Tę jakże ważną kwestię poruszyło moje starsze (a wciąż zdawałoby się malutkie!) dziecię jakiś czas temu. Właśnie wkładałam do koszyka kawałek szynki wieprzowej, tuż obok piersi kurczaka, i stanęłam jak słup soli. Nie spodziewałam się tego tak szybko i kompletnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Choć zdarza mi się to bardzo rzadko, tym razem postanowiłam w ferworze zakupów zignorować pytanie, a kiedy znów padło, przy kasie, obiecałam Lenie, że opowiem jej wszystko w domu.
Nie opowiedziałam. Cały wieczór robiłam wszystko, aby nie przypomniała sobie o swoim dylemacie i z ulgą przymykałam drzwi pokoju, kiedy zasnęła, bo wiedziałam, że mam jeszcze trochę czasu, aby zastanowić się nad tym, co usłyszy, jak tylko następnym razem zapyta. Przegadałam sprawę z Rafałem, ale jego filozofia "nieowijania w bawełnę" wydała mi się nie do końca odpowiednia w przypadku tak wrażliwej dziewczynki, jaką jest nasza córka. Zewsząd otaczające nas książki o świnkach i kurkach, kreskówki z Peppą na czele (wezwania do bojkotu przestają być takie śmieszne, kiedy przyjrzeć się problemowi z bliska), czy ulubione zwierzaki z farmy Lego nie ułatwiają sprawy...
Intensywne poszukiwania pomocy rozpoczęłam od wujka Google'a. Zarówno polskie, jak i angielskojęzyczne artykuły i dyskusje na forach, wsparte autorytetem psychologów dziecięcych, doprowadziły mnie do punktu wyjścia. Wynikało z nich, że należy odpowiedzieć wprost, czym jest "mięsko", skąd pochodzi, odpowiedzieć na wszystkie pytania, bez wdawania się w zbędne szczegóły, i pozwolić dziecku się z tym wszystkim zmierzyć. ZMIERZYĆ SIĘ! Nie pamiętam ze swojego dzieciństwa "mierzenia się", ale pamiętam świadomość, od zawsze.
Odwiedzając link za linkiem, poczułam się osaczona przez wegetarian, dziwnie aktywnych w tych rejonach internetu, sugerujących, że skoro trzy- czy czterolatek naturalnie czuje, dostrzega coś złego w zabijaniu zwierząt, najwyraźniej jest złe i należy go zaprzestać. Przy okazji trafiłam także na historię mamy, która przekonała swoje dziecko, że... mięso rośnie na drzewach. I nie widziała w tym niczego zdrożnego.
My nie chcemy rezygnować z białka zwierzęcego, ani w diecie swojej, ani dzieci. Chcemy także pozostać w zgodzie z wychowaniem w świadomości otaczającego świata, nie serwując jednocześnie wraz z kotletem czy pulpetem swojemu żądnemu wiedzy dziecku traumy. Dlatego przy najbliższej okazji powiem prawdę, ubierając ją w możliwie jak najprostsze słowa, starając się nie ograbić Lenki z jej wrodzonej wrażliwości na krzywdę, także zwierząt. Sama przecież nie godzę się z bestialstwem wobec nich, z hodowlą przemysłową (uwaga, filmik z linku zawiera drastyczne sceny) czy marnotrawstwem jedzenia i staram się wybierać mięso z wiadomego źródła, nie tylko ze względu na jego zawartość.
A może jestem przewrażliwiona i robię z igły widły?
Ja nie wiem może nie do końca robie dobrze ale właśnie jestem zwolenniczką „nie owijania w bawełnę”, jak sie kuba o coś pyta to odpowiadam szczerze i na tyle na ile sama jestem obeznana w danym temacie.
U nas córka pierwszy raz zapytała „a kto daje mięso?” jak miała 3 lata i 2 miesiące, było to dla mnie pytanie tak naturalne jak „a kto daje mleko mamuś?”. Osobiście nie jem mięsa od 15 lat, dzieciaki mięso jadają, ale tylko takie wiejskie, hodowane przez znajomych gospodarzy, jeździmy po nie 50km do babci. Mariana mięsożerna od małego, Adaś podobnie do mamy za mięsem nie przepada. Śmiać mi się chce jak Marianna małpuje i przekuje mnie do zjedzenia mięsa w ten sam sposób w jaki ja ją przekonuję do zjedzenia np pomidora” mamuś ale spróbuj kawałek kotlecika, wyszedł Ci naprawdę pyszny, on ma naprawdę dużo witamin” 😉 Pozdrawiamy!
