Jestem zdania, że charakter człowieka nie jest zapisany w kodzie DNA, a kształtuje się od dnia narodzin aż do śmierci. Jasne, przychodzimy na świat ze skłonnością do określonych cech, ale to środowisko, w którym żyjemy, ostatecznie determinuje nasze usposobienie. Nie przemawia do mnie argument o dwojgu dzieci z tego samego domu, które mają całkiem różny "temperament". Dzieci "w tym samym domu" nigdy nie są traktowane identycznie, nawet jeśli rodzice dwoją się i troją, żeby było inaczej. Łatwo zaobserwować to w przypadku naszego rodzeństwa z małą różnicą wieku...
Tak oto Lenka jest bardzo otwartą, szczerą, radosną, ale także uczuciową i niezwykle rozważną dziewczynką. Łatwo odwrócić jej uwagę od sytuacji konfliktowych, słucha (!) i stara się zrozumieć, dlaczego czegoś jej nie wolno. W 99,9 procentach przypadków, zanim coś zrobi, pyta, czy może. Kuba tymczasem to... wariat. Najpierw robi, potem myśli, nigdy nie pyta. Słucha rzadko, częściej tupie i przekrzykuje. Jest w tym oczywiście niezwykle uroczy, ale opanowanie jego emocji jest gazylion razy trudniejsze, niż emocji Leny. Podejrzewam, że wiem, dlaczego tak jest. Kuba od początku musiał walczyć o naszą uwagę, musiał konkurować i udowadniać (że też potrafi, że jest już duży, że nie jest gorszy). W tym wszystkim jest mama, która dzieli pokłady cierpliwości na dwa. Jest Tata, którego było więcej w życiu malutkiej Lenki, bo miał wówczas więcej czasu. Wreszcie jest Lenka, która ustępuje bratu i - czasem celowo, czasem niechcący - prowokuje.
Jest też pewnie wiele innych mikro przyczyn tego, że Kuba i Lena są jak ogień i woda. Wciąż mają jednak kilka cech wspólnych, na przykład: uwielbiają spacerować i uwielbiają się przytulać :)
Lena:
spinka - Kollale
bluza, sukienka - C&A
kalosze - Rubberies
Kuba:
sweter, spodnie - C&A
kalosze - Rubberies
Obcując z nowymi Tamagotchi, szybko przekonałyśmy się, że twórcy nie zapomnieli o ich usposobieniu. Nie wyposażyli wprawdzie stworzonek w sztuczną inteligencję, a nadali charakter "wrodzony", ale wciąż jest to ważna ich właściwość :) Charakterek mieszkańca jajka odkryłyśmy z Lenką i ciocią Kasią, jeszcze zanim trafiłyśmy na stronę Tamagotchi Friends. Podczas gdy Monakatchi Kasi jest miły i uroczy, Knighttchi Lenki często stroi groźne miny i odmawia jedzenia... Odwiedzając kolorowy świat podopiecznego Lenki, nie tylko dowiedziałyśmy się ciekawostek o nim samym, ale także znalazłyśmy wiele innych atrakcji. Już wiemy, czym przede wszystkim dzisiejsze Tamagotchi różni się od tego sprzed lat. Choć ciężko przywołać w pamięci te czasy, faktycznie - wtedy nie było ogólnodostępnej sieci internetowej, a ta daje mnóstwo nowych możliwości, o których niemal dwie dekady temu programiści mogli tylko pomarzyć.
U nas jest odwrotnie: starsza Julka to ogień, a młodszy Szymek woda, cicha woda 🙂 Nie zgadzam się jednak z Tobą, że powodem różnic w charakterach jest różnica w traktowaniu dzieci. Wydaje mi się, że geny i wrodzone skłonności mają tu jednak dużo większe znaczenie, niż sądzisz. 🙂 Owszem, dzieci nigdy nie traktuje się identycznie, to oczywiste, jednak u nas już od samiutkiego początku widać było różnice w zachowaniu dzieciaków, one zapewne też poniekąd prowadziły do różnego traktowania ich przez nas, jednak wątpię, by traktowanie identyczne mogło sprawić, że Szymek byłby bardziej podobny do Julki albo Julka do Szymka.
