Padłam. Piszę te słowa, ledwie trafiając w klawisze, leżąc na płask na łóżku, z głową w dół, komputer na podłodze. Po kilku dniach dłu(uuuuu)gich spacerów, pchania wózka na przemian z hulajnogą, a czasem jednocześnie pchania i niesienia na rękach, mój kręgosłup nie istnieje, a ja jestem zwyczajnie zmęczona. To takie fajne, satysfakcjonujące zmęczenie, ale wciąż zmęczenie.
Znów zamarzył mi się dom z ogrodem, w którym dzieci mogłyby bawić się wśród zieleni, a ja wyglądałabym tylko na nie co chwila przez kuchenne okno podczas przygotowywania posiłków czy "ogarniania" domu lub siedziała obok nich na leżaku, czytała książkę lub pisała o tych wszystkich wspaniałościach, jakich doświadczamy każdego dnia w najcudowniejszym okresie naszego wspólnego życia. Tymczasem nie piszę, ale tych wszystkich wspaniałości doświadczam. Nie potrafię odmówić "pacieju", kiedy za oknem taka piękna pogoda, kończy się więc gotowaniem na szybko, sprzątaniem po łebkach i pisaniem w pośpiechu, ale przede wszystkim (przede wszystkim!) zaraźliwym, nieustannym zachwytem nad otaczającym światem. Gromadzę więc te wszystkie wspaniałości w pamięci jedna po drugiej, czasem uwieczniam na zdjęciu, ostatnio częściej w telefonie, bo na dźwiganie aparatu nie mam sił.
I tak się zastanawiam... czy w domu z ogrodem byłoby tyle samo wspaniałości?
- Dobra, dzieci, wracamy do domu.
- Nieee, maaamo.... pospacerujmy jeszcze.
- Lenik, pospacerujemy, wracając.
- Oj, maaaamo... pospacerujmy dalej...
- Skarbie, zobacz, słonko coraz niżej, niedługo zajdzie, a my mamy jeszcze kawałek drogi z powrotem.
- Maaaaaamo...
- Żabko, już 19:30.
- A, jak tak to spoko.
20 maja, 26 stopni w cieniu, okolice południa.
- Ależ operuje, co?
- Słucham, Lenka?
- Operuje nieźle dziś.
(Już się domyślam, ale bezczelnie drążę ;))
- Kto operuje?
- No przecież, że nie lekarz... Maaamo, słońce!
Zdarzyło nam się wracać ze spaceru nieco szybszym krokiem, za nagłą potrzebą Lenki. Dziwnym zbiegiem okoliczności, gdyż nie jest to częsty widok na naszym osiedlu, minęła nas nastolatka zażywająca wieczornego joggingu. Nieco już zdyszana, Młoda wykrzyczała:
- Mamusiu, zobacz! Tej dziewczynce też się chce kupę!!
Na swoje szczęście dziewczyna miała słuchawki na uszach... Wyobraźcie sobie miny grabiących trawniki sąsiadów ;)
Lenka:
sweterek - Mango Kids
bluzeczka, spódniczka (do piątku 15% rabatu) - Miętówka
buty - Mango Kids
spinki - Kollale
Kuba:
sweterek - Mango Kids
koszula i spodnie - C&A
U nas identycznie jak tylko nastały ciepłe dni. Obiad na szybko, sprzątanie po łebkach i cały dzień na dworze:) Ale lubię to!
Co do domku, to są plusy i minusy. Przed zakupem mieszkania mieliśmy właśnie taki dylemat dom czy mieszkanie. Padło na mieszkanie – bo wygodniej. Przy domku nie wiem czy byś tak poleżała na leżaczku:)
Pozdrawiam!
Wiesz, niby mamy ogródek pod oknem, a i tak mnóstwo czasu jesteśmy w drodze 😀 Ten ogródek to tylko na leniwe dni ;o)
Rozmówki z Lenka są cudowne! 😀
a ja z innej beczki:) cudne zdjęcia:) też mam lustrzanke ale nawet w 20% nie potrafię zrobić takich zdjęć:(( może jakiś post z poradami:))?? pozdrawiam
i domyślam się jeszcze jeszcze w jakimś programie podciągnięte:) można wiedzieć w jakim???
Jak ja to dobrze znam!! Lenka jest przesympatyczną dziewczynką 🙂 pozdrawiam gorąco!
My mamy dom z ogrodkiem, ale mieszkamy na gorze (nie mamy nowoczesnego), czyli pedze po schodach tak z dwadziescia razy na dzien. I tutaj duzo zalezy czy sie mieszka samemu, gdzie samemu sie wszystko robi, czy z rodzina, gdzie zawsze ktos sie znajdzie do pomocy. Rzadko zdaza mi sie poczytac ksiazke na lezaczku, oj rzadko. Sa dwie opcje albo dzieci chca to, to, to i to, albo wypadaloby zrobic w ogrodku to, to i to (samo sie nie zrobi, no chyba, ze ogrodnik wpadnie, a zeby wygladalo to jednak potrzeba ciut pracy, samo koszenie trawy zajmuje czas mimo, ze moze raz na tydzien przy ladnej pogodzie (no chyba, ze kosiarka samokoszaca). Nie narzekam, no jest fajnie i nie oddalabym, bo sie wychowalam tak, ale w piecu trzeba sobie samemu napalic, odsniezyc w zime, pozamiatac tez by wypadalo od czasu do czasu. To sa drobnostki, ale powiem, ze ja tez wieczorami jestem padnieta mimo, ze moze na dlugim spacerze nie bylam. Jak dzieci podrosna to bedzie prosciej i pewnie wiecej lezakowania, a i ogrodek jest sie w stanie znudzic i trzeba gdzies pojsc. Chociaz mimo wszystko polecam dom z ogrodkiem 🙂 !!!
Pozdrawiam Edyta
wszystko ma swoje plusy i minusy… gdybyś miała dom to zastanawiałabyś się, czy nie lepiej w mieszkaniu, bo wygodniej, bo mniej pracy, bo… 😉
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę mnóstwa sił! 🙂
Eee, dom z ogrodem. My mamy, co prawda niewielkim, ale nic nie zastąpi spacerów! W ogrodzie można się bawić maksymalnie pół godziny, za to na rowerku można jeździć cały dzień! Tak to wygląda :).
Hehe, gdyby nie te słuchawki to miała by minę nietęgą 🙂
Znam to, znam to uczucie „satysfakcjonującego zmęczenia”, o którym piszesz. Sama jestem mamą dwójki dzieci. Laura kończy właśnie dziś 3 latka, Jaś jest od Niej o 21 miesięcy młodszy. Od dawna zaglądam do Was, ale chyba jeszcze nigdy nie zostawiłam tutaj żadnego komentarza… a powinnam! Uwielbiam to miejsce, ten blog pisany miłością z pierwszorzędnymi zdjęciami! Justyna.
Ja mieszkam w domu z ogrodem – praca wokół domu nigdy się nie kończy.. ;)) Osobiście chyba wolałabym mieszkać w bloku i nie przejmować się wieloma rzeczami. ;p Jak przychodzi sobota to nie słychać nic przez cały dzień tylko kosiarki – jak jeden sąsiad skończy, to drugi zaczyna. 😉 Oczywiście jest też sporo plusów. Syn np. uwielbia zabawę w ogrodzie, mamy taki mini plac zabaw, przychodzą do nas tez inne dzieci z okolicy.
pozdrawiam