Ja też nie owijam w bawełnę. ZAWSZE mówię prawdę, ale tylko w takim stopniu, w jakim dziecko jest gotowe tę prawdę przyjąć. Jeśli przestaje pytać, to znaczy, że na ten moment rozmowa zaspokoiła jego ciekawość, do reszty musi dojrzeć. Z mięskiem, też nie owijaliśmy. Moje dziecię, w tej chwili lat 6,5, jest fanem dinozaurów. Uznało, że kiedyś zdobędzie wiedzę i narzędzia potrzebne do wyhodowania dinozaurów – roślinożernych, żeby nie stanowiły zagrożenia. To dało nam pretekst do rozmowy o łańcuchu pokarmowym i o równowadze w przyrodzie. Skorzystaliśmy z okazji najzwyczajniej w świecie. Przecież te cudowne świnki też jedzą piękne roślinki, a puszyste kotki polują na myszki. Gdyby jednego ogniwa w łańcuchu zabrakło byłoby kiepsko.
W jednym z artykułów, które przeczytałam, autorka sugerowała powiedzieć, że „zwierzątko jest zabijane, ale nie cierpi”. W komentarzach spadł na nią grad oskarżeń o zbędne rozwijanie tematu i jak najbardziej się z nimi zgadzam. Jeśli usłyszę „a-cha”, nie zamierzam drążyć. Obawiam się tylko, że u nas to „a-cha” nie padnie szybko… A pytanie o mięsko pojawi się raczej lada dzień.
Z człowiekiem jako ogniwem łańcucha pokarmowego jest większy problem, do ogarnięcia przez sześciolatka, ale czy cztero-…?
Pozdrawiam!
Dzieci są mądrzejsze, niż nam się wydaje. Wkrótce Lena podejrzy jakiś film przyrodniczy o polowaniu. Tak to już jest. Rozmowy wychodzą naturalnie, a wydaje mi się, że jedyne, na co trzeba uważać, to żeby dziecka nie przestraszyć. Nie przesadzajmy, życie nie jest czarno-białe, są różne odcienie szarości, z którymi dziecko się zetknie prędzej czy później. Zabicie zwierzęcia nie jest czymś z zasady złym, tak jak posiadanie czworonoga nie musi być objawem miłości do zwierząt. Muchy przeca i inne insekty się zabija i Lenka pewnie o tym wie. Czasami, żeby żyć, lub mieć święty spokój trzeba zwierzątko upolować i już. Lakonicznie powiedziałabym o tym zabiciu zwierząt, a skoncentrowałabym się na tym, co dobrego wynika z kotleta na talerzu. 😉 Może ten wpis coś Ci pomoże: http://www.mamywsieci.pl/artykul/mi-sko-czy-zwierz-tko
Powodzenia.
U mnie niedawno padło pytanie „dlaczego kobiety różnią się od mężczyzn?” Byłam zaskoczona, nie powiem, ale zaczęłam spokojnie, do tego otworzyłam pomoc dydaktyczną w postaci „Encyklopedii anatomicznej dla dzieci” i wyjaśniłam. To jeszcze nic, bo z mechaniki, astronomii, paleontologii i genetyki muszę się stale dokształcać. 😛
Linka nie otwieram, ale zakladam ze to ten sam?
Szkoda ze nie napisalas co powiedzialas; moze mialabym gotowca;) Sama tez jestem za tym by mowic prawde, ale dobierajac slowa odpowiednie dla wieku (czy tez probujac, bo zlotej recepty jak to zwykle bywa, nie ma).
Sama nie jadam miesa od kilkunastu lat.Dziecko i maz tak, choc Lily wie ze mama nie i traktuje to naturalnie, nie pytajac dlaczego.Na razie.
Ten sam, nawet miałam wspomnieć, skąd go mam, ale nie wiedziałam, czy napisać „dzięki”, Ewap 😛
Jeszcze nie powiedziałam, a kiedy to zrobię, na pewno napiszę. Zrobię edit tego wpisu pewnie i dam znać wszem i wobec. Mam ciarki na samą myśl 🙁 I tak mi właśnie wpadło do głowy, że może Rafał powinien to zrobić…? Lenka może wyczuć mój stres i niepewność, a to chyba jeszcze gorsze…
ooooooooooooojacie,też należę do tych wrażliwych osób, nawet byłam wegetarianką przez jakiś krótki okres w swoim życiu… naprawdę nie wiem jak bym to powiedziała moim dzieciom, ale… powiedziałabym.
gdyż nie lubiłam w dzieciństwie motania się i tych kłamst, np. że dzieci z kapusty się biorą..
masz ciężki orzech do zgryzienia! daj znać jak poszło!
