcem wyjęte z naszych wieczorów ("Dobranoc, Albercie Albertsonie"), a i pomysłowy jest co najmniej w połowie ("Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie"). Nie dziwi Leny, jak niektórych rodziców, że w książeczkach nie pojawia się mama Alberta. Jest bowiem najcierpliwszy ze wszystkich tatów świata, pykający fajkę (czasem się zastanawiam, czy to nie ona tę cierpliwość zapewnia...) tata Alberta. Dla dwu-, trzy- i czterolatków jest to naszym zdaniem lektura obowiązkowa, Albert zdecydowanie da się lubić! Wciąż nie możemy się doczekać kolejnych tomów! Kochane Wydawnictwo Zakamarki, jak będzie?
Lampka nocna króliczek
Dobra, uległam. Nie mogłam nie kupić moim bąkom choć drobnego upominku! Tym bardziej, że większe uśmiechały się do mnie od dawna z każdej możliwej strony. Postawiłam jednak na te mniejsze, rozczulające na maksa, oczywiście dwa :) Świecące gumowe króliczki, zasilane bateriami, jednym kliknięciem rozproszą mrok w dziecięcych pokojach, w których z każdego kąta straszą różnokształtne potwory. Oby straszyły jak najkrócej! Nam wszystkim ten brak mebli psuje humor.
Pytanie mnie też o spacerówkę... Poszukam, obiecuję, gdy tylko opanuję sytuację! W Cadecie coraz ciaśniej, to idealny wózek "przejściowy", spacerówka dla malucha, który nie chce już jeździć w gondoli. Polecam go każdej przyszłej mamie jako rewelacyjne 2(3)w1. Dla takiego wielkiego chłopa jak Kuba, półtora roku jednak to maksimum, daje mu więc jeszcze miesiąc. A może niektórzy z Was mają jakieś typy na mocną, ale lekką spacerówkę, najlepiej rozkładaną jedną ręką...?
Zabraniam narzekania na ciepla pogode,po tym jak sie obrazalo na wiosne z powodu zimna:-p
A wieksze kroliki to dopiero te z kablem:)
Gdzież ja narzekam?! Co najwyżej wczoraj, kiedy na termometrze było 11 stopni. Uwielbiam, kiedy jest gorąco! Choć wolę wtedy raczej nic nie robić niż sprzątać niesprzątalne, wiesz co mam na myśli 😉
A króliki z kablem to inna funkcja zupełnie, ten fajny, bo można z nim spać jak z maskotką. Lena sama go wybrała i już się nie może doczekać 🙂 prawie jej go dałam, nie wiem, jak wytrzymam do piątku!
Współczuję! Wiem, co to znaczy żyć bez mebli. Na szczęście mamy już to za sobą 🙂 Ciekawa jestem, co też szykujecie dzieciakom. A co do prezentów – mamy już wszystko, co polecacie 🙂 Hulajnogę na razie jedną, ale chyba czeka nas wkrótce zakup drugiej. Cudne króliczki! Widziałam ostatnio u nas w sklepie z upominkami. Kupię w poniedziałek 🙂 Trzy 🙂
Sami długo szukaliśmy wózka i z czystym sumieniem polecamy Chicco Lite Way
http://allegro.pl/wozek-spacerowy-lite-way-chicco-spacerowka-prezent-i3263211175.html
Wózek jest bardzo zwrotny, gdyż przednie kółka są skrętne ale można również zablokować na prosto. Wszystko można sobie odpiąć i wyprać w pralce, koszyk który jest plecaczkiem całkiem pojemny, łatwo się składa i rozkłada a przede wszystkim bardzo leciutki jest 🙂 kupiliśmy go rok temu i do dzisiaj nie mamy żadnego ale do tego wózka 🙂 a i jeszcze jeśli chodzi o kolory to odbiegają od tych co są na stronie. W babyfant są dostępne i w podobnej cenie tyle że pałąk dokupywany jest osobno. Co prawda my kupiliśmy ale do dzisiaj jest w foli. Mam nadzieje że pomogliśmy 🙂
Długo kazałaś czekać na następny post;-). Myślisz, że mini micro baby seat to dobry pomysł na 1.urodziny? Chodzi mi po głowie dla mojej ostrygi. Niby jeszcze 2 miesiące, ale rodzinie wskazać trzeba co ewentualnie, a czego absolutnie nie chcemy. Żeby nam absolutnie nikt prowadzanego trójkołowego rowerka z daszkiem nad głową nie sprezentował. Fajna lista. Mizielińscy cały czas na tapecie. Zaczęłam kolekcjonować, pożyczyłam miasteczko siostrzenicy, a na dzień dziecka dostanie mamoko 3000, Mapy za to na imieniny dla chrześniaka i jeszcze wspólna wyprawa do zoo. A jak ktoś blisko zoo mieszka to dobrym prezentem jest bilet roczny do zoo! pozdrawiam serdecznie
Tak, tak i jeszcze raz tak! Dla Baby Seat na pierwsze urodziny 🙂 Jeśli będzie za wcześnie, sama podstawa posłuży jako pchacz – deskorolka. A że jest niezniszczalna – nie ma obaw, że nie dotrwa. A rowerek z daszkiem… kurcze, nam (Lence) się to niestety przytrafiło 🙁 i bij, zabij, nie pojmę, dlaczego!