I ja się z tym zgadzam co napisała Aleksandra 🙂
„zapewne też poniekąd prowadziły do różnego traktowania ich przez nas” – otóż to 🙂
Myślę, że identyczne traktowanie (totalnie abstrakcyjnie rzecz ujmując) mogłoby sprawić, że byliby dużo bardziej podobni 🙂 To, że jest odwrotnie niż u nas, nie świadczy wcale o tym, że wyłączny wpływ na sytuację mają cechy wrodzone. Jestem przekonana, że Kuba byłby inny, gdyby urodził się pierwszy. Ciekawa jestem bardzo, jaka byłaby Lenka, gdyby była druga… 😉
Podpisuję się pod wypowiedzią Aleksandry. U nas też od samego początku było widać różnice, nawet wtedy, gyd maluchy były jeszcze w brzuchu 😀
Nie bez powodu pierworodne dzieci są bardziej ambitne i bardziej słuchają rodziców. W każdej rodzinie chyba podobnie: Pierwsze jest ułożone, drugie zaś wariat. ;o) No racje masz – geny to nie wszystko. Kuba byłby ułożony, gdyby przyszedł na świat pierwszy. Najprawdopodobniej. Czytam ostatnia książkę na temat genetyki i wpływów środowiska – i jak przeczytałam twoje pierwsze zdanie, to się zastanowiłam, czy tez ja czytałaś 😀 Bo geny, to jakby pula startowa. Jedne będą się aktywować, inne nie – w zależności od otoczenia. Genetycy twierdza, ze nawet rozwiniecie chorób rodzinnych możemy trzymać w szachu przez odpowiedni sposób życia…. Długi temat.
Słuchaj, jak wy fotografujecie, ze ostrość jest skupiona na boku kadru? Bo u mnie jest tylko środek możliwy. Lub całość.
Ciekawe to co napisałaś:pierworodne dzieci bardziej słuchają rodziców…….mam narazie jedną córkę,w wieku podobnym do Kuby około 2 lat i jest właśnie odwrotnie jak napisałaś Hieno….jest dzika,staram się jej wszystko tłumaczyć,niestety jak grochem o ściane,jest bardzo żywotna i nie słucha poleceń…….Co ciekawe ja jako dziecko(druga z kolei byłam bardzo spokojna i posłuszna raczej nie sprawiałam problemów)…..a mój brat to moje przeciwieństwo a był starszy o 4 lata.
Cały czas się zastanawiam,skąd w niej takie cechy i czy mogę je zmienić czy taka poprostu będzie? Moim zdaniem wszystkie poradniki,nawet te najmądrzejsze książki o genetyce,psychologii,itp. nie mają nic (lub prawie nic:) wspólnego z rzeczywistością.W każdej rodzinie jest inny schemat,inni rodzice,inni dziadkowie a nawet po paru latach zmieniają się zabawki,książki,nawet bajki,programy tv……a to ma wielki wpływ na wychowanie dzieci.
p.s. Mamo Leny i Kuby ja widzę przede wszystkim kochające się rodzeństwo,na każdym zdjęciu i w każdym Twoim wpisie,pozdrawiam:)
Ja tez mam jedna córkę. Przy dwójce jest inaczej. Zwykle starsze dziecko traktowane jest bardziej dorosło, więcej się od niego wymaga. Jedynak znowu to nie to samo co najstarsze dziecko – jedynak nie ma konkurencji i nie musi rozwijać zachowań opiekuńczo-odpowiedzialnych w stosunku do młodszego rodzeństwa. Jedynak dłużej korzysta z przywileju najmłodszego dziecka.
Ja jednak uważam, ze mądre książki maja sens.
Jeśli brat był starszy o 4 lata, to najprawdopodobniej chodził do już do przedszkola, kiedy się urodziłaś 🙂 To też nie jest bez znaczenia.
A jeśli chodzi o Twoją córkę… mam za mało danych, żeby wydać diagnozę 😉 A serio – może nie zastanawiaj się, skąd w niej takie czy inne cechy, bo tylko siebie i ją utwierdzasz w przekonaniu o ich niezmienności…? Może spróbuj potraktować ją od samego rana jak spokojną i posłuszną…?
Nie piszę tego jako ekspert! Nie czytam książkowych poradników, czasem zdarzy mi się jakiś artykuł naukowy. Dzieci wychowuję intuicyjnie i zdroworozsądkowo. Przede wszystkim staram się, póki mogę, mieć na nie możliwie jak największy wpływ, spędzać z nimi dużo czasu, rozmawiać, analizować konflikty i nie zostawiać ich nierozwiązanych. Mam nadzieję, że to zaprocentuje 🙂 A że siebie nawzajem kochają, nie mam najmniejszych wątpliwości 🙂
Pozdrawiam!
Dzięki za podpowiedzi,też staram się wychowywać intuicyjnie……i nie mam nic do mądrych książek,…..czytam i lubię,ale z moich doświadczeń i obserwacji widzę,że każde dziecko jest inne…… i nawet wiedza na temat genów,nijak się ma do życia…..my rodzice,uczymy się na własnych błędach i czeka nas ciężka praca, żeby wychować mądrze dziecko.Chociaż jest w tym trochę racji,że drugie dziecko wychowuję się już troszke inaczej
p.s.(mój bat i ja nie chodziliśmy do przedszkola,wychowywała nas Mama,także przedszkole nie wpłynęlo w żaden sposób na nasze zachowania)
Pozdrawiam serdecznie.