Mamy w domu wrażliwca, ale nie wymyśliłam niestworzonych historii. Zawsze mówię dziecku prawdę. Z trudem i zdziwioną miną zaakceptowała.
Widziałam kiedyś już ten filmik, jest przerażający. Chce wierzyć, że polskie hodowle tak nie wyglądają… Te są typowo chińskie, mam nadzieję że nie na rynek europejski. U nas w domu je się sporo mięsa, głównie wieprzowiny i kurczaka, rzadziej wołowinę czy indyka, od święta kaczkę. Nie czuję z tego powodu wyrzutów sumienia i nie chcę, aby moje dziecko miało z tym problem. Jeszcze przez jakiś czas nie będzie pytało 🙂 bo ma dopiero półtora roku, ale kiedy przyjdzie ten czas, chyba będę wiedziała, co odpowiedzieć. Ale też by mnie to zaskoczyło, gdybym się nie przygotowała 🙂
Wyobrażałam sobie jak Lil przychodzi i o coś mnie pyta, ale o tym nie pomyślałam!
I nie umiem sobie nawet teraz wymyślić odpowiedzi. Dobrze, że mam jeszce troche czasu…pytanie ile?!?! 😀
Córka moja była w podobnym wieku jak Twoja Lenka gdy zapytała się o to samo . Nie owijałam w bawełnę – powiedziałam jej prawdę . Od tamtej pory nie je mięsa . Tłumaczenia nic nie dały . Synek mój za to jest mięsożerny nic mu nie przeszkadza ( córka potrafi mu obrzydzić jedzenie ). Jeśli zada mi pytanie najmłodsza córka to będę się zastanawiać tak ja Ty co odpowiedzieć .
Oj, u nas był z tym problem z najstarszym… 🙁 Przez jakiś czas nie chciał jest „mięska”, ale przemycałam mu szynkę i pasztet, bo ich nie kojarzył z mięskiem. Na szczęście przeszło, choć do tej pory pyta, czy ten kurczak to na pewno nie ten z książki 🙁 Trzymam kciuki i jestem ciekawa reakcji Leny.
Pozdrawiam serdecznie!
trauma? haha:D a to sie posmialam, dzieci na wsi od poczatku byly przyzwyczajane do takich scen, zwierzatko-obiad, i w zadna traume nie popadaly, to rodzice robia z dzieci wrazliwe istotki bojac sie o nie i chroniac przed calym swiatem. W MIESCIE to juz w ogole jakas chora przesada sie z tego robi. Nie popadajcie w paranoje bo w koncu nawet salatka bedzie problemem, bo przeciez to roslinka.
Mnie mama też kiedyś powiedziała co jemy to przestałam jeść mięso. Płakałam jej że jest mordercą zwierząt bo je kupuje i je. Ale przeszło mi potem. Moja starsza córka w ogóle nie ma z tym problemu.
Nie pamiętam, ile miałam lat, ale pamiętam, jak moi rodzice mi to wytłumaczyli… proste to było dla mnie, jak drut. NIe wiem, czy praktykujecie wyznanie rzymsko-katolickie, ale raczej obie jesteśmy z pokolenia, które jako taki Pismo Święte znało, więc przy całej mojej miłości do zwierząt, dowiedziałam się, że tak, mięso to zwierzęta, kurki, świnki, które są zabijane, ale Pan Bóg powiedział, że „czyńcie sobie Ziemię poddaną”, pozwolił nam na to, żebyśmy mieli co jeść, dlatego zwierząt jest baaaardzo duzo na świecie. Jakoś tak mi to ładnie wytłumaczyli, że nie było to dla mnie dramatem. Potem podglądałam, jak babcia moja ciacha kurę siekierką na rosół (oczywiście nikt by mi na to nie pozwolił! ;)) i to już było w ogóle atrakcją roku 😉
NIe wiem, czy sama wykorzystam siłę wiary w tłumaczeniu 😉 Ale tak to sobie przypominam.
Moja córka przyjęła normalnie to, że jemy zwierzątka. Powiedziałam jej, że człowiek je mięsko, bo jest ono dla niego zdrowe, że dzięki temu dziecko rośnie, a dorosły ma siłę. Powiedziałam, że tak jest stworzony świat, że ludzie zjadają zwierzęta, a zwierzęta zjadają albo inne zwierzęta albo rośliny. Nie pytała o to jak się zabija zwierzęta, albo w jaki sposób ze zwierzaka jest mięso. Jednak jak je schaba i ktoś jej powie, że własnie zjada świnkę albo gdy je kurczaka i powie się jej, że zjada nóżkę kurczaczka to robi się smutna i przestaje jej smakować.