Rowerek zły? Dla nas to wybawienie!
Wybawienie od czego? 😉 Ja, kiedy zobaczyłam nasz, prawie się popłakałam. Odkręciłam wszystkie możliwe „ozdobniki”, a i tak nie wyszłam z nim na zewnątrz. Kilka dni Lena jeździła w domu, aż szlag nas (mnie i Twórcę) trafił na jego widok któregoś ranka i wyleciał. Nie wiem, czy tak samo rozumiemy „rowerki z daszkiem”, ale nasz z rowerem miał tyle wspólnego, co z rakietą kosmiczną. Nie widzę najmniejszego sensu w zakupie takiego „czegoś”.
Kurcze ale super wpis! Mega przydatny i ciekawy! Kobieto jak się ogarniesz z tymi meblami – pisz częściej!!! Proszę Cię ja – wierny czytelnik 🙂
Dzięki 🙂 Nie obiecuję, ale się postaram 😉
My od kilku tygodni podróżujemy Maclarenem – dla mnie doskonały. Szybko się rozkłada, lekki – choć moje Dziecię to kurczątko T waży 7,5 kg to wydaje mi się, że będzie to ostatni nasz wózek. No i ma wieczystą gwarancję na stelaż – polecam więc szczerzę!
ja mam baby jogger city mini i nie wymieniałabym na zaden inny. obszerny kosz mega wielka budka moja 4 latak nawet się do niego mieści. i prowadzenie jedna ręka to mega wygodne przy dwójce dzieci
ja mam wersje 3 kołowa ale sa też 4 kołowe
http://allegro.pl/listing/listing.php?string=baby+jogger+city+mini
Przestańcie się snobować z tymi rowerkami!
Moje dziecko aż piszczy z radości gdy jedzie na owym rowereku, a piękne drewniane kolcki leżą na polce i się kurzą.
Rowerek który mój syn właśnie dostał na 1sze urodziny przebił wszystkie inne prezenty, a też go nie chciałam.
To nie „snobowanie”, tylko przeświadczenie, że nie są te rowerki ani ładne, ani rozwojowe, ani przydatne. Dziecku moze by się podobało, tu piszczy tu coś tam gra… ale dopiero ok. 2-latek będzie w stanie na czymś takim sam pedałując pojechać, a 2-latek może spokojnie na biegówce, albo hulajnodze śmigać. Przy czym pedałując na przeważnie topornym i przymałym już 3-kołowcu tylko kręci, a na biegówce lub hulajnodze rozwija zdolność utrzymywania równowagi, rozwija koordynację noga-oko itp.
Tak. Ja myślę, że te „rowerki” to takie rozbudowane wózki (dodajmy – bardzo niewygodne) i są zwyczajnym oszustwem. Dziecku się wydaje, że jedzie jak na rowerze, a kończy się tym, że ani nie pedałuje, ani nie kieruje. Nie pamiętam, żebym miała w dzieciństwie taki wynalazek 🙂 A nie byłam z tego powodu nieszczęśliwa. BTW biegówki też nie miałam, a jeździć na dwóch kółkach nauczyłam się w wieku nieco ponad 3 lat.
Nie bardzo rozumiem, gdzie tu snobizm. Te pojazdy są paskudne, nieporęczne, nierozwojowe i zwyczajnie wnerwiające. A dzieci piszczą też na czekoladę i cukierki 😉 Dopóki nie zaproponujemy im alternatywy. To kształtowanie gustu, smaku i sposobu postrzegania świata. U nas drewniane klocki przegrywają tylko z Lego i książkami. A przegrywają dlatego, że Kuba jest jeszcze na etapie burzenia i Lena się zniechęca, kiedy zbuduje wysoką wierzę, która przegrywa nie z grawitacją, a z kończynami brata.
Oczywiście każdy ma prawo zdecydować, czym bawi się jego dziecko! Szczególnie jeśli wie, że jest to coś, co je uszczęśliwia 🙂 Nam nie podobają się te rowerki i pozbyliśmy się zbędnego. Kuba nie będzie na nim jeździł.
Mamoko i Lego już mamy, na Mapy czaję się ale w tym roku na Dzień Dziecka zakupione inne książeczki już więc Mapy przy następnej okazji. W tym roku dla Tosi mam też lalę z mniejszą lalą zamówiona u pewnej Sylwii zrobiona na szydełku (cudna!), oprócz tego mebelki drewniane dla lalek, i dla Kuby stempelki drewniane pojazdy i książeczki Scooby jego ulubione. HUlajnogą rzeczywiście fajna, ale na razie funduszy brak…
Własnie zakupiłam zajączki dla synka 😀 ale jednego takiego jak Ty, a drugiego w pionie 😉