Też mam takie spostrzeżenia, ale najczęściej nie oznacza zawsze. Wszelkie kategoryczne tezy w psychologii nie mają racji bytu. Zbyt wiele jest czynników, które wpływają na małego człowieka. Jednym z nich jest chociażby płeć dziecka.
Ja nie twierdzę, że Kuba nie jest „ułożony” 🙂 Generalnie nie ma z nim problemów, ale nie jest aniołem, którym z całą pewnością jest Lenka 🙂 Ona nawet buntuje się jak anioł 🙂 Gwoli ścisłości – Kuba ze mną pozwala sobie na znacznie więcej niż z kimkolwiek innym. Uległam mu raz czy dwa, na samym samiuteńkim początku i czuje nade mną przewagę. A dlaczego uległam…? Pewnie dlatego, że mała przecież wtedy Lenka już też czegoś potrzebowała. A skoro ona jest taka grzeczna, to jemu nie zaszkodzi, kiedy coś zrobię inaczej…
A propos „z kimkolwiek innym”. Czy można genami wytłumaczyć to, że Lena i Kuba zmieniają się nie do poznania w obecności jednego Dziadka? „Nauczyli się” jego i jego reakcji i świrują oboje po równo 🙂
Trudno mi się odnieść do tego postu, bo najzwyczajniej na świecie… nie wszystko pamiętam. Ty obserwujesz na raz, na żywca dwójkę dzieci. Mój syn – nie wiedzieć kiedy – stał się młodym człowiekiem i serio – nie pamiętam szczegółowo, jaki był kilka lat temu. Obserwuję teraz córkę, obserwuję ja również przy bracie i porównuję charaktery. Widzę coraz więcej podobieństw, chociaż rozłożonych inaczej w czasie czy sposobie. U nas jest taki problem, że jednak ja i mąż traktujemy dzieci inaczej. Ja mam bzika na punkcie sprawiedliwości i zawsze staram się tak traktować dzieci, żeby żadne nie czuło się gorsze czy zaniedbane. Mąż… hm… Syna traktuje już nie jako dziecko, ale młodzieńca i jest wobec niego wymagający. Chce, aby był zupełnie samodzielny i ambitny. Odkąd syn skończył 7 lat, mąż krzywo patrzył na nasze przytulanie, wariactwa czy czytanie mu na głos. Za to córkę (3 lata) rozpieszcza jak rasowy stereotypowy ojciec. Ma do niej totalną słabość.
A w czym są nasze dzieci podobne? Są ułożone, otwarte na ludzi, zabawę, poznawanie nowych rzeczy. Kochają się nawzajem i szukają pretekstów do wspólnej zabawy (mimo różnocy 8 lat). Ale tak jedno, jak drugie, potrafi doskonale bawić się w samotności. Oboje mają też krótką pamięć 😉 W czym są inne? Syn jest ciamajdą, nie wychwytuje z otoczenia wszystkiego, co istotne (tak, dla mnie, ale dla niego też), nie jest przebojowy, lgnie do dzieci i zabawy, ale za bardzo przy tych zabawach filozofuje, zamiast się po prostu bawić… Córka jest bardziej roszczeniowa, nie nazwałabym jej wrażliwą (chociaż może mnie zaskoczy za jakiś czas), ma bzika na punkcie zasad dobrego zachowania (nawet, jak karmi owce, mówi do nich „proszę bardzo!”), co chwilę zmienia zdanie w kwestii dzielenia się – potrafi w jednej chwili dzielić się rogalem, żeby za chwilę zabierać każdą zabawkę koleżance. I chyba częściej jest jednak zaborcza. Wie, jak się „zawdzięczyć”.
Wiem, pomieszałam kwestię charakteru i usposobienia, ale analizy w komentarzach nie należą przecież do zbyt dokładnych, nie? 😉
Piękny opis! 🙂 Jakbym znała Twoje dzieci 🙂
Poczytajcie sobie ”Język niemowląt” Tracy Hogg , ona tam doskonale opisuje kilka rodzajów niemowląt, od aniołków bezproblemowych do wariatów i złosników. To wszystko to geny a później dopiero dochodzą bodźce zewnętrzne i wychowanie. Więc nie róbcie z siebie psychologów bo to jest zabawne. 🙂 U nas było odwrotnie pierwsze szalone drugie spokojne, z mała różnicą wieku! Więc teza walki o względy jest SUPER błędna. 😉
Może wyraziłam się nieprecyzyjnie – NIE WSZYSTKO to kwestia genów. Geny, czy też wrodzone cechy, nie są bez znaczenia, ale to bodźce zewnętrzne powodują, że określone cechy potęgują się bądź niemal zanikają. Moje słowa poparte są bacznymi, choć na pewno nie obiektywnymi, obserwacjach moich dzieci. Nie pretenduję do miana psychologa, jednak widzę, jak nasze zachowania, także – nie boję się tego słowa – błędy, wpływają na ich „ja”. Takie czy inne zachowanie ma takie czy inne przyczyny. Lena jest wcześniakiem, Kuba urodził się z wagą 4,5 kilo… etc. Każdy rodzic powinien taką analizę przeprowadzić, im wcześniej tym lepiej.