Bardzo trudne pytanie, też tak od razu nie wiedziałabym co odpowiedzieć dziecku.
Jednaj z pewnością nie wmawiałabym synkowi, że mięsko rośnie na drzewach.
jak ja kocham zwierzęta z lego duplo. nasz hit to żyrafa, znaczy mój.
ciężkie pytanie, dla mnie jakoś mega (ze względu na historię rodzinną, psią farmę, wszystko jak dla nas to i dla psów), weterynarię w tle, wszystko. mądrości muszę nabyć, a myślałam, że niemowlęta to tylko ciężki początek i zawsze gnałam i gnam, by już gadali ze mną jak dorośłi.
a tu takie buty!
Nasza córeczka w podobnym wieku chyba (06.2010). O mięsko zapytała jakiś rok temu, a dokładnie zapytała ‚gdzie to mięsko rośnie?’. Wyjaśniłam wprost że to jest część zwierzęcia. Zapytała jeszcze tylko czy to zwierzę jest „umarnięte”.Odpowiedziałam, że owszem już nie żyje. Objaśniłam też, że mięsko jest pożywne i trzeba je jeść. Wystarczyło. Dziecko nie rozpłakało się,nie ma traumy, przyjęło to normalnie.
Odpowiadając na twoje pytanie – myślę że trochę robisz z igły widły. nie wiem dlaczego nie odpowiedziałaś od razu przy pierwszym pytaniu. Myślę że przyjęłaby to całkiem normalnie,ale jak widzi że to dla ciebie trudne, że unikasz tego, to będzie drążyła temat i może się poczuć niepewnie. Może odstąp ten zaszczyt mężowi:)
Przygotuj się już na przyszłość do pytań typu: dlaczego dwunastnica nazywa się dwunastnicą, czy dwóch tatusiów może mieć dziecko, czy mózg się męczy, dlaczego nie robimy kupy szyją (to było the best) i wreszcie – czy ty już mamusiu masz te plemniki w brzuchu?bo ja chcę mieć rodzeństwo :p Mam taki hardcore właśnie od około roku…i wierz mi pytanie o mięsko to pikuś!!! Powodzenia:)
Pytanie na temat miesa u nas nie padlo i nie padnie raczej, bo starszy jakims sposobem wie. Nie wiem czy dzieki pradziadkom co hoduja kury i informacji, ze z tej jutro bedzie rosol, bo jakos nie kojarze, aby mialo cos takiego miejsce, ale wszystko jest mozliwe. Ja sie ogolnie w takim klimacie wychowalam, dla mnie bylo oczywiste, ze to co biega pewnego dnia moze sie znalezc na stole (uogolniajac) 😉 Czy to byl po prostu tata, ktory wytlumaczyl ludzkimi slowami, tak po prostu. Ale znam przypadek kiedy dziecko z przedszkola mialo wycieczke na „wies” i tam pani pokazala krowe i powiedziala, ze ona daje mleko. Jedno z dzieci wpadlo w dziki ryk, zaczelo krzyczec, ze to nie prawda, bo jemu mama powiedziala, ze mleko daje „sklep”. I o dziwo, mama nie byla zachwycona, pani przedszkolanka dostala ochrzan, ze jak mozna takie rzeczy dzieciom mowic, to im zniszczy dziecinstwo. To jest niewybaczalne. Mozna sobie wyobrazic jakie bylo zaszkoczenie rodzicow. Tylko ta jedna mama miala ze zle, ze ktos za na wyjasnil skad sie bierze mleko. Tak, ze moze podejsc do tematu na luzie jak radzi maz i powiedziec prawde. Ot po prostu. Moze lepiej podarowac dziecku ta wiedze, niz jak ta mama probowac ochronic i doprowadzic do zupelnej dezorientacji. A i jest taka ksiazka „Kto kogo zjada” Mizielinskich, moze nie zbyt odpowiednia dla wieku, a moze akurat z jej pomoca sie uda 🙂 Moze tez niezbyt na temat, ale u nas zostala juz wlaczona do obiegu i nawet pozytywnie odebrana 🙂
Pozdrawiam Edyta
No tak, ciężki temat. Ukochane zwierzątka i te sprawy, a niestety trzeba wreszcie nazwać rzeczy po imieniu. Pamiętam, że jako dziecko to mocno przeżyłem