Teoria „genów” ma destrukcyjny wpływ na relacje z dziećmi zdecydowanej większości rodziców… Dlaczego? Nie znoszę określeń „niegrzeczne”, „niedobre” czy wręcz „złe” dziecko i wzdrygam się, kiedy ktoś twierdzeniami typu „taki się urodził”, „taki już jest” próbuje tłumaczyć swoje porażki wychowawcze. Nie chodzi mi tym samym o to, że dzieci są czy mają być absolutnie posłuszne i zachowywać się jak roboty czy marionetki. Kurczę, to bardzo obszerny temat, nie na blogowy post, a na pewno nie na jeden komentarz.
Swoją drogą myślę, że opieranie swoich sądów na dany temat wyłącznie na jednej książce (do tego kontrowersyjnej) to także błąd, warto poznać różne punkty widzenia, aby wyrobić sobie własny 🙂
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.
Zgodzę się i nie:) Bo ostatnie wyniki badań pokazują, ze jednak geny mają wielką moc i jest przynajmniej po 50%- 50 dla genów i 50 dla wychowania ( środowisko rodzinne, grupa rówieśnicza). Ciekawe są też badania dot.dzieci adopcyjnych. Ja trochę na sobie odczułam wielką moc genów. Biologicznego tatę i jego rodzinę poznałam jako osoba dorosła i… te same temperamenty, gesty, miny, upodobania… Nawet pasje i wypowiedzi. Mąż w szoku wielkim, bo do rodziny mamy, w której dorastałam, którą kocham i która do dziś ma na mnie wielki wplyw- nie jestem podobna a rodzina taty, ta której nie znałam, to cała ja.
Nie lubię stereotypom płciowym ulegać, ale pracując z dziećmi ( jestem psychologiem w szkole i dwóch przedszkolach) zadziwiona jestem tym, ze jednak dziewczynki naprawdę są spolegliwsze, łatwiej sobie radzą z ludźmi, emocjami, trudnymi sytuacjami. 3/4 dzieci, które objęte są moją pomocą na terenie szkoly i p-la, to chłopcy. Zadziwiające i trochę niepokojące (dla mnie, matki Syna;))
Kuba i Lenka-słodziaki! Aż mi się rodzeństwa dla Mieszka chce:)
No nie do końca się zgadzam. Widzisz, ja mam 2 rodzeństwa, a więc nas było 3. Ja, jako najstarsza jestem najbardziej otwarta, ale i pyskata. Zawsze robiłam to co chcę, ale mama mówiła, że od małego byłam zupełnie inna, niż 2 lata młodsza siostra, która od małego była „aniołem” i taka jest do dziś. Spokojna, ułożona, zawsze pyta czy może.
Kuzynka ma 2 dzieci. Starsza córka od małego rządziła, a nie jest wcale tak, że na wszystko jej pozwalali, bo właśnie nie. Ale i tak nigdy nie słuchała rodziców, zawsze robiła co jej się podoba i już mając niecały rok potrafiła wymuszać piskiem i krzykiem. Jej brat, który jest 2 lata młodszy od urodzenia był zupełnie inny. Ona, marudna od urodzenia, nie lubiła spać sama nigdy, zasypiała na rękach, a on, co takie same rytuały wprowadzali nigdy nie usypiał na rękach, najlepiej sam. Jak wstawał rano, nie płakał zawsze uśmiechnięty, ona taka nie była. I dziś on ma 2 lata, ona 4 i są jak diabełek i anioł. Ona dziecko bardzo nieposłuszne, on aniołek, przytulaśny strasznie, mimo, że to właśnie jej okazywali więcej czułości, bo całowali, ściskali, a synka mniej, bo i czasu tyle nie było, bo było i drugie dziecko, które trzeba było nakarmić. Więc mi sie wydaje, że to naprawdę dużo zależy po prostu od dziecka, wychowanie ma na pewno wpływ, ale nie do końca.
Moja ciocia znowu ma 4 dzieci, gdzie każde jest zupełnie inne, najstarszy niesttey imprezowicz, kłótliwy od małego, drugi podobnie, 3 syn prawnik, ma rodzinę, ułożony i znowu najmłodsza córka podobnia jak starsi bracia, żyje od imprezy od imprezy i z nich wszytskich była od małego najbardziej nieposłuszna…
I nie da się wychować wszystkich zupełnie inaczej, bo jednak się stosuje te same rytuały…